- Nie rozumiem, o czym mówisz – westchnęła. – Gabrielu, jestem naprawdę zmęczona. To był ciężki dzień, więc jeśli jest coś, co chciałbyś mi powiedzieć, to po prostu zrób to.

Kiedy poruszyła ręką, poła jej szlafroka rozchyliła się i Gabriel ujrzał skrawek bladej skóry. Patrzył długo i przeciągle na jej obnażoną pierś i poczuł ogień. Nadludzkim wysiłkiem powstrzymał się przed podejściem do niej, rzuceniem się na nią i wzięciem jej na lodowatej posadzce. Dlaczego właściwie otworzył drzwi? Dlaczego tak ryzykował? Słyszał, że idzie. Wszędzie rozpoznałby jej kroki. Wiedział również, że jej zagraża, a jednak pomimo tej świadomości czekał na nią.

Doskoczył do niej. Wbrew sobie i wbrew wszelkim ostatkom rozsądku. Widział zdziwienie na jej twarzy. Przestraszył ją. Musiał ją przestraszyć tym nagłym ruchem. Wciąż zapominał, że jego naturalna szybkość dla niej była nadludzka. Ujął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Włosy ukryły jej twarz, ale on nie zważał na to, że nie widzi jej oczu.

Zanurkował do jej piersi - do tego bladego odsłoniętego skrawka skóry. Wiedział, że Ellen go odpycha, czuł to, ale nie mógł się opanować. Jęknęła, kiedy przeciągnął językiem po jej sutku. Wziął go w usta i nie mógł się powstrzymać od mocniejszego przyciągania jej do siebie. Sprawiał jej ból. Nie panował już nad swoją siłą, a zwłaszcza kiedy poczuł zapach ciała już nic nie miało dla niego znaczenia.

Ellen wyrywała się z jego uścisku. Nie mógł jej całować. Nie teraz, nie kiedy przed chwilą... Był jednak niepowstrzymany. Był tak silny, że ogarnął ją całą. Mięśnie jego rąk przyszpilały ich ciała do siebie. Westchnęła rażona intensywnością doznań, kiedy poczuła jego język i zęby na sutku.

Trawiło ją podniecenie. To było złe, to było złe do szpiku kości. Wiedziała, że nie powinna, choć pragnienie bezwzględnie ją otumaniło. Chciała tego więcej, chciała zanurzyć się w jego oczach i czuć jego palce na swojej skórze, ale nie mogła. Po tym, co wydarzyło się przed chwilą, nie mogła.

Próbowała go odepchnąć, ale nie zauważył tego. Szarpnęła się raz jeszcze, ale on wciąż nie zważał na jej rozpaczliwe ruchy.

- Gabrielu! – wrzasnęła. – Przestań – powiedziała już ciszej, kiedy jego ręce poluźniły uchwyt.

Spojrzał na nią, a jego oczy były czarne i rozszalałe. Powstrzymał się i w końcu powoli oderwał od niej, zaciskając pięści.

- Dobranoc – powiedział i w mgnieniu oka zatrzasnął za sobą drzwi.

***

Kiedy Ellen dotarła do jadalni przeraziła ją pustka w pomieszczeniu. W środku była jedynie Iris. Zaczytywała się w gazecie i eleganckimi ruchami wkładała do ust kawałki ciepłej bułeczki z miodem. Kilka krzeseł dalej z nieodgadnioną miną siedział Bjorn. Wyglądał już normalnie. Jego oczy błyszczały zdrowym blaskiem i kiedy nakładał sobie jajecznicy posłał jej krótki uśmiech, który Ellen odwzajemniła.

Pękała jej głowa. Nie spała zbyt długo, bo obudziły ją promienie słońca padające prosto na poduszkę, na której ułożyła głowę. Sen nadał dziwnej magicznej aury wydarzeniom wczorajszej nocy i kiedy Ellen się obudziła przez chwilę odniosła wrażenie, że miała tylko dziwny sen. Sytuacja, w której wczoraj uczestniczyła, którą właściwie sama sprokurowała wydawała jej się majakiem.

Iris odłożyła gazetę i posłała Ellen oceniające spojrzenie.

- Nie wyglądasz zbyt dobrze, moja droga. – Podeszła do niej i podała filiżankę z kawą. – Wypij to proszę do dna. Bez cukru i śmietanki.

Ellen skrzywiła się pijąc gorzki i cierpki napój.

Iris wróciła na swoje miejsce.

- Czy wszystko w porządku? – zapytała Ellen. – Nie będę ukrywać, że zdziwił mnie wczorajszy powrót do domu i to jak wszyscy kompletnie zignorowali wydarzenia. Miałam tyle pytań, a nie mogłam z nikim porozmawiać.

Z miejsca, w którym siedział Bjorn dosłyszała śmiech rozbawienia.

- A czego się spodziewałaś? – Świdrował ją wzrokiem czarnych oczu.

Ellen zmarszczyła brwi.

- Nie rozumiem do czego zmierzasz.

- Bjorn – powiedziała Iris. – Ona tego nie wie.

- Czego nie wiem? – Ellen zaczęła się już denerwować. Odstawiła pustą filiżankę po kawie i piorunowała wzrokiem raz jednego raz drugiego.

- George powiedział, że do walki przyłączył się mag – zawiesiła głos. – Potężny mag. Och, Ellen kiedy magowie uwalniają moc, to...

Ellen przypomniała sobie historię Nicholasa i Gabriela, którą opowiedzieli jej w powozie. Przy dużej kumulacji magii puszczają hamulce. Zagryzła wargę do krwi.

- Wiem o czym mówi Bjorn. To dlatego nikogo nie ma przy śniadaniu?

- Tak, wszyscy odpoczywają i dochodzą do siebie. Sama rozumiesz, że każdy chciał znaleźć się sam. Rozmowę o tym, co wczoraj się wam przydarzyło musimy przełożyć na późniejszą porę.

Ellen zanurzyła się we własnych myślach. A więc wszystko to, co wczoraj zrobiła i co zrobił Nicholas... i Gabriel. To wszystko było poza jej świadomością i poza ich świadomością. Odetchnęła z ulgą. To nie była ona, to nie była prawdziwa ona. Tylko jakieś echo pragnień, które próbowała zdusić w sobie. I zdusiłaby je, gdyby nie ekspresja magii, której była świadkiem. Przecież stała tuż obok magicae. Obręcz ściskająca jej skroń puściła i wreszcie Ellen poczuła się wolna. To znaczy, będzie wolna dopiero wtedy, kiedy porozmawia z Nicholasem. Musiała go odnaleźć i załatwić ten temat jak najszybciej, żeby usprawiedliwić swoje działania. Och, jak będzie się śmiał. Jaki będzie dla niej podły.

- Możemy porozmawiać w salonie po kolacji, dobrze? – Iris wstała od stołu. – Myślę, że wtedy już wszyscy będą na siłach.

Ellen skinęła głową. Wróciła do swojej sypialni.

Tron z kości [18+]Where stories live. Discover now