Rozdział 37 - „To wydaje się zbyt proste"

Start from the beginning
                                    

— Hej Blaise, coś się stało? — wykrzywił głowę.

— Chciałem dotrzymać ci towarzystwa w drodze na zajęcia, dawno nie rozmawialiśmy — skupił wzrok na jego twarzy.

— Racja, przepraszam byłem zajęty — zamknął drzwi i stanął obok chłopaka.

— Rozumiem... — zasmucił się.

— Ale już nie jestem, chodź — uśmiechnął się do ślizgona.

****

Lekcja zielarstwa zaczęła się kilka minut temu, Katia stała sama przy swoim stanowisku starając się coś zdziałać z dzisiejszym zadaniem. Była beznadziejna jeżeli chodzi o ten przedmiot. Nie uszło jej uwadze wtargnięcie do klasy puchona.

— Przepraszam za spóźnienie — zwrócił głowę w kierunku profesor.

— Już nic się nie stało, zajmij swoje miejsce — wskazała na przestrzeń obok krukonki.

— Jasne — podszedł bliżej Kati, nie przywitał się ani nie zwrócił na nią uwagi. Zaczął czytać coś w podręczniku.

— Jednak raczyłeś się zjawić — powiedziała od niechcenia patrząc na blondyna.

— Okej, musimy zrobić to — pokazał jej w książce jedną stronę z której dziewczyna nie zrozumiała absolutnie nic.

— Okej... — zrezygnowana oparła się o stolik.

— Mam tylko godzinę, skup się — wywrócił oczami — te zajęcia są dla mnie ważniejsze niż nasze spory, Smith.

— Spory? To ty chciałeś rzucić na mojego przyjaciela klątwę — skrzyżowała ręce na piersi.

— On zaczął... — zirytował się.

— Zaczął bo pozwoliłeś sobie na za dużo — poprawiła włosy.

— Przecież o to chodziło w naszej umówię tak? Mamy wywołać zazdrość u Parkera a ja miałem powiedzieć im, że między nami coś było... nie pamiętasz?

— Pamiętam, gorszego pomysłu mieć nie mogliśmy —przypomniała sobie sytuacje w łazience.

— Myślę, że gdyby nie ty i Potter, dawno któryś z nas leżał by w skrzydle szpitalnym — robił coś przy roślinie.

— Pewnie masz racje — upewniła się czy ma przy sobie różdżkę.

— Najpewniej byłbym to ja — powiedział pod nosem sam do siebie.

Katia starała się pomagać Jackowi najbardziej, jak potrafi, czasami psuła jego prace, ale na koniec udało im się współpracować i skończyli jako przedostatni. Dostali dobre stopnie i wrócili na miejsca. Lekcja się skończyła i krukonka wyszła z pomieszczenia w towarzystwie swoich współlokatorek.

Chłopak opuścił klasę całkiem sam, nie chciał z nikim rozmawiać. Nie wyspał się, koszmary nie dawały mu na to szansy, one były tak realistyczne... on czuł niemal ten ból. Ale przecież ta sytuacja nigdy się nie zdarzyła, nie ma się czym martwić. Trzymać się z daleka od Parker'a, to było jego jedynym postanowieniem do końca roku.

****

Jack przechodził przez korytarz w szkole, nie zauważył osoby przed sobą i wpadł na nią. Szybko wstał i spojrzał na chłopaka, który dotknął swoich brązowych włosów. Szata slytherinu, gorzej trafić nie mógł. Blaise odwrócił się w stronę przyjaciela, aby upewnić się czy z tamtym wszystko dobrze.

— Uważaj jak chodzisz — pouczył puchona.

— Parker — powiedział przez zaciśnięte zęby, spiął się.

Odrzucona ślizgońska miłość | Ślizgońska  Dylogia IWhere stories live. Discover now