21. Pan i władca.

460 42 3
                                    

Sarah została obudzona przez dźwięk pukania do drzwi od jej pokoju. Przez nocne emocje i wygibasy, czuła zmęczenie. Spojrzała na godzinę i złapała się za głowę spostrzegając, że już nastało południe.

- Dzień dobry i przepraszam. - Weszła pokojówka. - Telefon do pani z Aten.

- Dziękuję. - Chwyciła telefon. - Halo?

- Witaj kochana, chyba cię nie obudziłam?

- Chloe? - była na pół przytomna.

- A znasz kogoś innego z Aten?

- Jestem trochę nieprzytomna - ziewnęła. - Byłam w nocy na plaży.

- Nie możesz chodzić w dzień? Nieważne. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że będę musiała tu zostać do jutra.

- Okej. Co z Melanie?

- Jest nadal w śpiączce, ale lekarze są dobrej myśli. Kasander..., on tak to przeżywa. Nie mogę go zostawić.

- Tak mi przykro. To musi być trudne dla was obojga.

- Wiesz, byłoby łatwiej, gdyby cała rodzina nie oczekiwała od nas wyjaśnień. Jeśli Melanie by umarła, to zostalibyśmy o to obarczeni. Poza tym, to było samobójstwo... nie wyobrażam sobie, jak jej matka by to zniosła.

- Nie martw się, wyjdzie z tego. Sama mówiłaś, że lekarze są dobrej myśli.

- Tak, ale... nigdy nie wiadomo.

- Chciałabym wam jakoś pomóc...

- Sarah, po prostu bądź tam, kiedy wrócę. Ciesz się plażą i szukaj swojego pasterza. Skoro wypuszczasz się na nocne spacery, to powinnaś znaleźć sobie towarzystwo.

Sarah milczała.

- A może już je znalazłaś?

- No-o-o, właściwie...

- Mów zaraz kto to jest!? Pasterz czy poeta?

- Ani jeden, ani drugi.

- W takim razie to James. Ha... wystarczyło tylko zaprosić go na kolację. Bzykałaś się już z nim? - zapytała podekscytowana.

- Nie wiem, o czym mówisz.

- Czyli jednak? Boże, Sarah... jestem z ciebie dumna i z siebie też. - Śmiała się.

- Chloe!

- W sumie co ja się w ogóle pytam. Masz wolną całą chatę, no i on mieszka blisko i też ma wolną chatę... Wiesz co? Nie sądziłam, że ty i on, coś ten tego. James zawsze był dla mnie nudnawy, taki z wyższych sfer. Pan i władca. - Ponownie się śmiała.

- Byś się zdziwiła, jaki potrafi być... szalony. Ale to określenie "pan i władca" pasuje do niego w stu procentach.

- James szalony? To jest najbardziej poukładany facet jakiego znam, nie licząc Kasandra. Muszę kończyć kochana, mój mężulek mnie potrzebuje. Pozdrów Jamesa.

- A ty Kasandra.

- Oczywiście. Do jutra.

°°° °°° °°°

James siedział w biurze, kiedy Stefanos wszedł do niego.

- Mam raport o którego prosiłeś. - Wręczył mu.

- Dzięki. W końcu możemy działać.

- Jesteś pewien?

- Nie ma sensu dłużej tego przeciągać. Wie już, że stracił ostatnią dostawę i nie pozwoli aby kolejny łup wyśliznął mu się z rąk. Dziś w nocy wybierze się na połów. A my go dzisiaj złapiemy.

W świetle Księżyca ✔️Where stories live. Discover now