South Park One Shot

By WOWciarka

11.3K 309 211

One shoty z south park, zajmę się shipami takimi jak: kyman style Crenny creek Bunny DOBRA PEŁNA SAMOWOLKA More

Zamówienia
~Prawda czy wyzwanie~ multiship
~Prawda czy wyzwanie~ vol.2 multiship
~All to myself~ Crenny
~Taniec~ Kyle x Mysterion
~Wiking też może kochać~ Henrietta x Kenny
~Ja jestem tym powodem~ Creek
~Jego bluza~ style
~Walentynki~ Bunny
~Miłosna gra~ Crenny
~List~ Staig
~Śnieżyca~ Twenny
[NSFW]~Zasady~ Crenny
~To było planowane~ Stenny
~Zazdrość~ Bunny
RP
~Droga~ Crenny
~Sen~ Crenny
~Sweter~ Crutters
[NSFW] Potrzebuję cię Kenny ~Crenny~
~Impreza dla par~ Crenny
Potwór ~Crenny~
Crenny ~bratnia dusza~

~Pocałunek prawdy~ kyman

594 16 23
By WOWciarka

"Żegnaj, moja miłości"

To były ostatnie słowa jakie król elfów wyszeptał czarnoksiężnikowi, ofiarowując pocałunek na czole kochanka, a następnie uciekając w popłochu, sekundy przed rozpoczęciem walki o kijek prawdy. Czerwony płaszcz elfa migotał w promieniach słońca za każdym jego pospiesznym krokiem, migotały też pojedyncze łzy spływające po policzkach chłopców. Jak utrzymać w tajemnicy związek pomiędzy dwoma różnymi klanami? I to jeszcze między dowódcami? Istna paranoja!

Eric uderzył nogą w najbliższy kamień, schował dłonie w kieszeniach i poszedł przez korytarze własnego zamczyska do swoich ludzi czekających na rozkazy. U jego boku znalazł się szybko paladyn Butters wypytując o plany odebrania kijka prawdy.

- Jakie są rozkazy, mój panie? - spytał, idąc przy lewym boku czarnoksiężnika. Jego granatowa peleryna unosiła się delikatnie na wietrze przy szybszych krokach. Butters był wśród chłopców tym najbardziej atakowanym ze względu na wygląd o wiele słabszego. Był też najmilszy i najbardziej ciepły wśród nich, co tylko intrygowało bardziej księżniczkę Kenny.

- Craig, Clyde i ty pójdziecie do elfów i ukradniecie ten cholerny kijek prawdy - zarządził dowódca, poprawiając swój kapelusz - Jeśli ktoś ma mieć kontrolę nad wszechświatem to tylko ja - powiedział widocznie skrzywdzony. Serce biło mu tak szybko, łzy zbierały się mu w oczach na samą myśl w jaki sposób Kyle się z nim pożegnał. "Żegnaj" zawsze znaczy "nie zobaczymy się już więcej", więc co mógł mieć na myśli w tamtej chwili król elfów? Nie chciał się więcej widzieć z Ericiem? To kwestia różnych klanów? Czy nie przeżywa tego tak jak on? A jeśli przeżywa, to czy płacze? Jak się musi w tej chwili czuć, planując natarcie na swojego ukochanego?

- Się robi, mój panie - skłonił się Butters i odbiegł gdzieś, gdzie powinien być w tej chwili. Cartman poprawił swoją pelerynę i wszedł do swojej sali tronowej, siadając na krześle. Tuż obok niego, usiadła księżniczka Kenny, najpiękniejsza białogłowa w całym królestwie (kliknij TUTAJ, aby zobaczyć więcej). Blondynka przyglądała się sobie w lusterku, poprawiając swoje warkocze i tiarę. Nie zwracała uwagi na czarnoksiężnika, dosłownie jej nie obchodził.

- Wyślij gołębia pocztowego - powiedział po długiej ciszy Cartman - Do Craiga, spytaj gdzie są.

- Mm mm mmf - odpowiedziała dumnie księżniczka i wyjęła z kieszeni telefon coś szybko wystukując. W całym królestwie przyszła wiadomość od księżniczki Kenny. Po niedługiej chwili przyszła druga wiadomość, zapewne od złodzieja na 10 poziomie i kompanii. Eric Wyjął swój telefon I odczytał obie wiadomości. Niewiele mu to dało, oprócz stracenia kilku sekund.

Odłożył telefon, a minuty zaczynaly się rozwijać w godzinę nudy. Księżniczka Kenny uciekła gdzieś z komnaty królewskiej, pewnie w poszukiwaniu paladyna, kilka razy przyszedł do nas barbarzyńca Tweek, pytając o przedmioty do treningu, a poza tym działo się absolutnie nic.

- Wasza wysokość - do sali wszedł złodziej Craig, chowając dłonie w kieszeniach - Elfy chcą negocjować, Clyde pilnuje, aby nie zmienili zdania. Wasza obecność jest szczególnie ważna, według elfów - mówił dalej monotonnie Craig, gdzieś uciekając już wzrokiem. "Moja obecność ważna?" Pomyślał Cartman, a do głowy wpadła mu tylko jedna osoba, która mogła tak powiedzieć. Kyle.

- Prowadź - odpowiedział czarnoksiężnik, wstając ociężale ze swojego tronu. Wyszli razem z komnaty, oślepiające słońce wpadło na ich twarze. Kiedy tylko przyzwyczaili się do zmiany oświetlenia, zaczęli widzieć więcej szczegółów królestwa. Księżniczka Kenny zauroczona, zakładała ramiona wokół szyi paladyna Buttersa, wysłuchując jego historii. Tweek uderzał pięściami o kukły, co na jakiś czas zwróciło uwagę Craiga. Trudno było jednak powiedzieć czy widok walczącego chłopca mu się podobał, budził zachwyt, a może obrzydzenie, nigdy nie okazywał tego co czuł w danej chwili. Twarz Craiga była zawsze nieopisanie spokojna, przerażająca wręcz.

Złodziej wyprowadził czarnoksiężnika z królestwa i zaczął go prowadzić na miejsce obrad. Kilka elfów trzymało wartę, kilka krzątało się gdzieś w środku wokół kijka, którego nikt nie śmiał dotknąć.

- Jesteście w końcu  - powiedział Stan, witając przybyłych w przejściu do namiotu, gdzie najwyraźniej czekał na nich Kyle - Król czeka na ciebie Cartman - powiedział rycerz, odsłaniając wejście do namiotu i dając wejść czarnoksiężnikowi do środka. Eric wszedł do namiotu, rozglądając się za znajomą, zieloną czapką, jednak to co zauważył, zupełnie przerosło jego oczekiwania.

Kyle leżał bokiem na długiej kanapie, jego rude włosy były potargane i rozjuszone w każdą możliwa stronę, a na nich leżała korona zrobiona z kilku gałązek. Król elfów wydawał się znudzony czekaniem, opierał policzek o dłoń, błądząc wzrokiem gdzieś po ziemi. Wzrok Kyla skupił się nagle na butach Erica, zaczął przejeżdżać leniwym wzrokiem po jego sylwetce, aż w końcu zatrzymał się na jego twarzy.

- Ile można było czekać? - spytał zniecierpliwiony i usiadł prosto na kanapie - Już byłem przekonany, że zupełnie nie przyjdziesz - przyznał, kładąc brodę na dłoni I odwracając wzrok - Tak trudno było ruszyć swoje tłuste dupsko z tronu? - spojrzał na Erica z tym błyskiem w oku, był gotów na jakąś większą kłótnie, miał tysiące argumentów przygotowanych tylko na tą chwilę. Wiedział jak kończą się ich kłótnie, oboje wiedzieli do czego miały prowadzić negocjacje i to ich jedynie nakręcało.

- W odróżnieniu do ciebie, nie uznają mnie za kalekę, więc nie noszą mnie na każdym kroku, Żydzie - odpowiedział Eric, a na jego ustach znalazł się dumny uśmiech. Położył dłonie na biodrach, a Kyle wywrócił oczami.

- Ty i twoje wieczne wyśmiewki z wiary. Już nawet Kreatywny pod tym względem nie jesteś - warknął i założył nogę na nogę.

- Spierdalaj, nie masz innych cech niż "jestem Żydem, nie wysmiewaj się z tego" To i nie da się z niczego więcej wyśmiewać - prychnął Cartman, przejeżdżając wzrokiem po Kylu, który tracił powoli cierpliwość.

- Ja nie mam innych cech!? Twoja jedyna cecha to pieprzenie jak jesteś lepszy we wszystkim, a tak naprawdę robisz nic! Zawsze siadasz na laurach, za coś czego nigdy nie zrobiłeś! - krzyknął Kyle, wstając z miejsca - Dlatego tym bardziej kijek nie powinien należeć do ludzi, każde z was to wstrętne świnie bez krztyny empatii i współczucia.

- I to ty akurat możesz to oceniać, tak? Kto ci w ogóle dał takie przyzwolenie? Znowu sam się mianujesz na kogoś ważnego, bez niczyjej wiadomości

- Bo tylko ja się na takie role zgłaszam, kretynie! - przerwał mu Kyle, podchodząc bliżej. Rudy chłopak był prawie głowę niższy od Cartmana co wyglądało dość zabawnie w tej chwili - Myślisz, że ktokolwiek chciał sprawować pieczę nad dobrem kijka prawdy? Nie! Zawsze na mnie spada odpowiedzialność przez takich jak ty i twój cholerny ród! Wszystko jest zawsze na głowie elfów, bo ludzie chcą tylko zlizywać śmietankę.

- To Elfy zawsze wszystko kradną ludziom, a nie na odwrót. Gdzie się nie obejrzysz, zawsze Twoi ludzie coś knują, kradną, nawet teraz chcieliście sobie przywłaszczyć kijek! Już ja wiem co próbujecie zrobić, nigdy się nie zmienicie, zawsze jesteście tacy sami, zawsze się wymigujecie - oponował Eric, wpatrując się z furią na kochanka - To my powinniśmy być prawowitymi posiadaczami kijka, zaslugujemy na to bardziej niż wy.

- A to z jakiej racji? - oparł dłonie na biodrach elf, ściągając ze sobą brwi i przyglądając się z uwagą czarnoksiężnikowi.

- Jesteśmy silniejsi niż jakieś tam Elfy - odpowiedział z dumą Eric.

- Ty...! - warknął przez zęby Kyle, rzucając się na chłopaka z rękami - Nie będziesz obrażać mojego rodu! - położył dłonie na jego szyi, wpatrując się w niego z furią - Nie będziesz nas obrażać, nie dam ci już więcej nikogo obrażać! Zamkniesz się raz na zawsze! - krzyczał na niego Kyle, Cartman odrzucił go jednak na bok i zawisł nad nim, złapał za jego nadgarstki i skradł z jego ust delikatny pocałunek.

- Bo ci żyłka pęknie, potworku - zaśmiał się Eric ciągnąc za policzek Kyla. Rudzielec odwrócił wzrok, był wciąż zły za taką obelgę. Cartman tylko się uśmiechnął, chwilę przyglądając się swojemu słodkiemu chłopakowi, któremu nie był w stanie się oprzeć tym bardziej kiedy był zły.

- Jesteś obrzydliwy - powiedział przez zęby Kyle, chwilę przed tym jak poczuł usta Erica na swoim policzku, czole, ustach... Powoli jego lodowa tarcza, która odgradzał się od Erica, topiła się pod ich delikatnym pocałunkiem, który nabierał powoli namiętności, wrażliwości, uczucia, furii która ich otaczała, wszystkiego co ich łączyło. Serce Kyla biło coraz szybciej, założył ręce wokół jego szyi, kiedy tylko poczul jak uścisk na nadgarstkach jest lżejszy I przyciągnął go bliżej siebie. Zrzucił kapelusz z głowy Cartmana i przejął inicjatywę w pocałunku. Chociaż nie było tego widać tak na codzień, to Kyle był w tym związku na górze częściej niż był Eric.

Ich pocałunek przypominał dalszy ciąg kłótni, ciche pomruki wydawały się krzykami, ale czy ktoś się tym przejmował? Byli zanurzeni we własnych marzeniach i szybko stamtąd nie mieli zamiaru wyjść, nie mieli zamiaru puszczać drugiego, dopóki nie zaczną się dusić sobą nawzajem. Mogłoby się wydawać, że to co robią jest jedynie konkurencją, kto dłużej wytrzyma bez oddechu w trakcie namiętnego całowania, i chociaż oboje przegrali w podobnym momencie, to tylko na ustach Erica znajdował się dumny uśmiech. Kyle odwrócił wzrok I położył dłonie na sinych ustach Cartmana, odsuwając go od siebie.

- Nie zmieniłem zdania na temat tego, że jesteś obrzydliwy - przyznał, praktycznie burcząc pod nosem.

- I nie zmieniasz mojego zdania, że Ci to nie przeszkadza w całowaniu czy byciu ze mną - przyznał Eric przez dłonie Kyla. Niższy chłopak zarumienił się mocniej.

- Pierdol się

- Z tobą? To już jest za nami - rzucił bez pomyślenia.

- Bo cię ugryzę jak nie przestaniesz takich pierdół pieprzyć - warknął król, uznając to za najbardziej możliwy w tej chwili sposób kary... To, że nieskuteczny to już inna bajka..

- Oh nie, zostanę ugryziony przez elfa, stanę się półelfem. Obelga - wywrócił oczami Eric, na co od razu oberwał po twarzy. Po krótkiej chwili napiętej ciszy, oboje wybuchli śmiechem

Continue Reading

You'll Also Like

63.3K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
16K 3.2K 34
Dzielili razem przeszłość, a marzenia sprawiły że ich drogi dość prędko się rozeszły po wejściu we wspólną relację. Po latach ponownie się spotykają...
53.3K 2K 44
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
3.8K 202 28
Lina to córka Tony'ego Starka (Iron Mana), która wprowadza się do Avengers Tower. W tym samym czasie do Avengers ma dołączyć Bucky, który staje się j...