Zimna S Odwilż

Da JustynaChrobak1985

1.1K 41 5

Przeżywając osobistą tragedię Malwina odkrywa coś, co na zawsze zmieni jej życie. Kiedy myśli, że już nic now... Altro

Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV

Rozdział V

78 2 0
Da JustynaChrobak1985

Pierwszy tydzień upłynął jej z zawrotną prędkością. Najpierw obdzwoniła wyszukanych przez internet specjalistów, by pomogli jej z podstawowymi rzeczami. Sprawdzenie instalacji, drobne naprawy, sprawdzenie sprzętu, nawet dwuosobowa firma sprzątająca, która zrobiła jej piękny porządek w całym domku. Porządek zrobiony przez Sebastiana był powierzchowny, ona natomiast chciała by wszystko od góry do dołu zostało wyszorowane i pozbawione kurzu. Prace trwały pełne trzy dni. Nie zamierzała w tym miejscu nic remontować i wymieniać, chciała po prostu by było tam bezpiecznie, czysto i przyjemnie. No i ciepło, ale to już była inna sprawa.

Zadzwoniła do składu drewna mieszczącego się w sąsiedniej wsi i poprosiła o dostawę, ze specjalną prośbą o małe kawałki gotowe do kominka. Na szczęście się udało i następnego dnia dwaj potężnie zbudowani panowie przyjechali, zrzucili zamówioną ilość drewna na podjazd, tuż obok samochodu Malwiny i później prawie trzy godziny układali wszystko pod zadaszeniem na tyłach budynku. Teraz każdego wieczoru i poranka nosiła po dwa drewniane kawałki robiąc kilkanaście kursów tam i z powrotem, przez co w pokoju z kominkiem zawsze miała odpowiedni zapas do ogrzania domu. Myślała z radością o coraz cieplejszych dniach niedługo rozpoczynającej się wiosny. Dawało to szansę na coraz mniejszą konieczność pilnowania tego, by ogień nie za szybko zgasł.

Znalazła w najbliższej okolicy dobry sklep i aptekę. Dotarła nawet do przyjmującego w pobliżu lekarza ginekologa. Organizowała sobie wszystko, co pozwalało jej się pozytywnie wyładować i zmęczyć, tak, że wczesnym wieczorem zasypiała pod grubą kołdrą, nie mogąc doczekać się kolejnego ranka.

Gdy telefon był już mniej potrzebny, napisała do Henia, że jest poza siecią i pewnie będzie bardzo ciężko się do niej dodzwonić, po czym wyłączyła go. To pozwoliło odpocząć od niekończących się telefonów z nieznanych numerów. A takich połączeń potrafiło się zdarzyć nawet kilkadziesiąt w ciągu dnia. Może i łatwiej byłoby odebrać i spławić natrętów, ale nie miała ona teraz najmniejszej ochoty na przegadywanie się z nikim. Jeżeli miałyby to być sprawy firmowe, na pewno ten ktoś skontaktowałby się z Heniem, a on już by sobie z wszystkim poradził.

Po tych kilku bardzo intensywnych dniach, w końcu miała przed sobą dni leniwe, pełne relaksu i wyciszenia. Co będzie robić potem, gdy wypoczywanie się jej znudzi? Nie miała pojęcia. Na razie liczyło się to, że obecnie było jej po prostu dobrze.

Był słoneczny i ciepły jak na marzec poranek. Malwina wybudziła się z głębokiego i spokojnego snu dopiero tuż przed dziesiątą. Gdy wstała i ubrała gruby szlafrok, skorzystała z toalety, postawiła wodę w czajniku i zabrała się za rozpalanie w kominku, tak by podtrzymać w chatce ciepłą i przyjemną atmosferę. Z gotową kawą zbożową, ubrana już w ciepły dres i luźną parkę, wyszła na zewnątrz i na tyłach budynku usiadła na swojej ulubionej drewnianej ławie. Promienie słońca grzały jej twarz, a każdy łyk bezkofeinowego napoju sprawiał jej wielką przyjemność. Słuchała śpiewu ptaków i szumu iglaków otaczających jej mały ogród. To było to, czego pragnęła. Tak właśnie chciała spędzać teraz czas.

Cały dzień spędziła siedząc trochę w domu, a trochę w ogrodzie, gdzie właśnie dziś zauważyła w jednym miejscu piękną rodzinkę przebiśniegów, które z radością ogrodziła małymi patyczkami wbitymi w ziemię, imitującymi miały drewniany płotek. W domu przesiadywała zrelaksowana przy kominku, grzejąc się jak leniwy kocur i czytając wciągającą książkę. W końcu miała czas, by ponadrabiać zaległości w lekturze, a w księgarni w miasteczku gdzie robiła zakupy zaopatrzyła się w pokaźną kolekcję kryminałów, które kiedyś uwielbiała. Gdy pozycja siedząca zaczęła ją denerwować, szła do ogrodu i zaczynała coś porządkować. Pracy było tam nieskończenie wiele: pozarastane krzaki, zaniedbane krzewy, zniszczone grządki z resztkami jakichś zielonych roślin. Brudziła sobie ręce nie używając rękawiczek, co sprawiało jej dziwną radochę. Czuła się jak dziecko, które teraz nadrabia stracony, beztroski czas dzieciństwa.

Wczesnym wieczorem, kiedy to dopiero zdążyło się zrobić ciemno, Malwina dokładała kolejny pieniek do paleniska. Nagle z zewnątrz dało się słyszeć jakiś rodzaj szumu. Zastygła w bezruchu, trzymając drewno w powietrzu. Niezrozumiały przez Malwinę dźwięk spowodował, iż nasłuchiwała, czując coraz bardziej narastający z minuty na minutę niepokój. Pokochała to miejsce, jednak brak obecności kogokolwiek od dłuższego czasu mógł powodować, iż podświadomość płatała jej chwilami figle. Bywało, iż miała wrażenie, że słyszy jakieś poruszenie wokół domu. Powodowało to u niej nawet stres, jednakże dotychczas zrzucała to wszystko na zwierzęta wychodzące z lasu i buszujące w nocy wokół gospodarstwa, zainteresowane nową lokatorką, a których liczne ślady zdarzało się jej napotkać podczas prac w ogródku.

Tym razem jednak szum był inny. Pochodził z daleka i zbliżał się coraz bardziej. Po chwili nie sposób było go już pomylić z niczym innym, ponieważ wnet dotarło do niej, że dźwięk który słyszy to tak naprawdę turkot silnika jakiegoś obcego samochodu.

Lekki niepokój przerodził się już w zdenerwowanie. Czyżby to Henio? Tylko jemu podała adres tego miejsca, ale co on robiłby tu o tej porze? Przecież dała mu znać, że teraz obowiązki są na jego głowie i liczyła na to, że ze wszystkim sobie poradzi jak dotychczas. Nie zdążyła jednak nawet za długo pomyśleć, kiedy samochód zwolnił już i sądząc po odgłosie miażdżonego żwiru, zajechał na podjazd pod jej domem.

W tym momencie przeraziła się już nie na żarty. W oknach widniało zapalone światło. Nie mogła udawać, że jej tu nie ma. Ale kto to mógł być? Przecież nikt inny oprócz Henia by jej tutaj nie szukał, a on nikogo by tu nie dopuścił... Nie było takiej mowy. Przez sekundę pomyślała, że jedyną osobą która mogła tu trafić był...

Usłyszała kroki. Ktoś zapukał do drzwi, a Malwina przerażona wstrzymała oddech.

Na zewnątrz panowała głucha cisza, którą po chwili ponownie przerwało pukanie.

Kobieta wstała na miękkich jak wata nogach i ostrożnie krok po kroku podeszła do przedpokoju, stając twarzą w kierunku drzwi od domu.

Nagle usłyszała męski głos wołający z zewnątrz.

– Malwina, otwórz. To ja. – Niski ton głosu przeszył całe jej ciało.

Strach nagle jakby uleciał, zastąpiony niesamowitym stresem połączonym z szokiem. Do jasnej cholery! Co on tu robi?! – pomyślała i jeszcze bardziej zbliżyła się do drzwi, by w końcu otworzyć je i przywitać bardzo niespodziewanego gościa. Nie mogła dłużej przeciągać momentu, na który nie była w żadnym wypadku gotowa.

Sięgnęła drżącą ręką do zamka i przekręciła go. Gdy zobaczyła stojącego w progu mężczyznę, świat na chwilę się zatrzymał. Nie spodziewała się po sobie tak gwałtownej reakcji. Całkowicie bezwiednie jej ręka powędrowała na podbrzusze i tak już została, jakby siłą woli chciała uspokoić maleńką istotę, która tam była. Na szczęście dla Malwiny, Sebastian odczytał to jako zwykły gest, towarzyszący zdziwieniu, co współgrało z pobladłą twarzą i szeroko otwartymi oczami kobiety.

– Cześć – przywitał się cichym głosem, jakby nie chciał bardziej zakłócać panującego wokół nich nocnego spokoju.

Wyglądał tak jak wtedy, gdy się poznali. Nie było już żadnych oznak tego, że dwa tygodnie przeleżał w szpitalu dochodząc do siebie po postrzale. Jego waga wróciła do normy, a rysy twarzy również nie były tak ostre jak podczas szpitalnej rekonwalescencji. Jednak w tej chwili nie to najbardziej przykuło jej uwagę. Tym od czego nie mogła oderwać wzroku była para błyszczących, zielonych oczu utkwionych w niej samej.

– Co ty tutaj robisz? – odezwała się zachrypniętym głosem, odsuwając się od drzwi i gestem zaprosiła go do środka.

Pod skorupą stresu i zdziwienia zagościła mała iskierka radości. Cieszył ją jego widok, choć sama wcale nie chciała się do tego przyznać. Wyglądał na zmęczonego, co mogłaby tłumaczyć długa droga jaką przebył, by tu dojechać. Skąd wracał? A może dopiero dokądś jechał? Przecież nie przyjechałby takiego kawału drogi nie będąc nawet pewnym czy ona tu jest. Bo skąd by wiedział? Chyba, że... Henio!?

– Przejeżdżałem przypadkiem – odpowiedział i szeroko się uśmiechnął, odwracając się do niej, zaraz po tym jak minął ją wchodząc do środka budynku.

– Nie wierzę. Tu się nie przejeżdża przypadkiem. Skąd wiedziałeś, że tu jestem? – postanowiła grać z nim w otwarte karty, chciała by od razu wytłumaczył swoją zaskakującą obecność, nie miała ochoty na budowanie sobie w głowie jakichś dziwnych i wyimaginowanych powodów.

– Może byś zaproponowała jakąś kawę? Coś na ząb? Gość z daleka do ciebie przyjechał, a ty tak od progu atakujesz go pytaniami, zamiast porządnie ugościć.

Wzięła głęboki wdech by się uspokoić, przez chwilę mierzyła go ostrym spojrzeniem, po czym bez słowa pomaszerowała do kuchni. To by było na tyle z wpatrywania się w siebie z utajoną tęsknotą. Teraz Malwina zdążyła się zirytować, a brak odpowiedzi na postawione przez nią pytanie nie przestawało jej zastanawiać. On w tym czasie przeszedł się po domku, jak gdyby dokonywał jakiejś inspekcji. Jakby był u siebie. Zajrzał w każdy kąt, skorzystał z łazienki, dołożył do kominka kolejne drewniane klocki i dopiero po dłuższej chwili zjawił się w kuchni i usiadł przy małym stoliku, czekając aż Malwina skończy szykować dla niego kanapki.

– Przyjmij wyrazy współczucia. Usłyszałem o śmierci twojego ojca dopiero po pogrzebie. Wcześniej Grzegorz się nawet nie odezwał. – Jego głos przerwał ciszę, która na chwilę otoczyła ich, budując między nimi nieopisane napięcie.

– Dziękuję – odpowiedziała Malwina.

Chciała uciąć ten temat. Na samo wspomnienie ojca czuła znajomą gulę w gardle, Nie miała siły rozmawiać na ten temat, a już na pewno nie z nim. Sebastian wyczuł zmianę jaka w niej zaszła i domyślił się, że to nie jest rozmowa na teraz. Może między nimi nie będzie już nigdy dobrego momentu na takie ważne rozmowy? Kim był dla niej, żeby wchodzić z butami w tak prywatne sprawy? Rozmyślał i śledził uważnie jej ruchy, które były teraz tak niepewne pod jego spojrzeniem, jakby czekał na jakąkolwiek reakcję z jej strony.

Kilka chwil później mężczyzna pochłaniał już łapczywie naszykowane przez Malwinę jedzenie, a ona przyglądała mu się w napięciu czekając, aż będzie mogła go zaatakować dalszymi pytaniami. Wciąż nie potrafiła uwierzyć, że Sebastian siedział w kuchni tego małego domku, gdzie tak wiele się wydarzyło.

– No więc? – niewytrzymała i zadała nurtujące ją pytanie zanim mężczyzna przełknął ostatni kęs posiłku.

– Jadę z Warszawy. Chciałem sprawdzić, czy chata stoi i czy nic się tutaj nie podziało od kiedy ostatni raz tu byłem.

– Czyli masz klucze do domu, który sprzedałeś mojemu ojcu? I gdyby mnie tu nie było, po prostu byś sobie tu wszedł?

Sebastian zamilknął. Wiedział, że nie miał prawa tego robić, ale robiąc kopie kluczy do starego domu miał tylko i wyłącznie dobre intencje.

– Nic się przed tobą nie ukryje Sherlocku? – próbował rozbawić ją ciętym komentarzem, choć widział po jej minie, że daleka była od śmiechu. – Skąd miałem wiedzieć, że tu przyjedziesz? Dom równie dobrze mógł stać latami bez żadnej kontroli. Nie chciałem, by popadł w ruinę... Gdybym widział, że ktoś tu zamieszkał, to oczywiście nie śmiałbym tu wchodzić lub kogokolwiek niepokoić.

– Ale zaniepokoiłeś! A mógł być tu ktoś całkiem obcy! Skąd wiedziałeś, że to ja!? – Po spokojnej odpowiedzi podniosła ton, zdenerwowana nie wiadomo czym.

– Chwila, nie unoś się tak Einstainie. Przed domem stoi twój samochód... – Teraz to on musiał się powstrzymać od śmiechu, wywołanego jej bezpodstawnym wzburzeniem.

– Mogłabym być tu z kimś jeszcze. – Teraz dla odmiany nie krzyczała tylko zacisnęła zęby i prawie warcząc, dalej drążyła jeden temat.

Sebastian raptownie się uspokoił. Uderzyło go jej stwierdzenie, choć przecież było wielce prawdopodobne. Nie musiała przecież na niego czekać. Rozstali się, on zdecydował się na powrót do żony, a ona mogła robić co chciała i z kim tylko jej się podobało. Zacisnął nerwowo szczęki na tę myśl, starając się, żeby nie było po nim widać jak bardzo zirytowała go myśl podsunięta przez Malwinę.

– Tak bardzo przeszkadza ci, że tu przyjechałem? – odezwał się po dłuższej chwili ciszy.

– Po prostu jest to dla mnie podejrzane. Wyczuwam w tym zaangażowanie Heńka i niech go ktoś lepiej ochroni przed moim gniewem, jak to zostanie potwierdzone.

– Z tego co wiem, ma jakieś znajomości w ochronie, więc chyba sobie poradzi. – Sebastian zaśmiał się serdecznie, odzyskując dobry nastrój.

Ze sprawami sercowymi Henia był na bieżąco, ponieważ miał na co dzień kontakt z jego obecnym partnerem. Informacja, że tych dwoje ma się ku sobie odrobinę go zaskoczyła, ale po chwilowym szoku, pozostało już tylko sympatyczne odczucie, które kazało kibicować tej dwójce. Z tego co zauważył, Malwina nie była aż tak doinformowana, bo na wzmiankę o znajomościach w ochronie, zrobiła skonsternowaną minę. Dzięki temu, że przez chwilę przestała być wredna i zaniechała swoich dociekań, jemu wróciło też nastrój i nastawienie z jakim się tu pojawił. Nie dało się ukryć, że Sebastian miał świetny humor i Malwinie pozostało tylko snuć domysły dlaczego.

– Tak czy inaczej prosiłam go, żeby nikogo tu do mnie przypadkiem nie wysyłał. Najwidoczniej, znów zadziałał po swojemu.

– I tak bardzo się na niego złościsz, bo ja tu jestem? – zapytał z uśmiechem.

– Tak! – odparła bez zastanowienia.

– A dlaczego? – dopytał niskim, cichym głosem.

W jego oczach migotały iskry rozbawienia, co podziałało na nią w dwojaki sposób. Oczywiście, że pragnęła tego mężczyzny. Sam jego widok wystarczył, by wszystko co w niej uśpione się obudziło, ale to przecież nie miało racji bytu. To miało być skończone.

Malwina zamilkła na dłuższy moment. To wszystko, to był jakiś absurd. Rozmawiał z nią, jakby nigdy nic. A przecież się pożegnali. Przecież wracał do żony, chciał ratować rodzinę. Ona to uszanowała, wykazała się zrozumienie i odpuściła. Machnęli ręką na to, co zaczęło się między nimi rodzić, a teraz on się tu zjawił jakby nic się nie wydarzyło. Uśmiechał się do niej i flirtował. Przyjechał, żeby odwiedzić ją w domku, w którym ostatnio spędzili bardzo namiętne chwile. Nie wiem co kombinujesz, ale niedoczekanie twoje – pomyślała Malwina. Drugi raz nie dam się nabrać.

– Z tego co pamiętam, ostatnim razem pożegnaliśmy się i każdy udał się w całkowicie przeciwnym kierunku. Do swojego życia. I dlatego też nie rozumiem, co tu dziś robisz. – odparła chłodno wypranym z emocji głosem.

– Może coś się zmieniło – powiedział szczerze nie odrywając od niej spojrzenia, które zrobiło się w momencie jeszcze bardziej przenikliwe niż przed chwilą.

Na kilka dłuższych chwil zapadła nieznośna cisza. Malwina nie wiedziała, o co mu chodziło. Bała się tego, co mógł zaraz wymyślić. Bała się robić sobie nadzieję. Otworzyć przed nim i powiedzieć mu o stanie w jakim się znalazła. Nie chciała, by został przy niej przez ciążę. Miała gdzieś jego żonę, ale jego córeczka nie zasłużyła sobie na to, by stracić ojca. Nie mogła tego od niego wymagać.

Malwina nie wytrzymała napięcia, które było między nimi wręcz namacalne. Wstała od stołu i wyszła do pokoju, który pełnił rolę jej sypialni. Stanęła przy płonącym kominku i oparła się ręką o jego kamienny kant. Bardziej wyczuła jego obecność, niż usłyszała, że się zbliża. Stanął tuż za nią. Niepewnie przejechał palcami po jej przedramieniu, sunąc od dłoni w górę i zatrzymując się na wysokości łokcia. Chwycił ją lekko i obrócił w swoim kierunku. Drżała pod jego dotykiem. Choć starała się nad sobą panować, jej ciało z nią nie współpracowało. Nie miała na tyle pewności siebie, by podnieść na niego spojrzenia. Bała się, że gdy zobaczy to co czai się teraz w jej oczach, zburzy się jej ostatnia linia obrony.

– Jak dla mnie, nic się nie zmieniło... – odpowiedziała głosem, który zabrzmiał dziwnie obco i sucho. – Kompletnie nic. I chciałabym, żeby tak pozostało. To co przez moment było między nami, nie ma racji bytu. Ja już poukładałam swoje życie. – Chciała zakończyć stanowczo, choć jej głos brzmiał jak ledwo słyszalny szept.

Oszukiwała w tym momencie zarówno jego, jak i siebie. Wiedziała o tym, nie czuła się z tym dobrze, ale nie była w stanie zachować się inaczej.

– Czyli nawet nie chcesz pogadać? Wyjaśnić sobie pewnych rzeczy? – zapytał cicho, bojąc się, że głośniejszy ton głosu może ją jeszcze bardziej spłoszyć. – Może usłyszałabyś coś, co zmieniłoby twoje zdanie?

– Nie sądzę. Nie chcę nic zmieniać. Jest dobrze tak, jak jest. – Upierała się przy swoim, ciągle wpatrując się w podłogę.

– W takim razie – westchnął z rezygnacją. – Nic na siłę.

Poczuł, że jego plan legł w gruzach. Skoro Malwina poukładała sobie już wszystko, może faktycznie nie miała ochoty nic z nim odbudowywać? Może faktycznie kogoś miała i nie chciała tego przyznać? Sebastian odsunął się od niej i po chwili zastanowienia obrócił się, wyszedł na przedpokój i ruszył ku drzwiom wyjściowym. Cały dobry nastrój jaki go wcześniej nie opuszczał, teraz w jednej chwili ulotnił się bez śladu.

– Przecież nie kazałam ci wychodzić w tej chwili! – zawołała za nim. – Jesteś padnięty po drodze. Prześpij się dziś tutaj i ruszysz jutro. – Powiedziała Malwina spokojnie idąc za nim i zatrzymując się w przedpokoju.

– Myślę, że jest to zbędne – powiedział cicho, stając już jedną nogą za progiem drzwi.

– Nie zachowuj się jak dziecko – krzyknęła za nim, kiedy ten zaczął zamykać drzwi.

Podeszła do niego, chwyciła rękami klamkę i lekko pociągnęła, by ten puścił drzwi z drugiej strony. Stali przez chwilę w ciszy. Zerkał na nią przez ramię nie umiejąc odgadnąć, co chodzi tej kobiecie po głowie. Znów odwrócił się i stanął tuż przed nią. Ona zaś ponownie patrzyła gdzieś w podłogę, nie mając odwagi podnieść na niego spojrzenia. Czuła go tak blisko, całą sobą. Kilka centymetrów i mogłaby utonąć w jego ramionach i znaleźć bliskość i ciepło, za którymi tak tęskniła.

– Ja się zachowuję jak dziecko? A ty? Przyjeżdżam do ciebie. Tak, specjalnie do ciebie! A ty przekreślasz wszystko swoim upartym "nie bo nie". Nie obchodzi cię dlaczego tu jestem, ważne tylko było czy Henio mnie nasłał, czy sam się tu pojawiłem. A tak poza tym, to co? Nic nie jest ważne? – puścił klamkę i objął ją rękami w pasie, przyciągając do siebie, tak by poczuć bliskość jej ciała. Nawet jeżeli dzieliło ich kilka warstw ubrań, to było coś czego bardzo w tym momencie pragnął.

W końcu podniosła na niego wzrok, ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów, a odległość tą on jeszcze pomniejszył, lekko się do niej pochylając.

– Jesteś tak cholernie uparta... – pokręcił głową, ich czoła się ze sobą zetknęły, a on przymknął powieki.

Trwali tak dłuższy moment. Malwina miała burzę myśli w głowie i zapatrzyła się na jego usta, które wreszcie były tak blisko. Wystarczyło tylko sięgnąć po to, czego pragnęła. Po kogoś, kto był tak blisko. Kogoś, od kogo czuła płynące ciepło. Ale jaki miałby być tego sens? Rozdrapałaby ranę, a jutro on pojechałby tam, dokąd by chciał, znów zostawiając ją samą. Nie – pomyślała. – Nie chcę tego rozgrzebywać na nowo...

Sebastian otworzył oczy, jakby w tej samej sekundzie usłyszał jej myśli. Choć na to liczył, nie zobaczył w jej oczach nic, co mogłoby go zatrzymać w miejscu. Widział za to rezygnację. Nie odezwała się, żeby go powstrzymać przed odejściem. Nie powiedziała kompletnie nic. Zacisnął szczęki i z ociąganiem się wypuścił ją z objęć. Odwrócił się nagle i wyszedł z domku zatrzaskując za sobą drzwi. Stała w bezruchu nasłuchując jak jego samochód głośno nawraca i z piskiem opon rusza z podjazdu w dalszą drogę.

– Tak będzie lepiej. – Pogładziła swój prawie całkiem płaski brzuszek ręką i wróciła do kuchni.

Mechanicznie posprzątała naczynia i wrzuciła je do zlewu. Poszła zamknąć drzwi wejściowe od domku, a potem udała się prosto do salonu. Dorzuciła drwa do nagrzanego kominka i zasiadła przed nim z podkurczonymi nogami, otulając się szczelnie mięciutkim kocem, choć w tym momencie wcale nie było jej zimno.

– Tak będzie lepiej – powtórzyła się, jakby chciała samą siebie przekonać, że postąpiła dobrze.

Continua a leggere

Ti piacerà anche

252K 24.7K 22
''No więc... Kim jesteś ty? - Tej siły cząstką drobną, Co zawsze złego chce i zawsze sprawia dobro.'' Wiele lat temu Dante De Ville poprzysiągł sobi...
1M 4K 4
Bycie idealnym było największym brzemieniem, jakie musiała nosić na swoich barkach. Lucy Graves wychowała się w rodzinie idealnej. W rodzinie, w któr...
Liars +18 Da nemezis

Storie d'amore

185K 5.5K 23
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
Elita 2 Da sztambuch

Storie d'amore

98.8K 6.9K 10
Po aresztowaniu Remo wszystko, w co wierzyła Lucy Graves, okazało się paskudnym kłamstwem. Za rozkazem matki wyjeżdża z Filadelfii, aby plotki na jej...