South Park One Shot

By WOWciarka

11.5K 313 211

One shoty z south park, zajmę się shipami takimi jak: kyman style Crenny creek Bunny DOBRA PEŁNA SAMOWOLKA More

Zamówienia
~Prawda czy wyzwanie~ vol.2 multiship
~Pocałunek prawdy~ kyman
~All to myself~ Crenny
~Taniec~ Kyle x Mysterion
~Wiking też może kochać~ Henrietta x Kenny
~Ja jestem tym powodem~ Creek
~Jego bluza~ style
~Walentynki~ Bunny
~Miłosna gra~ Crenny
~List~ Staig
~Śnieżyca~ Twenny
[NSFW]~Zasady~ Crenny
~To było planowane~ Stenny
~Zazdrość~ Bunny
RP
~Droga~ Crenny
~Sen~ Crenny
~Sweter~ Crutters
[NSFW] Potrzebuję cię Kenny ~Crenny~
~Impreza dla par~ Crenny
Potwór ~Crenny~
Crenny ~bratnia dusza~

~Prawda czy wyzwanie~ multiship

1.2K 28 48
By WOWciarka

Stan i Kyle od jakiegoś czasu spędzają ze sobą strasznie dużo czasu. Siedzą u któregoś z domów całymi dniami. W szkole siedzą zawsze obok siebie, rozmawiają. Nie. Inaczej. Pochłaniają się się w rozmowie, zapominając o świecie. Chociaż ich rozmowy były głównie żartami, narzekaniem czy opowiadaniem o ich przeżyciach, ich rodzinach, to zawsze słuchali się z takim zainteresowaniem, jakiego nikt inny nie potrafił im podarować.

Byli w pokoju Stana, na łóżku, siedząc do siebie przodem i opowiadając swoje przeżycia związane z wchodzącym do kin filmem Terranca i Philippa. Ich rozmowę przerwał jednak głośny dzwonek telefonu Kyla. Chłopak szybko wziął komórkę w dłoń I otworzył aplikację z której przyszło powiadomienie

- Token pyta czy chcemy przyjść na imprezę - mruknął Kyle, opadając na tors Stana w zamyśleniu. Opłaca się teraz iść na imprezę? Niby jest piątek, jutro wolne, nie planował nic większego, co mogłoby mu w jakikolwiek sposób przeszkodzić w spędzeniu czasu z przyjaciółmi?

Kyle

- Dzisiaj? Czemu nie - mruknął Stan, otulając mnie ramionami w talii - Może być zabawnie - spojrzał na konwersację na moim telefonie i oparł policzek o moje rude włosy - Pewnie będzie alkohol, muzyka, dramaty, romanse. Możemy iść

- Napiszę, że przyjdziemy za dwadzieścia minut - odpowiedziałem, wystukując na klawiaturze telefonu odpowiedź na grupie. Reszta osób powoli akceptowała zaproszenie. Wyłączyłem telefon i spojrzałem na Stana. Chłopak spojrzał mi w oczy, na jego ustach znalazł się delikatny, niewymuszony uśmiech, a chwilę później nałożył mi na głowę moją zieloną czapkę, która nasunął mi na oczy - Stan! - zaśmiałem się, chcąc poprawić czapkę na głowie. Zanim jednak to zrobiłem, Stan złapał za uszy mojej czapki i przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta ze sobą w delikatnej czułości. Nie pierwszy, nie ostatni raz kiedy mnie całuje, chociaż przyznaję, że za każdym razem zwala mnie zupełnie z nóg. Jego usta są szorstkie, ale zawsze ciepłe, a jego pocałunki są pełne pasji, uczucia. Kiedy tylko się odkleja, czuję pragnienie o więcej, nie chcę aby tak szybko się skończyło coś tak pięknego i chociaż zdaję sobie sprawę, że musimy niedługo wyjść to wciąż pozostaję w cichym oniemieniu, nie jestem w stanie przez długa chwilę, nawet się poruszyć.

- Teraz możemy iść - odpowiedział, poprawiając mi czapkę i posyłając tak czuły uśmiech, że serce zaczęło mi się po prostu topić ze szczęścia. Pokiwałem głową I zacząłem wstawać z łóżka. Nogi miałem jak z waty, a myśli dopiero teraz zaczęły mnie uderzać. Szybko pokręciłem głową.

Zeszliśmy po schodach, ubraliśmy swoje kurtki i wyszliśmy. Kiedy tylko otworzyliśmy drzwi, nasze twarze spotkały się z lodowatym powietrzem South Park. Stan zamknął za nami drzwi i zaczął rozmowę o tym co może dziać się na imprezie u Tokena. Zaczęliśmy od tego kto mógłby przyjść, kto na pewno będzie, co będzie do jedzenia, picia, w co na pewno zagramy. W pewnym momencie rozmowy, zauważyłem jak różowe i pewnie zmarznięte ma dłonie.

Nie chciałem mu o tym mówić, więc bez słowa wziąłem go za dłoń I włożyłem ją do swojej kieszeni splecioną ze swoją. Spojrzałem gdzieś przed siebie, udając że to nic wielkiego.

- Dzięki, stary - uśmiechnął się Stan - Wracając do tematu, myślę że tym razem przyjdą też dziewczyny. Skoro będzie tam Clyde, to będzie też Bebe, a z Bebe będzie Wendy - zaczął wymieniać wyliczając gości.

- Czyli wszyscy w komplecie - skomentowałem, widząc jak zbliżamy się do domu Tokena. Przeszliśmy przez furtkę i zapukaliśmy do drzwi domu. W środku rozkręcała się impreza, a przynajmniej tak było słyszeć. Na głośnikach leciało "Beggin", więc wszystko dopiero się zaczynało.

Drzwi otworzył nam brunet z szerokim, flirciarskim uśmiechem, najwidoczniej mając nadzieję na to, że przyszły kolejne panie. Kiedy nas zauważył, uśmiech mu zszedł, obrócił się w stronę tłumu

- STAN I KYLE PRZYSZLI - krzyknął w tłum ludzi, a chwilę później zatonął gdzieś wśród dziewczyn. Wszyscy pili tak, jakby jutra miało nie być. Istny klimat Stana, nie ma co.

Weszliśmy do środka, zamykając za sobą drzwi i podeszliśmy do baru gdzie operował przez jakąś chwilę Kenny. Nie zamierzaliśmy mu przeszkadzac, nalaliśmy sobie do szklanek alkoholu rozcieńczonego z sokiem i zatopiliśmy się w tłumie

Trzecia osoba

- ..Więc wtedy powiedziałem jej, że to tylko skarpetka! - uśmiechnął się dumnie Kenny kończąc najwyraźniej jakąś historię, a jego kilkuosobowa widownia wybuchła radosnym śmiechem. Blondyn rozlał kilka drinków do kieliszków, rozdał je, a ostatni podsunął do siedzącego przy barze, przygnębionego Buttersa, który najwyraźniej nie za bardzo słuchał zabawnej historii.

Kenny oparł się ramionami o bar I przechylili głowę na bok, aby spojrzeć na twarz Buttersa. Prawdopodobnie płakał

- Leo - delikatnie pogładził chłopaka po dłoni i odgarnął mu włosy za ucho. Butters jednak nie patrzył, odwracał wzrok - Spójrz na mnie - poprosił, podchodząc do niego I siadając obok. Mały blondynek w końcu zebrał się na odwagę i spojrzał w zielone oczy chłopaka. Serce mu drżało, biło coraz szybciej, obawiał się wszystkiego co czuł, co go otacza, co się działo - Chcesz się przytulić? - spytał cicho, a błękitnooki, zapłakany blondynek pokiwał głową.

Ciepłe, silne ramiona, większy od niego samego tors otoczył w mocnym uścisku ciało Buttersa. Mniejszy złapał mocno za białą koszulkę Kennego i schował w niej nos. Serce biło mu jeszcze szybciej, a łzy ustały.

- Dzięki Kenny - szepnął Butters powoli puszczając koszulkę chłopaka. Uścisk jednak jeszcze długo nie ustawał - Ken? - spytał zdezorientowany Leo, patrząc na blondyna. Kenny powoli popuszczał uścisk i wziął kieliszek stojący na blacie wypijając całą jego zawartość. "Na Hamburery... Czemu nawet w takim podpitym, nie wiadomo jakim stanie, jest taki... Potrafi być dalej sobą, w takim opanowaniu, gdzie wypił już z sześć kieliszków! Czemu ma tak mocną głowę? Jak on to robi?". Butters postanowił spytać o to młodego McCormicka, a raczej... Wskazać na fakt, że powinien być do tej pory pijany - Kenny, jesteś pijany - szepnął do niego, patrząc w jego zielone oczy. Kenny zmrużył oczy, łapiąc ostrość i uśmiechnął się szeroko

- Nie jestem, ty jesteś po prostu - zbliżył ich twarze bardzo, ale to bardzo blisko, patrząc mu głęboko w oczy. Czuli własne oddechy na ustach, ciepło bijące z ich ciał, a może to pp prostu wyobraźnia Leo płatała figle? - Rozmazany - mruknął, delikatnie kładąc dłoń na jego policzku. Najwidoczniej ten jeden, ostatni drink, był drinkiem za dużo. Czuć było od niego delikatny zapach wódki, ich usta milimetry od siebie, wzrok skupiony na drugiej osobie i jakkolwiek klasycznie, typowo do sytuacji to zabrzmi... Butters pragnął w tej chwili, aby Kenny....



Otrzeźwiał i był chociaż w ⅛ wsparciem dla niego na tej cholernej imprezie, zboczeńce.

- Ludzie chodźcie! Zagramy w butelkę! - krzyknął na cały głos Token, usadzając wszystkich w okręgu. Chociaż większość już ledwo siedziała i była we własnym świecie, bawiąc się świetnie we własnym towarzystwie. Ktokolwiek byl jeszcze w stanie, usiadł razem z resztą w gronie, a na samym środku położona została pusta butelka po piwie, która szybko poszła w ruch. Zatrzymała się dokładnie na Kennym, który z całych sił starał się usiedzieć prosto, patrząc na zatrzymaną butelkę.

- Wyzwanie - odpowiedział, nawet nie czekając na pytanie. Słychać było szepty, ustalenia, aż w końcu padł decydujący głos gospodarza imprezy.

- Uznaliśmy, że najlepszym dla ciebie wyzwaniem będzie wybranie kogoś z najlepszym... - spojrzał nie do końca pewien na Clyda

- Tyłkiem - dokończył zdanie Clyde z dumnym uśmiechem, mając na myśli za pewne że blondyn wybierze któraś z panien.

- A potem wzięcie tej osoby do siebie na kolana - skończył mówić wyzwanie Token, a Kenny z uwagą wysłuchiwał każdego słowa które było rzucone w jego stronę. Pokiwał głową I rozejrzał się z uwagą po pomieszczeniu.

- Kyle? - spytał, a cały pokój zdziwiony chciał krzyknąć wielkie "Co!?", wszyscy brali do płuc powietrze łapczywie, a Kenny jedynie dokończył rozpoczęte zdanie - Przesuń się, bo Butters mnie jeszcze nie usłyszy przez ciebie - w tym momencie osoby z pokoju wydały z siebie wydech ulgi, oprócz kilku dziewczyn, które oburzone fukały pod nosem - Butters, chodź tutaj - zarządził, czekając aż mniejszy blondynek ruszy się z miejsca. Chłopak powoli wstawał, rozejrzał się po ludziach, którzy wpatrywali się na jego cztery litery. Zaczął ocierać o swoje kłykcie ze sobą, stresował się będąc w centrum uwagi. Podszedł do Kennego I dość niepewnie usiadł mu na kolanach, czując jak jego ramiona otulają go mocno w talii. Czuł jak płonie na policzkach, czuł wzrok wszystkich na sobie, słyszał ich oceniające myśli, a to nie pomagało w utrzymaniu chociaż krztyny spokoju - Leo, oddychaj - starał się pomóc Kenny, kładąc głowę na jego ramieniu.

Butters

Schowałem twarz w dłoniach, biorąc głębokie oddechy, starałem się o tym wszystkim nie myśleć. To byłoby łatwiejsze gdyby nie czułe, ciepłe usta Kennego, które starały się na swój sposób odwrócić moją uwagę od problemów świata. Jego usta... Błądziły tak delikatnie, tak czule po moim karku i szyi. Po chwili czułem coś bardziej mokrego, bardziej zdecydowanego. Ciarki przechodziły mnie po ciele, to było tak dziwnie miłe uczucie.

Poczułem jak jego dłoń wślizguje się pod moją koszulkę, delikatnie błądzi pod moim podbrzuszu, zbliża się do klatki piersiowej, zjeżdża do granicy spodni, coś próbuje osiągnąć.

- Ken - szepnąłem, spoglądając na pijanego chłopaka - Twoja kolej kręcić butelką - dodałem, starając się odsunąć od jego pieszczotliwych ust. Blondyn odkleił się, wyglądając trochę tak, jakbym wybudził go z naprawdę pięknego snu. Po chwili zakręcił butelką, cierpliwie odczekał aż się zatrzyma na Stanie i rzucił normalne pytanie.

- Prawda czy Wyzwanie?

- Prawda - odpowiedział Stan. Nie dziwię mu się. Wyzwanie od McCormicka mogłoby się równać ze śmiercią przez wstyd.

- Wyznasz w końcu Kylowi, że coś do niego czujesz czy dalej będziecie się kurwa bawić w kotka i myszkę, pieprząc bez końca jacy to z was przyjaciele? - spytał Kenny widocznie poirytowany samym pytaniem. Stan odwrócił wzrok gdzieś w dal, nie był chyba gotów na takie pytanie. Na Hamburery... Nie dziwię mu się, biedny. Kyle pewnie dowiedział się o jego uczuciach dopiero teraz, w tak niezręczny sposób - Posłuchaj - zaczął swój wywód Ken - Trzymaliście się za ręce?

- Tak - przyznał bez wahania Stan.

- Rozmawiacie, przytulacie się bez końca - wymieniał Kenny - Raz widziałem nawet jak się całujecie przy szafkach - oparł brodę o moje ramię I nadął dolną wargę, która od jakiegoś czasu miał ze srebrnym kolczykiem w kształcie okręgu - Jeśli uprawialiście seks to już nic was nie powstrzymuje od tego, aby wyznać sobie tą miłość - w tym momencie nastała głębsza cisza. Kyle i Stan mocno się rumienili odwracając wzrok od siebie. Chwila, czy oni... - Stan, spaliście ze sobą? - Kenny zadał pytanie, które nawijało się w tej chwili każdemu na język.

- ...Tak - odpowiedział po chwili Stan, a Kyle wpatrywał się zacięcie w ścianę.

- Na litość boską - warknął Ken - I żadne z was nawet nie pomyślało, że to może jest moment na wyznanie sobie uczuć? - pokręcił głową I po chwili zanurzył nos w mojej szyi. Znudziła go ta rozmowa, haha. Szkoda tylko, że musi to okazywać akurat w taki sposób, że gryzie moją szyję tak przy wszystkich.

Starałem się skupić pomimo wszystko na sytuacji, która zaraz miała się wydarzyć. Stan wyciągnął dłoń do Kyla, spojrzał na niego. Kyle wziął głęboki wdech, obrócił się przodem do Stana i spojrzal mu w oczy

- Kocham cię, stary - szepnął Kyle, pewnie mówiąc co tylko ślina na język mu rzuciła - Ale tak... Kocham Kocham, ponad super najlepszych przyjaciół, bardziej niż byłbym w stanie opisać, ja- - jednak nie dane było mu dokończyć, usta Stana splotły się z jego ustami w delikatnej czułości pocałunku. Rozległ się wiwat, a mi było coraz trudniej skupić się na czymkolwiek.

Usta Kennego zbliżały się do mojej czulszej części ciała, uszu. Jego ciepły oddech pieścił je delikatnie, a jego usta zaczepiały o płatek lewego ucha. Zdradliwy pomruk opuścił moje usta, a wszelkie ruchy Kennego na chwilę się zatrzymały.

- Leo? - spytał cicho Ken, przyciągając mnie bardziej do siebie - Wiesz jak strasznie mnie nakręcasz, prawda? - jego dłoń zjechała na moje udo - I jak bardzo- - nie dałem mu dokończyć, zakrywając mu usta dłonią. Czułem jak płonąłem w rumieńcach, czułem jak wrednie się do mnie uśmiechał, jak zbliżał się do mnie, jak chce zniwelować przestrzeń między nami i choćbym chciał go odepchnąć, to nie byłem tak silny - Mm mm mmm - wymruczał przez moje dłonie, wzmagając we mnie ilość wspomnień kiedy pomarańczowa parka z którą nawet teraz się nie rozstawał, była dla niego na tyle za duża, że tłumiła wszystkie jego słowa.

- Przynajmniej zaczekajmy do połowy gry, proszę - szepnąłem do niego I zabrałem dłoń z jego ust.

- Niech będzie - mruknął I oparł głowę o moje ramię. Musieliśmy ominąć chyba ze dwie kolejki, skoro w tej chwili Bebe tańczyła na środku, zdejmując z siebie marynarkę i szpilki, a następnie siadając koło Wendy. Clyde wpatrywał się w nią z takim zafascynowaniem, podjaraniem, ekscytacją. Nic dziwnego, był kobieciarzem, a głównym jego zainteresowaniem była właśnie blondynka. Butelka poszła w ruch i zatrzymała się na spokojnym jak zawsze Craigu. Jego stoicki wzrok powędrował z butelki, aż na blondynkę siedzącą nieopodal.

Trzecia osoba

- Wyzwanie, nie jestem ciotą - zarządził Craig bez zastanowienia i oparł się dłońmi o ziemię. Bebe chwilę się naradzała z przyjaciółkami, po czym szeroko uśmiechnęła zamyślona.

- O tym się przekonamy - zapewniła dziewczyna, odchrząkując - To wyzwanie nie jest jakoś specjalnie trudne, ale będzie świadczyło o wszystkim co się dzieje, działo i będzie dziać. Pamiętasz pewnie całą tą dramę z tobą i Tweekiem?

- Nie podoba mi się dokąd dążysz - przyznał monotonnie Craig, przyglądając się z uwagą blondynce.

- I pamiętasz jak cię przyłapałam na sam wiesz czym z sam wiesz kim - ciągnęła dalej dziewczyna, a wzrok Craiga wypełnił się furią.

- Bebe - warknął przez zęby. Tweek wydał z siebie spanikowane "gAh" widocznie stresując się sytuacją, wpatrywał się w Craiga zmartwiony, a może też trochę zazdrosny?

- Więc twoim wyzwaniem będzie wziąć sam wiesz kogo i dokończyć sam wiesz co, tak jak wam przeszkodziłam w szkole. Niech każdy zobaczy ile ich ominęło - uśmiechnęła się niewinnie Bebe, machając rzęsami w udawanym zawstydzeniu.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Witajcie
To ja
WOW
A to shot z south parku!
Nie wiem za bardzo co o nim myśleć, ale podoba mi się całkiem jak na razie???
Postaram się niedługo wstawić też drugą część!
Wiem, że takie trochę rzucanie perspektywami i trochę mocno typowo
Aaaaleeeee z czasem pewnie się to poprawi
Do następnego😘❤

Continue Reading

You'll Also Like

78.2K 3K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
920K 101K 124
Wiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystk...
7.3K 515 41
- Wiedziałaś? - zapytał marszcząc brwi. - Lloyd ja - zawachałam się. Nie miałam pojęcia co mu powiedzieć. Miałam przecież być z nim szczera. - No ta...
12.9K 771 21
Rosalia Gonzalez ma wszystko, czego pragnęła. Cudownego chłopaka, z którym planuje przeprowadzkę do Madrytu, świetnych przyjaciół, i super pracę w ka...