Rozdział VI

61 3 0
                                    


Henio rzadko czuł się tak, jak obecnie. Zazwyczaj starał się na wszystko patrzeć z dystansem, a zaistniałe sytuacje oceniać chłodnym spojrzeniem. Jednak gdy sprawa dotyczyła Malwiny, a już zwłaszcza ostatnio, tracił panowanie nad sobą w zastraszającym, niespotykanym dotychczas tempie. Tak samo było też teraz, gdy siedział naprzeciwko podenerwowanego ochroniarza, który odwiedził go w gabinecie godzinę po tym, jak się zdzwonili. Okazało się, że tamten jest już od godzin nocnych we Wrocławiu.

– I nie mogłeś jej przemówić do rozsądku? – Henio zadał to pytanie tak wysokim głosem, że brzmiał on prawie jak pisk.

– No przecież mówię ci, że nie. – Sebastian odpowiedział z największym spokojem, na jaki było go w tym momencie stać.

Siedzieli w gabinecie Henia już od pół godziny, a nowo mianowany dyrektor generalny w firmie Malwiny z każdą minutą był coraz bardziej zdruzgotany i ani myślał się uspokoić, jak to radził mu siedzący naprzeciwko mężczyzna.

– Wybrałeś do wykonania twojego chytrego planu złego człowieka. Mogłeś sam jechać i ściągnąć ją tu z powrotem. Na pewno była większa szansa, że posłucha ciebie niż mnie. – Sebastian zacisnął szczęki, czując dziwne poczucie winy, które wywołał w nim Henio, a przecież od początku chciał dobrze. – Zresztą ja dalej tego nie rozumiem. Przecież według tego, co mówiłeś, ona pojechała tam wypocząć. Nie wyglądała wczoraj wcale na jakąś zdołowaną i zabiedzoną. Myślę, że pobyt w tym miejscu jej służy, jeśli wcześniej, jak już wspominałeś, wyglądała tragicznie. Pewnie dużo się rusza i bawi się w ogrodzie z tymi wszystkimi chwastami, zupełnie jak ostatnio. Może jest teraz faktycznie spokojniejsza i od razu widać efekty. Powiem nawet, że na pewno harowała cały tydzień, bo domek wygląda rewelacyjnie. Podejrzewam, że ściągnęła tam dodatkowo dużo ludzi, skoro tyle się tam pozmieniało. Gdy go oglądałem, to przyznam, że byłem pod wrażeniem. A i tak pewnie nie widziałem wszystkiego.

Henio wziął głęboki wdech i spróbował choć odrobinę się uspokoić. Wiedział, że musi pogodzić się z tym, że nerwami i tak nic nie zdziała.

– Ciągle nie daje mi spokoju to, że ona jest tam sama – prawie wyszeptał. – Zresztą myślałem, że ty i ona... No wiesz, że wy coś tego... – Henio machał w powietrzu rękami, jakby to miało nakreślić Sebastianowi, o co mu chodziło.

Sebastian prychnął pod nosem, szczerze rozbawiony zachowaniem chudzielca. Założył ręce na klatce piersiowej i zerknął w stronę okna, z którego rozpościerał się widok na zachmurzone niebo i brudne dachy niższych budynków.

– My coś tego, ale tylko przez moment... – Zrobił krótką pauzę, jakby namyślał się ostatecznie, czy chce się podzielić z Heniem szczegółami ze swojego życia, czy też lepiej będzie, jak zachowa to wszystko dla siebie. – Potem moja żona zmieniła front działań i z odpychającej, zdradzającej i pustej małpy, która chce odzyskać wolność, przeobraziła się na powrót w kochającą żonkę, która żałuje swoich czynów i chce jednak męża, a nie innych fagasów. Choć wcześniej niby się ze mną nudziła i szukała ciekawszych opcji niż udane małżeństwo. Chciałem być blisko dziecka i w ten sposób równocześnie spróbować odbudować zniszczony związek, choć ciężko wrócić do tego, co było kiedyś, zwłaszcza do bliskości między nami. Żona natomiast, jak widać, wytrzymała niedługo i ostatnio pokazała na nowo swoją prawdziwą twarz. Okazało się, że w jej głowie nic się nie zmieniło i jest inaczej, niż próbowała przez parę dni udowadniać całemu światu. Po prostu jej kochanek puścił ją kantem i nie miała tyle pieniędzy, ile potrzebowała na swoje bardzo drogie utrzymanie. Po chwilowym zamieszaniu wszystko wróciło do normalności i potwierdziły się moje obawy, że robię największą głupotę życia, próbując wrócić do żony dla dziecka. Koniec końców, dziewczyny zostały w Warszawie, a ja wyjechałem. A jeżeli chodzi o małą, muszę po prostu załatwić to sądownie, inaczej Małgośka nie pozwoli mi utrzymywać z nią normalnych kontaktów. – Zrobił krótką pauzę i nabrał głęboko powietrza, wypuszczając je po chwili głośno, jakby musiał się uspokoić po tym, co przed momentem z siebie wyrzucił. – Gdybyś nie zadzwonił, i tak pewnie wpadłbym do domku zerknąć, czy nic się tam nie dzieje. Może to była faktycznie głupota, że dorobiłem te klucze. – Sebastian zamyślił się, patrząc na trzymany w rękach pęk kluczy, który jeszcze przed chwilą niemiłosiernie mocno ściskał. – Masz. – Położył go na biurku i przesunął w kierunku Henia, który mierzył go szczerze przejętym wzrokiem. – Jak będziesz się z nią widział, to jej to daj. Możesz zaznaczyć, że innych kompletów już nie mam i nie musi się obawiać następnych niespodziewanych i niemile widzianych odwiedzin.

Zimna S OdwilżOn viuen les histories. Descobreix ara