Błękitna Krew

By Meleody0903

425 178 224

Pokonanie Victora i odkrycie jego tajemnicy związanej z dziedziczką wampirzego tronu przyniosło za sobą nowe... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVI

Rozdział III

13 5 7
By Meleody0903

Celine siedziała na ciemnobrązowej skórzanej kanapie, łokcie opierając o swoje uda, a twarz o dłonie. Nerwowo ruszała prawą stopą.

Theresa tępo wpatrywała się w obraz, który wisiał tuż przed jej nosem. Przedstawiał trzy konie, które galopowały przy zachodzie słońca po wrzosowisku.

Eric patrzył na obie wampirzyce i co chwilę posyłał im przepraszający uśmiech.

— Że też MY musimy się ubiegać o audiencję — sarknęła Celine. — Czekamy już prawie dwie godziny. Dwie godziny! — rozłożyła ręce i spojrzała na swoich towarzyszy.

— Za tamtymi drzwiami są cztery ważne głowy — przypomniała jej Tessa. — Nie możesz tak po prostu sobie tam wejść i im przerwać. William na pewno wie, kto czeka. — zerknęła na Erica.

— Cóż, nie zdążyłem powiedzieć. — podrapał się w tył głowy.

Celine warknęła długo, podniosła i się wygładziła swoją bordową sukienkę.

— Nasza sprawa jest ważniejsza. — powiedziała, kiedy Tesssa chciała ją zatrzymać.

Blondynka zamknęła oczy i ukryła twarz w dłoniach. Wiedziała, że może z tego wyjść katastrofa.

Celine przeszła na korytarz, zrobiła kilka kroków i obcesowo złapała za dwie czarne klamki i pchnęła białe drzwi w głąb.

William siedział za biurkiem, w ręce trzymając pióro i podniósł na nią lodowate spojrzenie.

Pomyślała, że nic się nie zmienił przez te pół roku. Nadal odczuwało się chłód, kiedy napotykało się jego wzrok. Nadal nosił białą koszulę do kompletu z jakąś kamizelką, tym razem bordową.

Zamknęła za sobą drzwi, pokonała odległość, która ich dzieliła i dłonie oparła na biurku, a później nachyliła się i uśmiechnęła złośliwie.

— Sprawa niecierpiąca zwłoki — wycedziła. — Z tego, co wiem, wagi najwyższej.

William westchnął ciężko. Nie chciało mu się komentować jej zachowania. Wstał tylko i odchrząknął.

— Panowie — zaczął. — Celine Martin, przyjaciółka. — przedstawił ją.

Celine najpierw myślała, że się przesłyszała. Naprawdę nazwał ją przyjaciółką?

Później jednak powoli się odwróciła i napotkała spojrzenie trzech par oczu. Jedne z nich zabłysły zaciekawione, pozostałe były zdezorientowane.

— Halle Valen — pierwszy z nich również wstał i posłał jej ciepły uśmiech. — Książę z Oslo.

Miał miedziane włosy i zielone oczy, ale nie dorównywały tym Crispina. Ugryzła się w policzek, karcąc się za myślenie o nim.

Wyciągnął w jej kierunku dłoń, a kiedy ze zirytowaną miną pocałowała jego pierścień, on również musnął wierzch jej dłoni.

— Calvijn Van Asbeck — powiedział drugi. Nie brzmiał już tak miło, przez co się wzdrygnęła.

— Amsterdam. — wyprzedziła go, usta przytykając do zimnego pierścienia. Uniósł brwi z uznaniem, nie sądził, że będzie wiedziała.

Miał włosy tak czarne, jak Brielle czy William, i oczy niebieskie niczym te Jonathana.

Przyłapała się na tym, że każdego porównuje, więc kiedy natrafiła na tajemniczy uśmiech ostatniego księcia, starała się nie przywoływać żadnych obrazów znajomych jej osób. Za późno jednak.

Jego oczy do bólu przypominały te Tessy. Za to włosy miał po prostu brązowe.

Starała się zapamiętać, jak wygląda każdy z nich, żeby później nie popełnić gafy.

— Basile Lullier — przedstawił się, ale nie wstał. Wywróciła oczami i jego pierścień również pocałowała. On jej dłoni nie.

Francuz. Pomyślała z pogardą.

Wróciła do biurka Williama i czekała, co za chwilę nastąpi.

— W zasadzie chyba już nic więcej nie mamy do omówienia. — stwierdził Halle. Zdecydowanie zrobił na niej najlepsze wrażenie.

— Zgadzam się — Will skinął głową. — Zaczekaj tutaj, odprowadzę ich. — zwrócił się cicho do Celine.

Kiedy wyszedł, odetchnęła z ulgą, że nie musi już patrzeć na nowo poznanych, bo ją przytłaczali.

Rozejrzała się po pomieszczeniu i zorientowała się, że jeszcze nie jest Willowe. Nie pasowało do niego. Było zbyt jasne i przede wszystkim, nie pachniało tam lawendą.

Wrócił, ale drzwi zostawił uchylone.

— Postradałaś zmysły? — zapytał od razu, podwijając rękawy. — Lepiej, żebyś miała dobry powód, bo Eric dostanie zakaz wpuszczania cię bez mojej wiedzy.

— Gwarantuję ci, że powód mam zajebiście ważny. — założyła ręce na krzyż. — Tesso!

Kiedy ją zawołał, William osłupiał. Nie miał zielonego pojęcia, że też tutaj przyszła. Jakim cudem nie wyczuł jej zapachu?

Weszła do gabinetu z dziennikiem w ręce. Tak jak Celine, miała na sobie sukienkę. Czarną z długim rękawem i idealnie dopasowaną.

— Przeczytaj. — podała mu dziennik. Potrząsnął głową w niezrozumieniu.

Minęło prawie siedem miesięcy, a ona patrzyła na niego, jakby widzieli się wczoraj.

Odzyskując rezon, otworzył dziennik na zaznaczonej stronie i zaczął wertować tekst wzrokiem.

— Lepiej wychodziło mu wycinanie swojego nazwiska na ciałach, niż kreślenie prawdziwych liter. Paskudne pismo. — zamknął dziennik i wypuścił powietrze z ust.

— Brielle Baskerville leży sobie w rezydencji Victora. To znaczy, w mojej już. — sprostowała Celine.

— Znalazłyście ją? — nie mógł uwierzyć.

— Wszyscy już wiedzą — odparła Theresa. — W sensie, wszyscy zaufani.

— Skoro księżniczka jest z Francji, to paryski książę nie powinien o tym widzieć? — zaciekawiła się Celine.

— Póki co leży w Londynie w twoim domu, nie pod wieżą Eiffla — prychnął. — Chodźmy ją obudzić.

— Tak teraz?! — Tessa osłupiała.

— A na co chcesz czekasz? Aż przyjedzie książę na białym koniu i ją pocałuje? To nie baśń.

— Szkoda — stwierdziła Celine. — Życie byłoby prostsze, gdyby wszystko działało jak w Storybrooke, albo Zaczarowanym Lesie.

Kiedy oboje spojrzeli na nią, jak na idiotkę, dodała:

— Zapomniałam, że nie oglądacie seriali.

— Pójdę po Jonathana. Prosił o to — Theresa wskazała za siebie kciukiem.

— Nie fatyguj się, ja pójdę. — powiedziała Celine, przemykając obok niej i puszczając jej oczko.

William zabrał swój płaszcz, narzucił go i cała trójka wyszła z posiadłości. Celine ledwo poradziła sobie z zakładaniem kurtki, bo tak się spieszyła.

Tessa pokręciła głową rozbawiona i nakryła ramiona płaszczem.

— Klucze są nad drzwiami! — zawołała Celine, zanim zniknęła im z oczu.

Szli w milczeniu, które przerywał tylko szelst liści i odgłosy z jezdni. Chwilowo nie padał deszcz, za co Tessa była wdzięczna. Nie miała ze sobą parasola, a dłonie mogła swobodnie chować w kieszeniach.

— Znalazłam twój liścik — odezwała się w końcu. — Anthony nie narzekał.

— Zmieniłaś perfumy. — zauważył, a kiedy skrzyżowali spojrzenie, uniósł brew.

— Wzięłam sobie do serca twoje uwagi na temat wylewania na siebie całego flakonu wody różanej — westchnęła. — Teraz będę wylewać flakon...

— Kawy i wanilii. — dokończył za nią. Skinęła głową z delikatnym uśmiechem, przez co sam uniósł kąciki ust.

— Jak się czujesz? Jako oficjalny książę?

— Powinienem spalić Mikela żywcem za to — parsknął. — Już mam dosyć, a jestem tutaj od kilkunastu godzin.

— Dobrze, że będziesz mógł zająć głowę panną Baskerville — mrugnęła do niego. — Dlaczego Basile nie może wiedzieć?

— Basile? — uniósł brwi wysoko.

— Wiem, jak się nazywają wszyscy książęta.

— Ciekawe — znów patrzył przed siebie. — Nie ufam mu. Jest specyficzny. I dopóki nie nosił ametystu, miewał okropne myśli. Żałuję, że miałem okazję je usłyszeć. Obawiam się, co mógłby zrobić, gdyby się dowiedział.

Nie odpowiedziała. Resztę drogi odbyli w absolutnej ciszy, a kiedy stanęli przed dębowymi drzwiami, Tessa spojrzała w górę zrezygnowana. W życiu nie mogłaby tam dosięgnąć.

Will nie potrzebował tego wiedzieć, żeby samemu zdjąć klucz. Otworzył drzwi i przepuścił ją przodem.

— Jesteśmy pierwsi. — dotarło do niego.

Odwrócił się w jej stronę i dokładnie zlustrował całą jej twarz. Orzechowe oczy z maleńkimi złotymi plamkami, delikatne rysy twarzy, które okalały jasne włosy. Usta, które byłyby stale popękane, gdyby nie była wampirem.

Ona też patrzyła. Srebrne tęczówki i szerokie źrenice, w których tańczyły iskierki. Rozchylone wargi, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział, co. Kosmyki czarnych loków, które opadały mu na czoło i rzęsy rzucające cień na jego mocno zarysowane policzki.

— Tesso...

Zamknęła oczy, bo w tym samym momencie Yyvon otworzyła drzwi.

— Książę Levingstone! — krzyknęła wesoło, ciągnąc za sobą Anthony'ego. Celine wraz z Jonathanem poszli po nich i po Crispina.

William odsunął się na krok od Theresy i westchnął długo.

— Dobrze cię widzieć. — uśmiechnęła się do niego szeroko, żując gumę.

— Pięknie opanowałaś sztukę kłamania. — odparł beznamiętnie. Ani trochę nie cieszyła się na jego widok. — Gdzie Brielle?

— Tam, mój drogi. — Celine poszła przodem i odsunęła wielką kotarę w pawie pióra.

— Czym wy tę dziurę wybiłyście? — zapytał Crispin zdumiony.

— Młotem. — Celine wzruszyła ramionami. — Jak chcemy ją obudzić?

— Krwią, oczywiście. — William wywrócił oczami i przeszedł przed dziurę.

— Nie mów mi, że musimy zabić jakiegoś noworodka.

— To zwykłe budzenie, nie odzyskiwanie sił przez potężnego wampira. — Jonathan pokręcił głową i również wszedł do środka razem z Crispinem.

Tessa, Anthony i Yyvon zostali w głównej sali.

— Zobaczymy, czy Brielle jest rzeczywiście Briell. — oznajmił Will, a później naciął swoją dłoń i uniósł ją nad ustami księżniczki, żeby swobodnie skapnęła do jej ust.

Po dłuższej chwili jej powieki podniosły się powoli, ukazując piwne tęczówki.

Brielle wciągnęła szybko powietrze.

— Czy wiesz, który mamy wiek?  I czy znasz angielski w ogóle? — zapytał od razu William.

— XXI — odparła zdezorientowana i podniosła się na łokciach, żeby usiąść. — Znam. Kim jesteście? — przełknęła ślinę.

— Kimś, kto pokonał Victora Moriatti, a teraz chce ci pomóc. — wytłumaczył spokojnie Crispin.

— Dalej, księżniczko — Jonathan podał jej dłoń, żeby mogła zejść z łóżka. — Przedstaw nam swoją wersję wydarzeń.

— Jesteśmy niezmiernie ciekawi, dlaczego żyjesz. — dodał William.

Nie mogła oderwać od niego oczu. Przypominał jej kogoś, o kim tylko słyszała.



* * *



Adeline zajadała się lodami czekoladowymi, a w tle na laptopie odpalonego miała Netflixa. Szukała filmu już od godziny, jednak nic jej nie interesowało.

Nie miała żadnych nowych koleżanek, a przynajmniej ona nie uważała ich za koleżanki. Kilka młodych wampirzyc chciało się z nią dzisiaj spotkać, jednak musiała przeboleć swoje uczucia.

Otarła łzę, która spływała jej po policzku i pomyślała o ojcu.

Kiedy wczoraj zobaczyła zdjęcia ciała sprzed kościoła, coś zakuło ją w piersi.

Zrozumiała, że to strach przez tym, że jej ukochany tata znów zostanie wplątany w sprawę, która wyczerpie go psychicznie.

Continue Reading

You'll Also Like

12.7K 290 24
Historia opowiada o początkach bliższej relacji Natalii Mróz i Marka Korwickiego - bohaterów z serialu „Policjantki i Policjanci". Książka głównie op...
69.4K 5K 55
„Jesteś pokryty cierniami. Złotymi cierniami. Za każdym razem, gdy się do ciebie zbliżam, ranisz mnie. Przebijasz mi serce i zostawiasz ogromne dziur...
4.4K 315 31
~To sen czy rzeczywistość? Jest tak jak zawsze marzyłem. Jest idealnie~ 🧡Mój pierwszy fanfick🧡
2M 111K 44
Moja historia rozpoczyna się wyśmienicie. Nazywam się Amelia Collins. Jestem zwyczajną dziewczyną. Mam 19 lat i staram się czerpać z życia jak najwię...