Louis otworzył drzwi i weszliśmy.
Zatrzymałem się na przedpokoju.
Nie mogłem uwierzyć, że to wszystko jest prawdziwe.
Totalnie zamarłem.
- Chcę tu mieszkać. - wyszeptałem.
Oczy mi się delikatnie zaszkliły.
- Harry, proszę nie płacz. - przytulił mnie.
- Co...ja nie-. Tylko oczy mi się pocą. - uśmiechnąłem się. - Po prostu nie mogę uwierzyć, że ktoś zrobił to z myślą o mnie. I dla mnie.
- No cóż...no to uwierz, bo nieskromnie powiem, że ja to dla ciebie zrobiłem. - złapał moją rękę. - Chodź pokażę ci resztę mieszkania.
Sypialnia, kuchnia, łazienka i niewielki salon naprawdę wyśmienicie się prezentowały.
Moje myśli po zobaczeniu środka - wow, wow, wow, Lou tak cię kocham.
Wszystko jest tak dokładnie zaplanowane i ładne. Nie mogę się doczekać rzeczy, które będziemy tutaj razem robić.
Nie ma tutaj piętra, ale jest wszystko czego tak naprawdę potrzeba. Widać tutaj, że to robił Louis - wszystkie meble mają nowoczesny styl. Po prostu go odzwierciedlają.
Mini kuchnia, łazienka, nawet duży salon i oczywiście sypialnia. Jest tutaj tak przytulnie.
Ciekawe czy chłopcy widzieli wnętrze.
- I jak? Podoba ci się? - spytał trochę nerwowo.
- Louis, j-ja nie wiem co powiedzieć... J-jest cudownie. Podoba mi się, to nawet za mało powiedziane. - szepnąłem, moje wzruszenie osiągnęło wysoki poziom - Kocham cię Louis, jesteś wspaniały. Najlepszy ze wszystkich, których znam - chciałem to wykrzyczeć całemu światu.
- Harry też cię kocham i uff, bardzo się cieszę, że ci się podoba. Akurat wnętrze robiłem sam, bez chłopaków ale przynajmniej wujek pomógł mi w malowaniu. A teraz chcę zrobić coś co już chciałem zrobić od baardzo dawna. Od kiedy to wszystko było gotowe. - powiedział.
W moich myślach pojawiło się wiele pomysłów.
Może zabierze mnie gdzieś?
Zaręczyny? Niee, to chyba za wcześnie. W każdym razie na to nie jestem jeszcze gotowy.
- Drogi Harry Styles, czy weźmiesz oto te klucze do tego lokum? - powiedział.
Wzruszyłem się.
- Będziesz mógł tu przychodzić kiedy tylko chcesz, a nawet zobaczysz, że kiedyś tutaj razem zamieszkamy. Przewiduję przyszłość. - mrugnął.
Chyba się rozpłakałem.
- Chcę tego. Potrzebuję tego. Potrzebuję ciebie przy sobie. - Louis się wzruszył, co było bardzo niecodzienne jak na niego.
- Louisie Tomlisonie, tak, wezmę te klucze. Pod jednym warunkiem: nie chcę przychodzić tu sam, chcę przychodzić tutaj z tobą. - powiedziałem i po chwili zapytałem - Obiecujesz, że zamieszkamy razem?
- Obiecuję. - odpowiedział - Mamy ponad 20 lat, więc niedługo i tak trzeba się wyprowadzić od rodziców. Wiecznie u nich nie będziemy.
- No racja. - po tych słowach przytuliłem go z całych sił, tak jak chciałem od zawsze. Bo nie robiłem tego często.
- Harry, tak cię kocham i myślę, że tutaj możemy robić wszystko, dosłownie. - próbował powąchać moich włosów ale był parę centymetrów niższy, co dla mnie nie stanowiło problemu.
- Też tak myślę.
- Mój drogi, jesteś gotowy, żeby zrobić to dzisiaj? - zapytał ostrożnie. - Jeśli uważasz, że to za wcześnie, rozumiem. Nie musimy się spieszyć honey. Pamiętaj, że ja też wcześniej tego nie robiłem.
- Ym, ja... - zagryzłem delikatnie policzek, bo musiałem się chwilę zastanowić, ale myśl, że Louis tego nie robił dodawała mi otuchy. - I czekaj...nie robiłeś tego nigdy?
Pokręcił głową.
- Myślałem, że masz to już dawno za sobą... - zarumieniłem się.
- Oh Hazz. Myślałem, że ci już o tym mówiłem. Meh, skleroza.
Uśmiechnąłem się.
- Ja myślę, że jestem gotowy. - wróciłem do tamtego wątku. - Pieprz mnie. Pieprz mnie, Louis Tomlinson.
- Dobrze, a ty pieprz mnie, Harry Styles.
Po tej wymianie zdań zadzwoniłem do mamy, że nie wrócę na noc. Zapytany czemu - odpowiedziałem, że mam imprezę na uniwersytecie. Ahh, te życie studenckie bywa ciężkie, co poradzić.
Bo co miałem powiedzieć?
Mamo, dzisiaj przeżyję swój pierwszy raz.
Wiesz z kim? Z Louisem.
Będę go zawzięcie pieprzył i obydwoje tego nie zapomnimy.
Szybko zaczęliśmy zdejmować z siebie ubrania.
Po chwili wylądowaliśmy obok siebie. Nadzy.
- Nigdy bym nie pomyślał, że to będzie pierwsza rzecz którą zrobimy tutaj. - mruknąłem.
- Ja też. - przysunął się bliżej i delikatnie zagryzł moje ucho.
Wzdrygnąłem się całkowicie.
Boże, Louis jest taki idealny. Swoją drogą to jest chyba pierwszy raz jak widzę go całego nago...
Głaskał mnie po włosach, aż w końcu znalazł się na mnie.
- Jest okej? - zapytał.
Pokiwałem głową.
Usiadł na mnie, ja cały czas leżałem i głaskał moją klatkę.
W końcu pochylił się i pocałował mnie.
Odwzajemniłem to. Wpuściłem go trochę głębiej.
Chwyciłem za szyję i przytuliłem bliżej.
Całował mnie zawzięcie, z wielką pasją, a je nie mogłem się oprzeć, leżałem pod nim i czułem bardzo dobrze jego męskość.
Delikatnie wbija się w moją skórę. Jest wspaniale.
- Lou... - szepnąłem. - Kochany, to będzie wspaniała noc.
- Wiem, Harry, wiem - odpowiedział.
Pogłasem go po klatce piersiowej. Boże te jego mięśnie, są cudowne. Chciałbym wycałować każdy kawałek jego nagiej skóry.
Mamy ponad dwadzieścia lat, a ja się ekscytuję nim jakbym miał z czternaście, on chyba w sumie też.
Po serii gorących pocałunków, oderwał się ode mnie.
- Gotowy? - zapytał.
- Tak, tak - wysapałem totalnie napalony.
- Obróć się. Będzie dobrze... - szepnął mi do ucha.
Wykonałem jego "rozkaz".
I wypiąłem się.
- Idealnie Hazz. - mruknął.
Szybko nasmarował się lubrykantem.
- Nie chcę, żeby cię bolało. - powiedział.
- Okej...Dzięki za troskę. - uśmiechnąłem się, choć pewnie on tego nie widział.
Wyciągnął z szuflady prezerwatywę.
Czy on naprawdę wszystko przygotował?
- Teraz, wejdę. Postaram się jak najdelikatniej.
- Ufam ci. - szepnąłem.
Wszedł i...
- Kurwa. - pisnąłem, a łzy napłynęły mi oczy.
- Okej? - zapytał zaraz.
- Oczywiście. - odrobinę skłamałem.
Bo jedyne co mogłem powiedzieć to:
Piecze.
Myślałem, że mi rozerwie wnętrzności.
Ale jest okej.
Po paru minutach przyzwyczaiłem się do tego...uczucia. Do jego rozmiaru.
- Rób dalej. - wysapałem.
Wsunął się głębiej.
Kolejna fala dreszczy przeszła moje ciało.
Czy ja umieram?
Złapał moje pośladki, co o wiele bardziej mi się spodobało.
- Louis, ou - jęknąłem z przyjemności.
- Kiedyś ty będziesz mi tak robić. - powiedział.
Tak, bez wahania mógłbym mu to zrobić co robi mi. Niech on też to poczuje. Bezboleśnie.
Napierał coraz mocniej.
Czułem Louisa. W każdym milimetrze mojego ciała. Jest tak twardy jak ja.
Gładził mnie po pośladku.
Ja mocno trzymałem się prześcieradła. Poduszki. Łapałem wszystko co miałem pod ręką.
Wysunął się delikatnie.
- Ohhh... - wysapałem.
Po chwili wsunął się jeszcze raz.
- Kurwa. Kurwa. Kurwa. - tyle miałem do powiedzenia.
Pchnął jeszcze parę razy mocniej.
Skomlałem jak pies.
Po chwili byłem na skraju wytrzymałości.
- Harry...
- Louis...
Po paru chwilach i sapnięciach doszliśmy razem.
Wysunął się ze mnie.
- Kurwa. - powiedziałem, gdy doszedłem na prześcieradło.
Louis szybko wyrzucił prezerwatywę do kosza.
- Nic się nie dzieje. - mruknął do mnie. - Wypierze się.
Ściągnąłem więc prześcieradło i zakryłem nas kołdrą.
Policzki miałem całe czerwone.
Ogólnie byłem rozpalony.
Czy mam gorączkę?
W każdym razie było zajebiście. Chciałbym więcej, ale strasznie mnie wszystko bolało i poczułem się odrobinę zmęczony.
- Podobało się? - zapytał po chwili gdy nasze oddechy się uspokoiły.
- Jak nigdy. - odpowiedziałem. - Musimy to powtórzyć, tylko nie wtedy gdy będą chłopcy.
- Jasna sprawa, kochany. - cmoknął mnie w policzek.
Od razu moja twarz się rozjaśniła na sam gest.
- A teraz pytam poważnie. - bawił się moimi lokami. - Na pewno wszystko dobrze?
Chciałem uniknąć tego pytania.
- Hmm...tak...w miarę okej. - powiedziałem powoli.
Uniósł brwi.
- No okej, bolało. Trochę. - zawołałem.
- Wiedziałem, że coś przede mną ukrywasz. - zaśmiał się.
Niewdzięcznik.
- Oh, Harry tak bardzo cię przepraszam. Miało nie boleć. - westchnął.
Od razu otulił mnie ręką, a ja bardziej się położyłem na jego torsie.
Słyszałem idealnie bicie jego serca.
- Mam nadzieję, że będziesz jakoś chodził. - powiedział.
Zaśmiałem się.
- Już niedługo zrobię ci tak. Może nawet za chwilę. Kto wie? - uśmiechnąłem się. - Zrobię ci identycznie i zobaczymy kto będzie płakał.
Wybuchliśmy śmiechem.
- Lou, skąd ty tak umiesz? - zapytałem po chwili.
- Mistrz nie zdradza swoich sekretów. - pogładził moje usta. - A tak serio poszperałem trochę w necie i no jakoś tak wyszło.
I tak znikąd pocałował mnie namiętnie.
- Ja chcę więcej. - powiedziałem.
Co jak co, ale takimi rzeczami nigdy nie pogardzę.
- Dobrze. - mruknął, widziałem, że jest jeszcze napalony. - Ale pamiętaj, że takimi nocami trzeba się rozkoszować. Trzeba je pamiętać. - znowu mnie pocałował. - Oh, Harry jak ja cię kurwa pragnę. Nigdy nie będę mieć cię dość.
-Ja też Lou. Ja też...
Była chwila przerwy i znowu wszystko od nowa.
Teraz to ja - właśnie ja - sprawię Louisowi przyjemność.
Najpierw go pogłaskałem - dokładnie tam gdzie lubi. Po klatce, włosach, brzuchu. Potem zacząłem go obsypywać pocałunkami.
Drażniłem się przez chwilę z nim.
- Kochany, możesz szybciej? - mruknął zachrypnięty.
Dałem sobie na rękę parę kropli lubrykantu i potarłem delikatnie swojego członka.
Nałożyłem prezerwatywę. Oby w dobry sposób.
Dobra, wszystko na spokojnie.
Wszedłem w niego delikatnie, powinno się mu podobać.
I to naprawdę dobre uczucie.
- Mmm... - mruknąłem.
- O cholera. - powiedział Louis. - Nie wiedziałem...Nie byłem gotowy, że...jest tak duży.
Zaśmiałem się.
Wypiął się i dzięki temu mogłem go jeszcze lepiej podziwiać.
Wolną ręką pogładziłem jego plecy.
- Kurwa, Harry, ale dobrze - jęknął.
Nie odpowiedziałem, tylko skupiłem się na tym co mam zrobić.
Starałem się delikatnie pchać.
- Ouu...ohh... - wysapał nagle Louis. - Skąd ty do kurwy nędzy wiesz gdzie jest prostata?
- Co. - było jedynym co mogłem powiedzieć.
- Nieważne. W każdym razie uderzaj tam.
Louis zagryzał poduszkę i wył jak wilk.
Podobało mi się w roli dominującego.
Widzieć, że on jęczał z mojego powodu. Bo to ja do tego doprowadziłem.
Z-a-j-e-b-i-ś-c-i-e.
- Kocham Cię... - powiedziałem cicho.
Louis mruknął coś tam niezrozumiale.
Po paru mocnych pchnięciach rozlałem się w prezerwatywie.
A Louis na prześcieradło.
Położyliśmy go ze względu bezpieczeństwa. I się przydało.
Padłem na łóżko ze zmęczenia.
- Dość. - wyszeptałem.
- To było...mocne. - złapał mnie za rękę. - Cholernie. Kurewsko.
- Ta... - wyszeptałem.
Na razie tyle, musiałem wypocząć, aby rano być znów gotowy. Na coś.
- Jakie to było dobre... - powiedział jeszcze raz. - Nigdy tego nie zapomnę Harry! Teraz to ja zadam ci pytanie: skąd ty tak umiesz?
- Ym, no robiłem to na wyczucie, skarbie. I chyba dobrze to zrobiłem. Mam nadzieję, że jutro wstaniemy z łóżka. - odpowiedziałem. - Ale chyba będzie ciężko...
- Mhmm.- Louis jęknął z przyjemności, gdy sobie o wszystkim przypomniał. - Nie zapomnę tego, uwierz mi. Przenigdy. Jedynie mogę się chwalić jakiego zdolnego mam chłopaka. - znowu bawił się włosami.
Słowo chłopak uderzyło we mnie. Ktoś mnie tak nazywa, wow.
- Ja też. Rozerwałeś prawie moje wnętrzności. I jestem ci za to wdzięczny. Przynajmniej wiedziałem, że wciąż żyję.
Zaśmiał się.
Ziewnąłem.
- Za dużo wrażeń, prawda? - odezwał się.
- O wiele za dużo. To był...emocjonujący dzień. Wykłady, kręgle, dom, a teraz pierwszy raz z tobą. - westchnąłem. - I czyż to nie jest nasza pierwsza noc razem?
- Hmm...Chyba jest. Czekałem na to tak długo. - szepnął mi do ucha. - I w końcu moje marzenie się spełniło Harry.
Uśmiechnąłem się.
- A więc, dobranoc. Kochanie. - pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc Lou. - też go tam pocałowałem.
Przytuliłem się mocno do niego. Nie chciałem by gdzieś uciekł.
Usnęliśmy wtuleni w siebie.
To była niezapomniana noc. Warto było to zrobić.
Otworzyłem oczy. Wszystko dookoła było takie...nowe. Świeże.
- Witaj, moje słoneczko. - powiedział Louis do mnie, gdy zobaczył, że się obudziłem.
- Dzień dobry. - odpowiedziałem. - Ile ty mi jeszcze ksywek lub zdrobnień wymyślisz?
- Tyle ile będzie trzeba. - odpowiedział. - Tutaj możemy mówić sobie wszystko. Nikt nas nie podsłuchuje. Poza tym i tak te wszystkie słowa nie pokażą tego jak bardzo cię kocham.
Zarumieniłem się. To jest takie słodkie. Mój Louisek - ok, to było ZA słodkie.
- Prysznic? - mruknąłem.
- Ta...idź pierwszy. - powiedział.
Spojrzałem na niego znacząco.
- Ohh, no chyba, że tak. Pewnie.
Poszliśmy do łazienki.
- I bez żadnych takich. - rzekłem po chwili. - Jestem głodny.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - ukłonił się.
Zachichotałem.
W końcu weszliśmy do tego cholernego prysznica.
Louis opłukał mnie po plecach i zrobił szybki masaż pleców.
- Ahh... - szepnąłem.
Po chwili ja nałożyłem warstwę mydła na całą powierzchnię ciała.
Wszystko spłukał.
Nawet trochę włosy mi umył.
To samo zrobił Louis, więc go opłukałem i przytuliłem od tyłu.
- Nie wiem co robiłbym bez ciebie. - mruknąłem. - Jesteś sensem mojego życia.
- Harry... - odwrócił się i mnie pocałował.
Otuliliśmy się ręcznikami.
- Więc zrobię ci pankejki.
- Uwielbiam je. - powiedziałem zadowolony.
Poszedłem do sypialni, żeby się ubrać. Przy okazji wziąłem bokserki Lou, żeby je ubrał.
Przydreptałem do kuchni.
- W całym domu czuć ten zapach. - zaciągnąłem się mocno.
- I tak ma być. A teraz jedz. Mam nadzieję, że te pankejki ci posmakują. Starałem się.
Spróbowałem. Boże jakie to jest boskie.
- Lou, to jest przepyszne! Jeśli to znalazłeś w necie to daj mi przepis, proszę. A i przy okazji masz. - podałem mu bokserki.
Uśmiechnął się.
- Tak mi się odwdzięczasz?
Prawie zakrzusiłem się kawałkiem naleśnika.
- Oczywiście, że nie. - pocałowałem go parę razy w usta.
- No cóż, receptura mojej babci. - powiedział po chwili. - Wygląda na to, że będę musiał zostać twoim osobistym kucharzem. - rozkłożył bezradnie ręce.
- Mi to w ogóle nie przeszkadza. Wręcz będę się czuć zaszczycony. - odpowiedziałem.
I ponownie wybuchliśmy śmiechem.
Cudowny poranek.