Wei Ying's Destroyed Heart ||...

By Amari_Calico-Caat

24.4K 2.4K 309

Autorka zmieniła to, co wydarzyło się w świątyni, zapraszam na jej wizję tej historii! Ten zły wygrał, a Wei... More

1: W którym momencie wszystko poszło nie tak?
2: Tylko jak?
4: Prawda i kłamstwa
5: Czas na poszukiwania
6: Jiang Cheng poznaje prawdę
7: Śmierć Głównego Kultywatora
8: Zły czas Wei Yinga
9: Odpowiedź na prośbę Lan XiChena
10: Pierwszy poranek Wei Yinga, nigdy więcej się nie spóźnij
11: Bądź na bieżąco
12: Konsekwencje nie używania Demonicznej Kultywacji
13: Starszy Lan staje w obliczu trudnych prawd
14: Wei Ying atakuje prawdą.
15: Koszmar Lan Zhana.
16: Dlaczego mam się przejmować tym, co się z tobą dzieje?
17: Gdzie był przez cały ten czas Wen Ning?
18: Wei Ying ujawnia swój prawdziwy ból.
19: Czy Wei Ying może kiedykolwiek znów zaufać?
20: Wei Ying może uwierzyć?
21: Wei Ying zagubiony we własnym śnie.
22: Wei Ying wyznaje prawdę Lan Zhanowi.
23: Wen Ning przybywa do Zacisza Obłoków.
24: Stary dom ma nowych mieszkańców
25: Dobrze, który z nich chroni Wei Yinga?
26: Początek czasów oddanego życia
27: Spowiedź SiZhueia
28: SiZhui manipuluje sytuacją bez kłamstw.
29: Spotkanie
30: Co mógł powiedzieć Jiang Cheng?
31: Formalne i swobodne tytuły

3: Czas zostawić wszystko za sobą

605 70 17
By Amari_Calico-Caat

Wei Ying spojrzał na krew na swoich palcach po tym, jak wytarł usta i podbródek... nie było jej tak dużo, jak się spodziewał.

Kiedy kultywator jest narażony na tak wielkie cierpienie i ból emocjonalny, lub gdy jego ciało zostało poważnie nadwerężone, krew zbiera się w płucach i jeśli ta zła krew nie zostanie wydalona, ​​może zaszkodzić lub zabić kultywatora.

Jednak po ponownym wyrzuceniu, Wei Ying nie pozwolił im zobaczyć bólu, który mu sprawili, ryzykując trwałe obrażenia, a nawet śmierć.

Wolałby zaryzykować śmiercią, niż pokazać im cokolwiek z bólu, który targał całym jego ciałem.

Kiedy upadł pod drzewem, przypomniał sobie, że najpierw zginęli jego rodzice i zostawili go, a potem mieszkał na ulicach, nienawidzony i maltretowany przez wszystkich, nawet spuszczali na niego swoje psy. Nawet kiedy zabrano go do Przystani Lotosów, Madam Yu maltretowała go jej biczem i w końcu... nawet Jiang Cheng się go pozbył... raz za razem był odrzucany.

Jednorazowy.

Tym był dla wszystkich.

Czy nie udowadniał raz za razem, że będzie chronił słabych i niewinnych, chronił tych, którzy byli krzywdzeni bez powodu?

Czy nie udowodnił w końcu swoich prawdziwych intencji, kiedy padł na śmierć, aby uratować tych wszystkich, ale przede wszystkim, aby powstrzymać Lan Zhana przed upadkiem i śmiercią razem z nim?

Co jeszcze musiał zrobić, żeby się wykazać?

Wszyscy używali go tylko dla jego darów, mocy, zdolności... jego siły do ​​opanowania Demonicznej Kultywacji... Potem po prostu go wyrzucili...

Nie, było gorzej.

Nazwali go złym za używanie Demonicznej Kultywacji, ale jednocześnie wszyscy używają jego wynalazków, które były możliwe tylko dzięki Demonicznej Kultywacji.

Czy nie używali przez cały czas Flag Przyciągających Dusze?

Czy nie używali też kompasu?

Czy była tam choć jedna Sekta, która nie czerpała z niego korzyści, używając Demonicznej Kultywacji.

Bolało, że go wykorzystują i odwracają się do niego plecami.

Jednak najbardziej zranił go Lan Zhan... ten człowiek uwierzył we wszystko, co mu powiedziano i nawet nie dał mu czasu na wyjaśnienia.

Ta jedna zdrada była najbardziej bolesna w jego życiu.

Gdy na jego serce znów pojawiły się pęknięcia, kolejny haust krwi wylądował na ziemi.

— Będę cię nienawidził... Będę cię nienawidził... Będę cię nienawidził. — Mamrotał niczym mantrę, wbijając te słowa coraz głębiej w serce. — Będę. Cię. Nienawidził.

Z powrotem w Zaciszu Obłoków XiChen spojrzał na swojego brata. — WangJi, czy jesteś wystarczająco zdrowy, aby móc stać tak długo? — Jednak wszystko, co otrzymał, to spojrzenie tak przepełnione smutkiem i zdradą, że bolał go sam ten widok... zanim jego brat odwrócił się i poszedł do swojego pokoju.

Lan Zhan wszedł bez pomocy do swojego pokoju i upadł na łóżko z nienawiścią wypełniającą jego serce.

Po raz pierwszy w życiu wiedział, co to znaczy naprawdę, prawdziwie nienawidzić kogoś do głębi serca.

Jak mógł dać się tak oszukać temu człowiekowi?

Dlaczego wpuścił go do swojego serca?

Jakim cudem nie przejrzał jego gry?

Łzy napłynęły mu do oczu i spłynęły gęsto po twarzy.

— Dlaczego? — Mruknął, zwijając się w ciasny kłębek, cicho płacząc. Był tak głupi, że zakochał się w potworze takim jak Wei WuXian. — Nigdy ci nie wybaczę.

Od tego dnia Lan Zhan nie opuszczał swoich pokoi przez prawie sześć miesięcy, nigdy nie odezwał się ani słowem, nawet do swojego brata czy wujka... nawet gdy jego rodzina namawiała go, by zapomniał o zdradzie Wei WuXiana, umysł Lan Zhana był wypełniony aż po brzegi tym, co się stało.

Gdy Lan Zhan opuścił salę, Cheng westchnął głęboko, tylko po to, by poczuć rękę na swoim ramieniu.  — Pomyśleć, że przez jakiś czas naprawdę wierzyłem w to co powiedział ten trup.

— To znaczy? — XiChen patrzył, jak Jiang Cheng wpatruje się w drzwi.

— Zanim opuścili Przystań Lotosów, ten trup powiedział mi, że... Ten zdrajca umieścił we mnie swój złoty rdzeń jako zamiennik po stopieniu mojego. Teraz wiem, że BaoShan SanRen musiała naprawić mój własny.

— Prędzej uwierzę, że BaoShan SanRen naprawiła twój rdzeń, niż w to, że każdy mógł go usunąć i umieścić w innej osobie.

— Tak... ale... Nadal czuję się zniesmaczony na samą myśl o wyobrażeniu sobie jego, robiącego kiedykolwiek taką rzecz. Gdyby nie moja obietnica wobec ciebie, ten Demoniczny Kultywator nie wyszedłby stąd żywy.

Godzinę później XiChen podniósł wzrok znad zwoju, który aktualnie czytał, gdy Jin GuangYao wszedł i usiadł na poduszce.

— Czy to brzmi wystarczająco dobrze? — Wręczył zwój ze swoim tradycyjnym uśmiechem.

— ... — XiChen spojrzał na list i przeczytał go na głos.

— Do wszystkich Przywódców Sekt, Spadkobierców i uczniów. Do wszystkich Kultywatorów. To jest informacja dla wszystkich o formalnym usunięciu Demonicznego Kultywatora, Patriarchy Yiling, Wei WuXiana. My, członkowie Sekty Gusu Lan, prosimy wszystkie Sekty o przyłączenie się do odwrócenia się plecami do tej osoby; jeśli przyjdzie do ciebie, zamknij oczy. Jeśli spróbuje z tobą porozmawiać, nie słuchaj. Jeśli spróbuje czegokolwiek z Demoniczną Kultywacją... wyeliminuj go w każdy możliwy sposób. Nie zatrzymuj ręki, bo nie wiemy, czy użyje jej do czegoś złego. Jednak wolelibyśmy, aby ten przestępca żył swoim życiem, jakkolwiek długo będzie żył, sam, bez nikogo przy jego boku lub za plecami. Prosimy, aby nikt nie szedł za nim tylko po to, by go zabić. Jego karą od nas jest żyć samotnie i nieszczęśliwie.

— Czy to brzmi w porządku, czy mam...

— Nie, jest doskonałe. — XiChen nałożył pieczęć na dokument i oddał go. — Jeżeli zrobisz co najmniej pięćdziesiąt, umieszczę swoją pieczęć na każdym z osobna... WangJi nie wyjdzie ze swojego pokoju ani nie porozmawia ze mną ani wujkiem. To wina tego człowieka... ten człowiek zasługuje na życie w samotności. Dla kogoś, kto w ogóle nie może znieść samotności, jest to dla niego odpowiednia kara.

— Zgadzam się... Nie mogę uwierzyć, że udało mu się oszukać wszystkich swoimi kłamstwami i uśmiechami. Manipulował wszystkimi... ale nikim bardziej niż Lan WangJim... twój brat dobrowolnie przyjął te uderzenia... Trzydzieści trzy... blizny, które nosi na plecach, są niczym w porównaniu z tym, co teraz czuje jego serce... Biedny Lan WangJi.

— Dziękuję A-Yao, wiem, że mogę ci ufać i nigdy nie będziesz postępował tak, jak on.

— Daję słowo; Nigdy nie byłbym taki jak on... Czy nie masz nic przeciwko, abym został na chwilę, chcę tylko zobaczyć na własne oczy, że nie próbuje wrócić?

— Oczywiście, że możesz.

Przez pierwsze sześć tygodni swojego nowego życia w samotności Wei Ying wędrował tam, gdzie zabrały go jego nogi. Ani razu nie myślał nad celem. Zależało mu tylko na tym, aby być daleko od miejsc, które znał.

Zabijał zaciekłe zwłoki.

Pozbywał się upiorów.

Każda bestia na jego drodze została zniszczona bez litości.

Na początku robił to, aby zarobić wystarczająco pieniędzy, by móc zatrzymać się w gospodzie, gdyby tylko chciał.

Jedyną stałą rzeczą w jego dniach i nocach było podnoszenie ręki, by otrzeć łzy, które prawie nigdy nie ustały.

Były noce, kiedy nie spał.

Były noce, kiedy budził się z krzykiem opuszczającym jego gardło, zanim zdołał go powstrzymać.

Bywały poranki, że prawie zrywał się na równe nogi i uciekał z okolicy przed bólem w sercu.

Były poranki, w których nie był w stanie zrobić nic innego niż po prostu leżeć tam, gdzie był i nie ruszać się z powodu całkowitej pustki, która wypełniała jego serce.

Było tak wiele dni, że po prostu stawiał jedną nogę przed drugą, nie wiedząc, dokąd idzie, i kompletnie się tym nie przejmując.

Dopóki się poruszał, jego umysł był odrętwiały i nie pokazywał mu obrazów z jego koszmarów.

Wiele razy widywał grupę ludzi, odwróconych i zmierzających w innym kierunku ze słowami 'udawaj, że nie istnieją, bo od tej chwili zrobią to samo z tobą' odbijającymi się w jego umyśle. 'Jesteś niewidzialny.' Więc bądź niewidzialny tak bardzo, jak tylko możesz.

— Ludzie nie istnieją i ja też nie. — Wymamrotał, po raz kolejny odwrócił się i odszedł od trzech mężczyzn w fioletach i czterech w biało-niebieskich szatach, którzy rozbijali obóz na noc.

Każdego wieczoru, zanim położył się spać, medytował z tylko jedną myślą w sercu.

'Nienawidzę HanGuang-Juna.' Powtarzał w kółko, ale te słowa...... tak naprawdę nigdy nie zapadły w jego sercu.

Każdego ranka, jeśli nie uciekał przed koszmarami, powtarzał tę samą medytację.

W sumie przez pierwsze dwa miesiące przebywał w miastach lub wioskach tylko pół tuzina razy.

Ludzie za dużo mówili.

Ludzie chcieli, żeby z nimi rozmawiał.

Ludzie za dużo się śmiali.

Ludzie chcieli, żeby z nimi się śmiał.

Ludzie za dużo piją.

Ludzie chcieli, żeby z nimi pił.

Ludzie za dużo jedzą.

Ludzie chcieli, żeby z nimi jadł.

Ludzie za dużo patrzą.

Ludzie chcieli, żeby na nich patrzył.

Ludzie chcieli, żeby...

Ludzie chcieli...

Ludzie...

.........Ludzie!

............Zbyt wielu ludzi!!!!!

Jednak jedyne, co chciał zrobić, to pozbyć się problemu i po prostu odejść, aby oddalić się od nich w błogą ciszę niezamieszkanego świata.

W tym miejscu nikt nie mieszkał.

W tym miejscu panowała cisza.

To miejsce było spokojne.

To miejsce było ciche.

To miejsce było... wyludnione.

Jedynym powodem, dla którego udał się teraz do jakiegokolwiek miasta lub wioski, było kupić trochę jedzenia, a następnie odejść.

Ale to stawało się coraz rzadsze, ponieważ coraz bardziej żył z dala od ziemi zamieszkanej.

Tak było łatwiej.

To była zdecydowanie łatwiejsza droga.

Łatwiejsza.........

Westchnienie było jedynym dźwiękiem w lesie, który wydobył z siebie po medytacji przed snem.

Dlaczego to nie działa?????????

Dlaczego nie czuję, jak moje serce nienawidzi tego człowieka????????????

Dlaczego nie mogę go nienawidzić??????????

Wyrzucił mnie jak wszyscy.

Nienawidzi mnie jak wszyscy.

Odwrócił się do mnie plecami, jak wszyscy.

Dlaczego nie mogę go po prostu już znienawidzić...... jak wszystkich.

Wei Ying przechylił się do jednego ze swoich boków i odkaszlnął krwią.

Ocierając brodę, rozejrzał się wokół. Za każdym razem, gdy medytował i wciskał tę nienawiść do HanGuang-Juna w swoją duszę, po prostu kaszlał krwią. Tak samo było od tego pierwszego wieczoru, kiedy medytował z tego samego powodu.

Z frustracji otworzył usta i wydał z siebie mrożący krew w żyłach krzyk tak głośny, że zwierzęta dookoła popędziły w nieznane.

Więc, zaczął mało spać, mało jeść i prawie wcale nie mówić, ale odkąd opuścił Zacisze Obłoków, nie wypił nawet ani jednej czarku alkoholu, by zdusić ból lub wspomnienia ich zdrady... po prostu chciał trzymać się z daleka od wszystkich.

Pewnego dnia dostrzegł z daleka, że grupa ludzi kuliła się ze strachu przed jednymi dzikimi zwłokami. Właśnie wtedy zdał sobie sprawę, że nie potrzebuje ani nie chce ich pieniędzy.

Potrafi polować i zbierać wszystko, czego potrzebuje w dziczy.

Nie potrzebował już ludzi do przetrwania.

Czy mógłby po prostu zostawić ich na pastwę losu... w taki sposób wszyscy o nim myśleli, więc dlaczego miałby się nimi przejmować?

Dlaczego nie może po prostu odwrócić się i pozwolić im wszystkim umrzeć?

Nie ma obowiązku nic robić.

Ludzie go nie chcą.

On nie chce ludzi.

Może po prostu zostawić ich na pastwę losu.

W dole doliny starszy mężczyzna z małej rodziny próbował odeprzeć dzikie zwłoki mieczem, który nie był używany od wielu lat, ale wiedział, że nie ma wyboru, jeśli chce ocalić swoją rodzinę. — Biegnij... biegnij do miasta i ratuj się. Zostanę i odwrócę jego uwagę.

— Ojcze... nie, zostanę i... Ah... puść mnie. — Krzyknął, gdy matka złapała go za kark i już miała uciekać, by się zatrzymać, gdy czarna chmura przebiegła obok i jednym ruchem zabiła dzikiego trupa.

— Dziękuję, jak możemy ci się odwdzięczyć? — Matka prawie płaszczyła się u stóp młodego mężczyzny.

— Nie kłopocz się.

Zmarszczyła brwi, słysząc pustkę w jego głosie i stan, w jakim był mężczyzna. — Ale...

— Idź dalej. — Wei Ying już miał odejść, ale chłopak złapał go za ramię. Instynktownie go odepchnął. — Nie dotykaj.

— Przepraszam za mojego syna, chodzi tylko o to, że chcemy ci się odwdzięczyć za uratowanie nas.

Wei Ying zauważył coś zwisającego z pasa ojca... metalową maskę, która zakrywała całą twarz. Przedstawiała twarz bez wyrazu, twarz zamrożoną bez emocji, taką jakie powinno być jego serce. — Maska. — Szczerze mówiąc to cud, że łzy ustały na tyle długo, że nie wypłynęły.

— Jeśli to wszystko, czego sobie życzysz. — Mężczyzna przekazał maskę, którą młodzieniec umieścił na swojej twarzy, a następnie zniknął, prawie tak, że nie widzieli kierunku, w którym biegł.

Mężczyzna.

W metalowej masce.

_____________________________________________________________

No witam! Nie zatrzymuję się!

Tutaj macie zdjęcie maski Wei Yinga! Wybaczcie, że ze znakiem wodnym, ale miałam do wyboru to, albo w koszmarnej jakości. Postawiłam na znak wodny.

Pamiętacie o motywującej gwiazdce!

08.12.21       20:55

Continue Reading

You'll Also Like

40.9K 2.2K 62
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
295K 10.1K 59
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...
143K 3.9K 172
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
32.9K 2.1K 72
"Do cholery obudź się bo cię walne", prawie że krzyknął potrząsając chłopakiem. Młodszy zaczął kaszleć po czym otworzył lekko oczy na co starszy odet...