7

95 9 10
                                    

Gdy Jasper wsiadał do windy, do kryjówki tubą zjechali, Cynthia, Henryk i Ray.

Manchester zjechał w jednej tubie razem ze swoją córką.

- Jasper! Jasper! do mnie! - zaczął krzyczeć od razu gdy tuba podniosła się w górę.

- Raczej go tu nie ma Ray - powiedział blondyn powolnym krokiem odchodząc od tuby

- widzę Henryku, ale niech tu tylko przyjdzię to przysięgam że nie ręczę za siebie - rzekł zdenerwowanym tonem, miał ochotę udusić Jaspera gołymi rękoma.

- tato uspokój się, przecież nic mi się nie stało - powiedziała dziewczyna stając przed zdenerwowanym ojcem. Nie widziała w swojej postawie nic złego, bynajmniej nic takiego złego za co można było na nią krzyczeć.

- A Jasper nie jest niczemu winny, to dobry chłopak, a ty sam dobrze wiesz jaka ja potrafię być - dodała widząc że Ray nie planuje nic powiedzieć   

- Ona ma racje, dobrze wiesz komu zleciłeś te zadanie, oczywiście Jasperowi. Musisz liczyć się z konsekwencjami tego czynu.

Gdy blondyn mówił te słowa drzwi od windy niespodziewanie się otworzyły.

Z windy wysiadł oczywiście nie kto inny niż Dunlop.

Chłopak widząc Raya chwilę miał ochotę się do tej windy cofnąć, jednak uznał, że musi zachować się jak dorosły, i przyjąć odważnie na klate konsekwencje swoich czynów.

- Ray tak mi przykro ja naprawdę...nie...bardzo się starałem, ale - zaczął plątać się we własnych słowach chłopak.

Cynthia widząc zdenerwowanie Jaspera prawie się zaśmiała z jego głupoty. Nie potrafiła pojąć jak nie zauważył że tam stoi.

-zgubiłeś moją córkę tak? - dokończył zdanie za chłopaka, odziwo spokojnym tonem.

- Tak, ja naprawdę nie wiem gdzie ona jest... - w głosie chłopaka można było usłyszeć nie tylko smutek czy złość na niebie samego, ale także strach, bo kto by się nie bał złości i zemsty kapitana?

- ale zaraz....skąd to wiesz? I dlaczego jesteś taki spokojny? Przecież zawaliłem po całości - zapytał zaskoczony nie słysząc złości Raya.

- zacznijmy od tego, że ona stoi praktycznie obok Ciebie drogi Japserze - odparł pokazując palcem na swoją córkę.

Zmieszany Dunlop popatrzył w tamtą stronę tak nagle jakby usłyszał o duchu.

-a skończmy ma tym, że nie mogę Cię zabić dopóki nie powiesz mi co ze Schwozem i naszą kochaną Charlotte.

- no właśnie co z nimi? - wtrącił się blondyn podchodząc do Jaspera.

- Schwoz będzie  tu tak szybko jak tylko będzie mógł, a Charlotte nie odbiera telefonu.

- to próbuj do skótku, aż odbierze, w końcu musi to zrobić, a co do Schwoza napisz mu żeby się pospieszył, musi zbadać Henryka czy nie ma przypadkiem nic złamanego - powiedział podchodząc do komputerów aby je uruchomić, chciał sprawdzić czy nie ma jakiś ważnych wiadomości dotyczących Drexa.

- bez przesady jestem tylko trochę obolały, i to wszystko, nie mam nic złamanego, ale zaraz...Jasper jak to Charlotte nie odbiera?

Myśląc o Charlotte blondynowi aż serce podskoczyło, wyobrażał sobie już co by zrobił przestępcy, który  skrzywdził by jego najlepszą, a przede wszystkim jedyną taką przyjaciółkę.

Cynthie coś delikatnie ukłuło w serduszku na myśl, że chłopak może czuć coś do swojej najlepszej przyjaciółki.

- jeśli on coś do niej czuje to nie mam juz szans - pomyślał przysłuchując się ważnej rozmowie.

- no próbowałem się do niej dodzwonić jakieś 200 razy, ale za każdym razem nikt nie odbierał. Próbowałem jeszcze raz w windzie, ale tym razem sygnału nawet nie było.

Rozmowa nie obyła się bez komentarza Raya, który postanowił że on i jego mądrości przerwą Jasperowi przemowę.

- Henryk,Henryk, Henryk, nie martwcię się tak bardzo o naszą Charlotte, na pewno leży gdzieś teraz z wyłączonym telefonem, i popija różową lemoniade z parasolką, gdy my użeramy się z problemami - słowa wypowiedziane przez Raya były wypowiedziale takim tonem jakby wyśmiewał chłopaków o to że martwią się o przyjaciółe.

Henryk chciał dowlaić szefowi mówiąc że Charlotte taka nie jest, jednak doszedł do wniosku, że nie warto.

- To czemu nagle ma wyłączony, jak wcześniej numer był aktywny? - zapytał Jasper sam zaczynając się irytować Rayem, który wydawał się mieć gdzieś zdrowie i życie ich przyjaciółki.

Był pewny jaką odpowiedz wymyśli pewny siebie mężczyzna.

- pewnie miała słabą baterię, a ty jej ją do końca  rozładowałeś próbą dzwonienia tyle razy - odparł patrząc jakieś ważne pliki.

- To co mówi tata ma ziarenko sensu, w końcu nawet najlepszym zdarza się takie coś - powiedziała dziewczyna popierając słowa ojca

- widzicie? Nawet Cynthia mnie wspiera, a ty młody wiedzę że czujesz się już lepiej.

- skąd takie zdanie tato? Moim zdaniem wygląda dalej tak samo okropnie.

- jeszcze nie usiadł, a do tego normalnie mówi. To dobry znak - odpowiedział Manchester nawet nie spoglądając na innych.

- Ray ma rację, dalej mnie boli, ale odpocząłem... No tak jakby, i czuję się już trochę lepiej... Myślałem że Drex mnie naprawdę tak zabije... - odparł nagle przypominając sobie co sie stało w niedalekiej przeszłości.

- to ja zabił bym Drexa. Kto zadziera z niebezpiecznym, zadziera i z kapitanem - powiedział mężczyzna z lekkim bólem serca.

Przez ułamek sekundy pomyślał, co by było gdyby nie Lizzy.

- jak to w ogóle się stalo Henryk? - zapytał odrywając wzrok od monitorów.
-przecież mogłeś mnie zawołać...Cofnął bym się tam po ciebie - dodał ze smutkiem.

- w tym rzecz, że nie mogłem Drex trzymał mi nóż przy szyi, nawet nie wyobrażasz sobie jakie to było okropne - powiedział, a ciarki przeszły go po całym ciele.  Nie był w stanie wyobrazić sobie co by było gdyby jednak krzyknął.

- Toż skubany Drań. Wiedział że inaczej by sobie nie poradził z tobą. Przysięgam, że tego co zrobił nie daruje mu nigdy. Może sobie mnie obrażać, albo zniechęcać do mnie innych, ale jak zadziera z Tobą Henryku, to już przesada - rzekł Ray uderzając pięścią w biurko.

- Henryk wiem, że to niezbyt odpowiedni moment, ale - zaczął niepewnie Dunlop.

- ale co stary?

- jak będziesz na siłach pomożesz mi poszukać moje klucze od sklepu?

Ray popatrzył nagle na Jaspera zaskoczony, a Henryk chwilę milczał co zesresowało chłopaka.

- Co ty zrobiłeś z kluczem do sklepu Jasp? Miałeś ich pilnować - rzekł z zaskoczeniem blondyn. Nie spodziewał się że jego przyjaciel zgubił by klucze do sklepu.

- ty kiedyś głowę zgubisz - pomyślał czekając na odpowiedź przyjaciela.
- nie mam bladego pojęcia, zanim wsiadłem do windy jeszcze miałem ten klucz w kieszeni.

- no dobra pomogę Ci - odparł blondyn po czym ruszył do maszyny aby wziąść sobie wodę.

-oby się szybko znalazły bo nie ręczę za siebie Jasper - powiedział kapitan na nowo odwracając wzrok w stronę monitorów.  

    
         

nowa drużynaNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ