9. Morderstwo na plaży.

518 44 11
                                    

Sarah spacerowała brzegiem morza. Tego dnia zamierzała zrobić wszystko to co zaplanowała, a mianowicie spacerować po plaży, oglądać wschody i zachody słońca, odpoczywać, i zbierać muszelki.
Ten dzień będzie idealny, bez żadnych niepotrzebnych stresów i nienormalnych ludzi (czytaj Jamesa).

Przykucnęła i nazbierała najładniejsze muszelki. Dużo było zniszczonych, dlatego uzbroiwszy się w cierpliwość osiągnęła swój cel. Zauważyła leżący niedopałek czarnego papierosa, zapewne Kasander tu spaceruje - pomyślała.
Była pochłonięta zbieraniem i szukaniem drobnych skarbów. Postawi je sobie na biurku w szklanym pojemniku. Za każdym razem, gdy na nie spojrzy, powróci do niej greckie słońce.

Zbliżyła się do pobliskich skał, które były wyznacznikiem końca tego obszaru plaży. Schyliła się po jeszcze jedną muszelkę i zastygła. Spod przezroczystej wody, między skałami, patrzyły się na nią ciemne, wytrzeszczone oczy.
Stała w bezruchu przerażona. Nie mogła wydobyć z siebie krzyku, strach przejął jej ciało. Żołądek podchodził jej do gardła. Czuła, że zaraz zemdleje, ale przecież nie mogła, nie tutaj, nie w tym miejscu, nie tak blisko tego koszmaru.
Odwróciła się i uciekła. W jej głowie był tylko głos karzący jej uciekać. Biegła na oślep. Jej umysł nie był w stanie rejestrować dokąd biegła i w jakiej odległości znajduje się od tamtego miejsca.

Nagle poczuła czyjeś dłonie. Przerażona, że to coś, co leżało w wodzie, wstało i dogoniło ją, zaczęła krzyczeć.

- Sarah! Do cholery! Uspokój się! Co się stało!?

Została mocno potrząśnięta. Nie ogarniała w czyich ramionach się znalazła, ale ten głos był znajomy.

- James?

Znów poczuła się słabo. Całe jej ciało drżało, ale wiedziała, że teraz jest już bezpieczna.

Spojrzał jej w oczy, w których bez trudu rozpoznał przerażenie. Zdawał sobie sprawę, że w każdej chwili może zemdleć.

- Co się stało? - powtórzył.

Sarah oddychała nierówno, nie mogła wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Ukryła twarz w jego piersi i ogarnął ją szloch.

- Weź się w garść i mów, co się stało!

- Ja... ja, nie...

Przywarła do niego, a on jednym ruchem oderwał ją od siebie.

- Mów. - Jego głos był zimny i beznamiętny.

- Nie przeszkadzam? - zapytał Ethan, który doszedł do nich, ale widząc przerażenie Sarah i zdenerwowaną twarz Jamesa, nie wiedział o co chodzi. - Stało się coś?

- Nie jestem pewnien. Sarah biegła plażą. Nic mi nie powiedziała. - Odsunął się od niej. - No mów wreszcie.

- Tam... przy skałach... James... - wyszlochała.

- Zobaczę to.

- James, nie zostawiaj mnie - błagała.

Ponownie do niego przylgnęła, ale on ją odtrącił.

- Cholera, uspokój ją jakoś!

Objęły ją ramiona Ethana. Przytulił ją do siebie, a ona czuła spokój i otuchę.

- Wszystko będzie dobrze - pocieszał ją. - Miałem nadzieję, że przytulisz się do mnie w innych okolicznościach.

- Ethan. To było straszne!

- Powiedz, co się stało. Jak mi powiesz, to będzie ci lżej.

- Przy skałach leży ciało - wyznała nadal w to nie wierząc.

W świetle Księżyca ✔️Where stories live. Discover now