16. Człowiek w masce.

438 41 2
                                    

Zatoczka pogrążona była w mroku. Księżyc rzucał blade światło na powierzchnię wody. Morze dzisiejszej nocy było ciche i spokojne. Mężczyźni zebrani w pobliżu łodzi, rozmawiali półgłosem. Jeden z nich zobaczył zbliżający się cień, powiadomiwszy o tym resztę, wyjął nóż. Wszyscy zamarli. Prócz szumu fal, nie dało się usłyszeć niczego innego. Cień zbliżył się. Mężczyzna schował nóż.

- Nie spodziewaliśmy się pana.

- Lubię niespodzianki.

Przybysz od stóp do głów ubrany był na czarno. Miał założony kaptur i czarną, zakrywającą twarz maskę.

- Dołączy pan dziś do nas?

- Jak widać.

Nic więcej nie mówił, a i pytać nikt nie śmiał. Wszedł na pokład łodzi. Umięśnieni i barczyści mężczyźni odsuwali się robiąc mu przejście.
Łódź zaczęła płynąć. Człowiek w masce wpatrywał się w wodę, w której odbijało się światło Księżyca.

- Brakuje nam ludzi. - Z cienia wyszedł mężczyzna, który go powitał. - Czy życzy pan sobie, abym znalazł zastępcę za...

Powolnym ruchem głowa w kapturze odwróciła się. Mężczyzna instyktownie cofnął się w tył.

- Sam to załatwię.

W połowie drogi silnik wyłączono. Nastała cisza. Odgłos zbliżającej się łodzi z naprzeciwka wzrastał. Dwukrotnie zamigotało światło latarki, po czym zgasło.

- Dobre dziś branie! - zawołał głos z drugiej łodzi.

Mężczyźni wychylili się i zaczęli wciągać na pokład sieć pełną ryb. Człowiek w kapturze obserwował scenę bez słowa. Znów było słychać oba silniki. Łodzie rozdzieliły się.

- Rozciąć sieć - nakazał.

- Teraz? - odważył się spytać jeden z mężczyzn. - Nie chce jej pan zabrać tam gdzie zawsze?

- Rozciąć sieć - powtórzył.

Trzech mężczyzn uklękło i zaczęło rozcinać sieci. W powietrzu unosił się zapach krwi, potu, strachu i morza. Z brzuchów ryb wyciągane były białe paczuszki. Człowiek w masce wkładał je do kieszeni kurtki. Nikt się nie odzywał.

Zamaskowany cień szedł wzdłuż zatoczki, cieszył się, że było już po wszystkim. Był trochę zaskoczony, że wszystko przebiegło tak łatwo. Kiedy przecinał plażę, zachowywał wszelką ostrożność. Nie chciał, aby przypadkiem ktoś go zauważył. Zobaczył willę Karagounisów i przeszedł obok skały, gdzie tego ranka siedziała Sarah. Szedł i nie zatrzymywał się, aż dotarł do światła, które sam zapalił.

W domu wyrzucił zawartość kieszeni i zdjął kaptur, jak i maskę.

- No i co, Stefanos, połów się udał.

- Nie było problemów?

- Szło jak po maśle.

Był zadowolony. Rozpierała go wewnętrzna radość, płynąca ze śmiertelnego ryzyka i zwycięstwa.

- Naprawdę niezły połów. Wystarczający, żeby ustawić człowieka - odparł wąsiasty mężczyzna.

- Wystarczający, żeby człowiekowi zachciało się więcej. Cholera, ten zapach śmierdzących ryb do mnie przylgnął. Wyślij naszą zdobycz do Aten i dopilnuj by przysłali raport. Ja idę pod prysznic.

- Mam coś dla ciebie.

- Zostaw to na jutro. Plotki mogą poczekać.

- Chodzi o tę kobietę. Karagounisów nie ma, a ona nie wyjechała do Ameryki. Będzie tu do powrotu żony Karagounisa.

- Nie obchodzi mnie ta kobieta.

- Może nam przeszkadzać. Nie chcemy świadków. A jeśli wyjdzie z domu i nas nakryje?

- To będzie miała ze mną do czynienia.

- Chyba już miała z tobą do czynienia, mój przyjacielu. - Roześmiał się. - Wyszło gorzej niż się spodziewałem.

- Może zajmij się sobą, co?

- Zamiast bawić się w rycerza, mogłeś od razu załatwić sprawę. Teraz mamy przez ciebie problemy.

- Nie mamy żadnego problemu, jak już mam go tylko i wyłącznie ja, i to ja za niego odpowiem.

- Założę się, że już żałujesz swoich decyzji.

- Stefanos, moja cierpliwość co do ciebie już naprawdę się kończy. Idź się przejdź.

- A ty się ogarnij, Waller.

Po prysznicu, James nie mógł zebrać myśli. Jest teraz sama, w tym domu, w łóżku. Mógłby po raz ostatni wspiąć się po tej cholernej ścianie. Mógłby, ale jakie będą tego konsekwencje. Musi skupić się na robocie, a ciągle myśli tylko o niej. Sarah wyjedzie, zniknie z jego życia jak sen, po co ma komplikować swój stan. I tak, czuję się już fatalnie, żadna kobieta tak na niego nie działała.

Patrzył na dom Karagounisów. Po tym, co przeszedł, nie może pozwolić sobie na takie słabości.

W świetle Księżyca ✔️Where stories live. Discover now