Rozdział IV

100 3 1
                                    


Kilka godzin później wychodziła z przychodni ginekologicznej z mocno bijącym sercem. Jej krótka drzemka przerodziła się w mocny sen, przez co zaspała i dojechała na miejsce pół godziny po czasie. Na szczęście nikt z tego powodu nie zrobił jej wyrzutów. Została przyjęta i poddana pełnym oględzinom wewnętrznym i zewnętrznym.

– Gratulacje, to już szósty tydzień wszystko rozwija się prawidłowo, zaraz rozpiszę pani co należy zażywać i jakie badania wykonać przed następną wizytą. Będziemy się teraz regularnie spotykać. Dziś jeszcze nie wychwyciłam bicia serduszka, ale już za dwa tygodnie wszystko powinno był ładnie widoczne. Na następną wizytę można wybrać się z ojcem dziecka, wspólne słuchanie bicia serca jest bardzo miłym przeżyciem.

Po wizycie u ginekologa tak wiele uczuć kotłowało się w jej sercu. Przeważał strach. Sam test ciążowy nie wyprowadził jej z równowagi tak mocno i nie przeraził w takim stopniu jak USG, na którym dokładnie zobaczyła małą "fasolkę", która miała teraz każdego dnia rosnąć pod jej sercem. Wiedziała, że samotne macierzyństwo nie będzie kolorowe i na pewno czeka ją dużo ciężkich momentów, jednak przez te pesymistyczne wizje przedzierała się też coraz śmielej rosnąca porcja radości. Może tak właśnie miało być? – ten wątek zaczął wieść prym w całej tej gonitwie myśli, jaka właśnie odbywała się w jej głowie.

Tego wieczoru ponownie nie chciała zostać sama. Pojechała do Henia, lecz nie było go w domu. Już miała dzwonić, jednak przypomniało jej się, że przecież jakiś czas temu jej przyjaciel pochwalił się, że z kimś się widuje. Tyle czasu poświęcił jej oglądając wieczorami durne filmy i czekając aż zaśnie niespokojnym snem, że teraz powinna mu dać trochę oddechu. Postanowiła, że musi zacząć sobie radzić sama. Kiedyś nie potrzebowała na każdym kroku Henia. Kiedyś nie była taka miękka. Co się zmieniło? Naruszony pancerz, nagle zaczął jej ciążyć. Już nie wystarczało bycie zimną, wyrachowaną singielką. Potrzebowała ciepła i rodziny, czego nigdy nie dane jej było w dorosłym życiu zakosztować. Chciała wrócić do bycia chłodną, niezależną, nie płaczącą przy każdej okazji kobietą. Los zdecydował za nią. Czy dało się odwrócić zmiany jakie w niej zaszły? Czy hormony jednak miały nad nią już tak zdecydowaną przewagę? Czy pozostało jej tylko na zewnątrz udawać przed światem, że jest oschła i niezależna? Malwina powoli zaczęła dochodzić do wniosku, że chyba niestety tak, bo w jej wnętrzu za wiele już się zmieniło.

Te kilka chwil, gdy pozwoliła sobie myśleć, że nie będzie sama. Ten moment, gdy Sebastian do niej przyszedł po długim pobycie w szpitalu. Jedna chwila, która otwarła jej serce i późniejszy cios, że jednak nie dane jej będzie cieszyć się jego miłością. To wszystko zraniło ją tak bardzo, że teraz nie wyobrażała sobie ponownie przeżywać czegoś podobnego. Zresztą, kobieta nie była pewna czy po ostatnim krótkotrwałym związku z psychopatą, byłaby zdolna komukolwiek jeszcze zaufać. Dlatego musiała sobie radzić sama. Beż mężczyzny u boku. Będzie na razie żyć w samotności, ale gdy urodzi się dziecko, będą mieć swoją co prawda małą, ale cholernie szczęśliwą rodzinę.

Malwina uśmiechnęła się do swojej wizji. Dokładnie tak będzie – pomyślała i ruszyła do siebie.

Następnego dnia w pracy, mimo najszczerszych chęci i najtwardszych postanowień, że będzie w dobrym nastroju i nie będzie za bardzo panikować, wszystko szło nie po jej myśli. Po pierwsze, źle się czuła. Nie miała pojęcia, czy to jej rozum wyolbrzymiał teraz wszystkie symptomy, czy też wcześniejsza niewiedza aż tak bardzo je zacierała. Mdłości przychodziły o poranku i znikały dopiero koło południa. Siedziała więc w swoim biurze przeglądając maile, ale myślami była daleko stąd. Gdzie konkretnie, nie miała pojęcia. Malwina była pewna, że ciąża pozbawiła ją kilku połączeń nerwowych z mózgiem, bo nie była w stanie pracować w skupieniu. W jej głowie urywane myśli o przyszłości mieszały się z niemożliwą do okiełznania pustką.

Zimna S OdwilżWhere stories live. Discover now