My Secret Prince

By SheeranMalik

23.3K 1.4K 38

Historia opowiada o losach Rosalie Bufford - nastoletniej Brytyjki, która ma wspaniałych przyjaciół, lecz złe... More

Wstęp
~.1.~
~.2.~
~.3.~
~.4.~
~.5.~
~.6.~
~.7.~
~.8.~
~.9.~
~.10.~
~.11.~
~.12.~
~.13.~
~.14.~
~.15.~
~.16.~
~.18.~
~.19.~
~.20.~
~.21.~
~.22.~
~.23.~
~.24.~
~.25.~
~.26.~
~.27.~
~.28.~
~.29.~
~.30.~
Epilog
Koniec? + Royal

~.17.~

543 37 0
By SheeranMalik


*Zayn*

Piątkowy wieczór był odskocznią od wszystkich problemów. Wybawiłem się w pełni, ale za to poranek nie należał do przyjemnych. Obudziłem się z potwornym kacem, nie mając najmniejszej  ochoty wstawać. Niestety, nie miałem wyboru. 

Wygramoliłem się z łóżka, biorąc ze sobą telefon. Wybrałem z szafy ubrania i udałem się do łazienki. Umyłem zęby, przeglądając media społecznościowe. Moi znajmowi zaszturmowali je zdjęciami z koncertu, więc ja również wstawiłem fotografię naszej grupy na tle tłumu oraz sceny, a także kilka nagrań artystów. 

Następnie wszedłem pod prysznic, obmywając ciało. Czułem, jak moje mięśnie się rozluźniały, a głowa wypuszczała natłok myśli. Po dokładnym umyciu ubrałem się w czarne jeansy z dziurami oraz białą bluzkę materiałową z długim rękawem. Ułożyłem włosy, po czym udałem się na dół.

Dziadek i babcia siedzieli w fotelach w salonie, oglądając najnowsze wiadomości. 

- O, dzień dobry. Rannym ptaszkiem to ty nie jesteś - zaśmiał się dziadek, odwracając w moją stronę.

- Dzień dobry - mruknąłem, wchodząc do kuchni.

- Za godzinę musimy wyjechać - poinformowała babcia, a ja skinąłem głową.

- Zaprosiłem moją dziewczynę na zawiedzanie - odparłem niepewnie, wyciągając z szafki kromki chleba. 

- Nareszcie! - usłyszałem z góry krzyk Waliyhy, która zbiegła po schodach z prędkością światła.

- Z radością ją poznamy - chrząknęła babcia, posyłając mi ciepły uśmiech.


Dojechaliśmy do Muzeum Brytyjskiego około godziny 12:00. Z Rosalie mieliśmy spotkać się pod wejściem. Stresowałem się ogromnie, bo to miało być pierwsze spotkanie mojej rodziny z dziewczyną. Nigdy wcześniej nawet w Indiach nie byłem w takiej sytuacji. 

Idąc w kierunku wielkich drzwi, ręce mi drżały. A serce zabiło mocniej, gdy tylko ją zobaczyłem. Ubrana w czarne, obcisłe jeansy oraz biały tshirt z kieszonką. Jej długie włosy rozwiewał wiatr, a na nosie tkwiły okulary przeciwsłoneczne, które szybko zdjęła i schowała do torebki. 

Podeszliśmy do nastolatki, która powitała nas szczerym uśmiechem.

- Dzień dobry, jestem Rose. Miło państwa poznać - odparła radośnie, podając sobie dłonie z moimi dziadkami. 

- Paul, dziadek Zayn'a i Waliyhy - powiedział pierwszy mężczyzna. 

- Mildreth, babcia. Cieszę się, że w końcu cię poznaliśmy - zawtórowała starsza kobieta. 

- A ja jestem Waliyha i cieszę się, że wreszcie mogę poznać dziewczynę mojego brata - zaświergotała nastolatka, wtulając się krótko w Rosalie. 

Rose posłała mi zakłopotane spojrzenie, pocierając prawą dłonią o przedramię lewej. 

- To co? Chodźmy do środka - powiedziałem, sygnalizując ręką.


Krążyliśmy po gmachu muzeum, oglądając ciekawe eksponaty. Moi dziadkowie szli przodem, a Waliyha podążała z nami, wypytując Rosalie o wszystko, co tylko możliwe.

- A twoja siostra wie, że jesteście razem? - odparła nastolatka, a ja złapałem się za głowę.

- Tak wie, ale nie poznała jeszcze Zayn'a - odpowiedziała moja dziewczyna. 

- Waliyha, daj już spokój - mruknąłem, wzdychając ciężko. - Idź do babci. 

Brunetka warknęła pod nosem, po czym dostąpiła kroku staruszkom. Ja za to złączyłem swoją dłoń z Rose, zatrzymując się.

- Co jest? - spytała, marszcząc czoło.

- Stęskniłem się za tymi ustami - powiedziałem na wdechu, składając namiętny pocałunek na jej ustach. 

Jej wargi smakowały tak słodko i dobrze. Mógłbym całować je bez końca. Niestety, to nie był czas oraz miejsce, więc odsunąłem się. Ruszyliśmy dalej, trzymając się wciąż za ręce.

- Naprawdę nie chcę iść na ten bal - westchnęła, a jej uśmiech zniknął.

- A co zrobią, jeśli nie pójdziesz? 

- Zaciągną mnie siłą - burknęła, kręcąc głową. 

- Jakbyś się nudziła, to po prostu pisz do mnie - zaproponowałem, całując ją w czoło. 

- A ty nie idziesz dziś z chłopakami grać w piłkę? 

- Idę, ale około 20 będę wracał do domu - rzekłem, gdy skręciliśmy do kolejnej części wystawy.

- Twoi dziadkowie wydają się naprawdę w porządku, może i mało rozmawialiśmy, ale naprawdę dobra energia od nich bucha - przyznała Bufford, spoglądając na parę staruszków.

- Są kochani, to prawda. 

- Rose, Zayn. Zobaczcie, prawdziwe sarkofagi - usłyszeliśmy od mojej babci, która kiwała do nas ręką. 

Spojrzeliśmy na wystawy za szklaną powłoką, ukazujące egipskie sarkofagi, które robiły wrażenie. Dalszą część muzeum obeszliśmy wszyscy razem, wymieniając się spostrzeżeniami. Waliyha oczywiście wypytywała Rosalie o wszystko, co tylko możliwe. Nie odstępowała jej na krok. Dziewczyna musiała opuścić nas nieco wcześniej, bo spieszyła się na bal swojej mamy. My za to dokończyliśmy zwiedzanie i około 16:30 udaliśmy się w stronę domu na obiad.


*Rosalie*

Dotarłam do domu idealnie na czas. Moja rodzicielka już pochłonięta była przygotowaniami, więc nawet nie skomentowała mojego powrotu. Tata za to zamknął się w biurze i pracował do ostatnich minut. Po wejściu na górę zastałam Grace w swoim pokoju z ogromnym grymasem na twarzy.

- A tobie co? - spytałam, opierając się o framugę drzwi.

- Nie chcę tam iść, to będzie taka nuda - wymamrotała, opadając na swoje łóżko.

- Ja też nie, ale nie mamy wyboru. Zajmuję łazienkę - odparłam, wzdychając.

Zaszłam do swojej sypialni, aby zostawić torebkę i zabrać ze sobą bieliznę. Następnie udałam się pod szybki prysznic, aby odświeżyć się przed imprezą. Po wyjściu nakremowałam ciało, umyłam zęby i rozczesałam włosy. Zmyłam też dzienny makijaż, aby później zrobić wieczorowy. 

Narzuciłam na siebie szlafrok, żeby następnie wrócić do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy sukienkę, którą miałam ubrać. Patrzyłam na nią, podziwiając jej piękno. Z transu wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Sięgnęłam po telefon, by ją przeczytać. Zayn wysłał mi zdjęcie z meczu piłki nożnej, który właśnie się zaczął. 

- Rose, Grace wychodzimy za godzinę - usłyszałam głos ojca z dołu.

Westchnęłam, rzucając urządzenie na łóżko. Usiadłam przy swojej toaletce, wyciągnęłam kosmetyki. Pokreśliłam mocno oczy, używając złoto brązowych cieni i czarnego eyelinera. Użyłam też dużo rozświetlacza. Z przednich kosmyków włosów zrobiłam dwa cieńkie warkoczyki, które zapięłam razem z tyłu głowy.

Założyłam sukienkę koloru błękitnego z przodem do kolan i dłuższym trenem. Jej dekolt był w kształcie litery V na cieniutkich ramiączkach, zdobiony złotymi cyrkoniami. Do tego dobrałam również złote wiązane szpilki sandałki i torebkę na długim pasku.

Zrobiłam sobie zdjęcie w lustrze, które wysłałam mojemu chłopakowi. Następnie zeszłam na dół, gdzie zastałam siostrę w pudroworóżowej sukience do kolan. 

- No jesteś wreszcie, wychodzimy już - odparła moja rodzicielka, wyłaniając się z salonu.

Ona za to postawiła na klasyczną czerń z elementami srebra. Wyglądała ładnie, ale biły od niej chłód i wyższość. Dołączył do nas tata w eleganckim garniturze, więc udaliśmy się do samochodu czekającego na zewnątrz. 

Kierowca miał zawieźć nas na miejsce. Ja podczas drogi nie oderwałam nosa od telefonu, wymieniając wiadomości z przyjaciółkami. Dostałam też odpowiedź od Zayn'a, że wyglądam zjawiskowo. 

Pod duży, przeszklony budynek dotarliśmy na czas. To tam miał odbyć bal licytacyjny mojej matki. Od wejścia powitał nas mężczyzna z obsługi, prowadząc do windy, która zabrała nas na wyższe piętro. Gdy jej metalowe drzwi rozsunęły się, moim oczom ukazała się całkiem spora sala wypełniona stolikami z zastawą.

Przy ścianie znajdowała się mała scena z mównicą, a przy oknach od sufitu do podłogi był poczęstunek. Była też wystawa zdjęć domów, które miały zostać wylicytowane tego wieczoru. 

Moja mama od razu zaczęła sprawdzać, czy wszystko zostało przygotowane wedle jej życzenia. A ja i Grace zajęłyśmy miejsce przy naszym stole. 


Po pierwszej części oficjalnej, czyli przywitaniu i przemowach nadszedł czas na chwilę przerwy na rozmowy prywatne. Mama wróciła na miejsce, siadając obok mnie. Sięgnęła po kieliszek szampana, biorący spory łyk.

- Hall'owie już przyjechali? - spytała swojej asystentki. 

- Mają być lada moment, zatrzymały ich spore korki - oznajmiła, przeszukując tablet. - Za 30 minut rozpoczynamy licytacje.

- Dziecko, zostaw wreszcie ten telefon. Ludzie się na ciebie patrzą - zwróciła się do mnie, przewróciwszy oczami.

- Mamo, a co innego mam tu robić? 

- Lepiej niech się nie odzywa, bo znowu palnie coś głupiego i zrobi nam wstyd - wtrącił ojciec, kręcąc głową. 

- Chociaż przy Hall'ach się zachowuj - mruknęła, wstając od stołu. - Oh, jak dobrze, że jesteście!

Moja matka ruszyła w stronę nadchodzących nowych gości. Pary w podobnym wieku i prawdopodobnie ich dzieci. Przywitała się z nimi, po czym podeszli do nas. 

- Albert Hall, moja żona Ruby i nasze dzieci, Chloe oraz Patrick - powiedział mężczyzna w średnim wieku, podając dłoń mojemu ojcu. 

- Rosalie i Grace, nasze córki - przedstawiła nas kobieta.

Chloe i Patrick wyglądali mniej więcej na mój wiek, ale same ich wyrazy twarzy zdradzały, że były to typowe rozpieszczone bachory uważające się za lepsze od innych. Cała czwórka zasiadła przy naszym stole, rozpoczynając rozmowy z moimi rodzicami. 

- Patrick - mruknął chłopak, skanując mnie od góry do dołu.

- Rose. 

- Chcemy kupić dom od twojej mamy. Na pewno zrobię zajebistą imprezę. Zaproszę cię, jak będziesz miła - odparł z pewnym siebie wyrazem twarzy, sięgając po kieliszek. 

Przewróciłam oczami, ignorując jego buractwo. Wzięłam telefon, by opisać tę sytuację moim przyjaciółkom. 

- Patrick kropka the king na instagramie - odezwał się chłopak.

- Niepotrzebna mi ta informacja - burknęłam, wystukując literki na ekranie. 

- A szkoda, chętnie pooglądałbym też twoje gorące fotki - rzekł, puszczając mi oczko.

- Na chęciach się tylko skończy - odpowiedziałam, wysyłając wiadomość.

- Laleczko, o co ci chodzi? To tylko zabawa - szepnął, przysuwając się do mnie. 

Jego dłoń znalazła się na moim udzie, a twarz była niebezpiecznie blisko. Czułam się tak nieswojo, dotyk Patricka wręcz palił. Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę.

- Rozluźnij się - wymruczał, przesuwając palce coraz wyżej, aż pod sukienkę. 

W tym momencie odsunęłam nogę, zrzucając jego rękę. Przepełniało mnie obrzydzenie, odraza. Patrick był zwykłym prostakiem, który myślał, że wykorzysta mnie seksualnie. Nie do wiary, że młodzi mężczyźni cały czas tkwili w przekonaniu, iż mogą posiąść każdą kobietę bez najmniejszego wysiłku. 

- Jesteś wstrętny, trzymaj się ode mnie z daleka - warknęłam, zwracając na siebie uwagę.

Nie miałam ochoty słuchać pretensji mojej mamy, więc natychmiast wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę balkonu, by się przewietrzyć. Byłam wzburzona, zgorszona. Miałam ochotę uciec i nie wracać.

Oparłam dłonie o metalową barierkę, wzdychając ciężko. Przede mną rozpościerał się zachwycający Londyn w blasku świateł. Ulicami zawładnęły sznury samochodów, a wszystkie możliwe lokale pękały w szwach. Przyglądałam się temu dobre kilka minut, odpychając od siebie negatywne myśli. 

Kątem oka zauważyłam kelnerkę z tacą pełną szampana, więc sięgnęłam po jeden kieliszek, zdobywając się na sztuczny uśmiech. Wzięłam spory łyk, ponownie opierając się o balustradę. Próbowałam w jakikolwiek sposób tłumaczyć to, że moi rodzice nie postanowili nawet sprawdzić, co tak bardzo mnie zdenerwowało, że postanowiłam wyjść. Jednak, w głębi serca wiedziałam, iż oni po prostu nie byli zainteresowani. Woleli zapewne prowadzić rozmowy o interesach, zamiast zająć się własnym dzieckiem. 

To było takie typowe dla nich. Nigdy nie przykładali wagi do tego, aby nawiązać emocjonalną relację ze mną i Grace. A mieszkanie z nimi to była zwyczajna koegzystencja, a nie rodzina.

- Szanowni goście, zapraszamy na licytację luksusowych posiadłości na terenie naszego miasta - usłyszałam nagle głos dochodzący z sali. 

Westchnęłam ciężko, udając się do środka. Stanęłam z tyłu, nie chciałam, by rodzice mnie zauważyli, lecz po chwili ujrzałam moją rodzicielkę na scenie, więc moje obawy o to zniknęły. 

- Oh, moi kochani goście, jak wy cudownie wyglądacie - odparła rozanielona w otoczce oklasków. - A jak wiadomo, tacy wspaniali ludzie potrzebują równie wspaniałych domów. Z tego powodu Bufford Luxury Real Estate przygotowało dla was nasze największe perełki...

Kobieta kontynuowała samouwielbienie, a ja sięgnęłam po telefon z torebki. Przejrzałam social media, analizując, co robili moi przyjaciele. Skupiłam się na tym tak bardzo, że nie zauważyłam nawet, gdy za moimi plecami pojawił się Patrick.

- Zrobiłaś tam małe zamieszanie - wyszeptał do mojego ucha, przestraszając mnie. - Ale twoja mamusia szybko cię wytłumaczyła.

- Nie interesuje mnie to - warknęłam, krzyżując ręce na piersi.

- Masz okres czy dawno się nie bzykałaś, że taka wredna jesteś? - fuknął prostacko, a ja natychmiast odwróciłam się na pięcie. 

- Wow, to było naprawdę żałosne - skwitowałam, marszcząc czoło. - Czego ty ode mnie chcesz?

- Chcę sprawić, że cała ta złość ci przejdzie - mruknął, przyciągając mnie do siebie poprzez złapanie mnie w talii. - Twoja cipka na pewno jest już morka. 

I w tym momencie jego dłoń zjechała na moją pupę, ściskając mocno pośladek. 

- Ugh, jesteś obrzydliwy - wrzasnęłam, uderzając go otwartą dłonią z całej siły w twarz.

Nagle prawie wszystkie oczy na sali zwróciły się w naszym kierunku, ale nie obchodziło mnie to wcale. 

- Nie wiem, kto ci wmówił, że możesz napastować kogo tylko chcesz, ale wiedz, że nie masz do tego prawa. Nie masz prawa dotykać nikogo bez wyraźnej zgody, ani nie masz prawa mówić obrzydliwych, seksistowskich komentarzy - krzyczałam rozjuszona, kiwając mu palcem wskazującym. 

Moje serce biło, jak oszalałe. Emocje wzięły górę, ale nie żałowałam. Nie można przyzwalać na takie zachowanie. 

Goście imprezy szeptali między sobą, wpatrując się we mnie i Patrick'a. Nasi rodzice nie byli zbytnio zadowoleni z tej sytuacji, a moja mama stojąca na scenie wyglądała, jakby miała za chwilę wybuchnąć ze złości. 

- Rose, co ty wyprawiasz? - usłyszałam rozwścieczony głos taty, który znalazł się przy moim boku. 

- Patrick próbował mnie molestować - wyjaśniłam, odwracając się do niego.

- Co ty opowiadasz? - odezwała się nagle moja rodzicielka, idąc w naszą stronę. - Co ty znowu kręcisz? Dlaczego na komplementy odpowiadasz oskarżeniami?

- Słucham? 

- Byłem tylko miły, bo jesteś bardzo ładna. A ty mnie traktujesz w taki sposób - kłamał Patrick, udając wzruszonego. 

- Jesteś niemożliwa. Wszystko musisz zepsuć. Chciałam tylko mieć udany bankiet, a ty jak zwykle musisz skupić uwagę na sobie. Za mało ci z ojcem dajemy? - mówiła moja matka, rozpościerając ręce.

- Przykro mi, że nie wierzycie własnej córce. Nigdy nie zawiodłam waszego zaufania, a mimo to uwierzyliście jemu - wydusiłam z siebie, gdy z oczu poleciały mi pierwsze łzy. - To tylko świadczy, jakimi rodzicami jesteście.

Czułam się zdradzona przez własnych rodzicieli. Upokorzona przed tłumem wyrachowanych bogaczy, którzy opowiedzą tę historię połowie miasta. Nie miałam ochoty spędzić tam ani minuty dłużej. Natychmiast ruszyłam w kierunku windy, zgarniając po drodze torebkę z krzesła. Gdy jej drzwi zamknęły się, dałam upust łzom. 

Byłam zdruzgotana tym, co wydarzyło się na bankiecie. Miałam tylko ochotę zapaść się pod ziemię. I wtedy właśnie pomyślałam o tej jednej osobie, z którą chciałam się zobaczyć w tej chwili. Wyciągnęłam komórkę z torebki i wybrałam numer Zayn'a.

- Halo, Rose? Jak bal?

- Zayn...gdzie jesteś?

- Rosie, skarbie. Ty płaczesz? Co się stało?

- Opowiem ci, jak się spotkamy. Gdzie jesteś teraz?

- W domu.

- Możemy spotkać się u mnie? Będę za jakieś 30 minut, zamówię ubera. 

- Oczywiście, już wychodzę. Martwię się, skarbie. 

- Spokojnie, porozmawiamy u mnie. 

- Dobrze, do zobaczenia. 

Zamówiłam taksówkę, na którą na szczęście nie musiałam długo czekać. Cała podróż minęła w zupełnej ciszy. Nie używałam nawet telefonu, wpatrywałam się tylko w rzeczywistość za oknem. Londyn żyjący swoim życiem.

Gdy podjechałam pod dom, Zayn już tam na mnie czekał. Od razu wpadłam w jego ciepłe ramiona.

- Rose, co się stało? - spytał, głaszcząc mnie po głowie.

- Na tej imprezie był syn znajomych rodziców, który chciał mnie molestować - wychlipałam, wtulając się w chłopaka. 

- Co za skurwiel - warknął pod nosem, po czym pocałował moje czoło.

- A moi rodzice mi nie uwierzyli - dodałam, pociągając nosem.

- Chodźmy do środka, jest zimno - polecił Javadd, a ja przytaknęłam. 

Odnalazłam klucze i otworzyłam drzwi, wchodząc do domu. Zdjęłam szpilki, torebkę rzuciłam na komodę. Udaliśmy się do salonu, Zayn usiadł na sofie, a ja położyłam się niej, kładąc głowę na udach chłopaka. 

Javadd przykrył mnie kocem, głaszcząc moje włosy.

- Oni po prostu od razu założyli, że to wymyśliłam - zaczęłam, ocierając łzy. - Stwierdzili, że chcę ściągnąć na siebie uwagę i zepsuć mamie bankiet.

- A ten skurwiel jak zareagował na to? 

- Kłamał, że prawił mi tylko komplementy.

- Przecież to jest chore. On mógł ci zrobić krzywdę - wysyczał wściekły, spinając mięśnie.

- Kładł dłonie na moim udzie i ścisnął mnie za pośladek. Spoliczkowałam go za to - opowiedziałam, ciągając nosem.

- Zabiję go - warknął.

- Zostaw, to i tak nie ma sensu. Oni nawet nie są z Londynu, a poza tym mają kasy, jak lodu, więc sprawa przegrana.

Przez kolejną godzinę Zayn przytulał mnie, całował i otaczał bliskością, co sprawiło, iż poczułam się lepiej. Jego dotyk, słowa wsparcia pomogły mi zrzucić ciężar owego bankietu. To było niesamowite, jak bardzo potrafił podnieść mnie na duchu swoją obecnością. 

- Napisałam do Grace, żeby dała znać, kiedy będą wracać - odparłam, odkładając telefon na stół. 

Siedziałam tuż obok Zayn'a, nasze uda się stykały, a moja głowa była oparta o jego ramię.

- Kocham cię, Zayn - szepnęłam, czując potrzebę wypowiedzenia tego na głos. 

- Ja ciebie też kocham, Rose - odpowiedział, gdy podniosłam się, by spojrzeć mu w oczy. - Jestem przy tobie, zawsze.

Nie rozmyślając długo, złączyłam nasze usta w romantycznym, długim pocałunku. Wplotłam dłonie w jego włosy, wpijając się coraz mocniej w jego rozgrzane wargi. Było mi tak dobrze. 

Usiadłam na nim okrakiem, by nasze ciała były jeszcze bliżej. Zayn położył dłonie na mojej talii, oddając się pocałunkom. Mój oddech przyśpieszał, a serce biło coraz mocniej.

- Na pewno tego dzisiaj chcesz? - spytał, odsuwając się na moment. 

- Z tobą tak.

Zaczęłam ocierać się o krocze Zayn'a, ponownie złączając nasze usta. Moje podniecenie zwiększało się z każdą chwilą, z każdym dotykiem i pocałunkiem, dlatego że tego właśnie chciałam. Nie z byle kim, chciałam tego z mężczyzną, w którym się zakochałam. A seks nie jest tylko dla przyjemności, seks jest z miłości. Między nami była ona coraz silniejsza. 


____________________________________________________________

Witam po 17 rozdziale :) Mam nadzieję, że się wam spodobał. Standardowo - Błagam o gwiazdki i komentarze, bo nie wiem, czy dodawać rozdział ;c

Continue Reading

You'll Also Like

2.1K 106 13
Dwudziestu kilku letnia Francesca w nocy została uratowana przez chłopaka który w późniejszym czasie okazuje się znamym piłkarzem. Zakochują się w so...
51.3K 3.9K 25
przecież zamieszkanie z facetem w którym się kochasz to świetny pomysł, prawda? Druga część "die sorge", które możecie znaleźć na moim profilu.
47.7K 1.8K 42
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
1.9K 126 45
A gdyby mogła zmienić, swoją historię, gdyby mogła cofnąć się w czasie i wszystko zmienić, nie stety tak się nie da...