1. Pierwsza rozmowa.

41 8 24
                                    

Samotność jest czymś czego każdy czasem potrzebuje. Jednak zdarza się, że ktoś ma jej za dużo. Wtedy nazywana jest przekleństwem. A ona istnieje. Czyha w ciemności na swoją ofiarę. Zaprzyjaźnia się by poznać jej największe słabości i niszczy ją od wewnątrz. Ale jednocześnie jej nie ma. To człowiek ją tworzy. I tylko on może ją do siebie dopuścić.

Nikt nie zna prawdziwej natury samotności, nawet ja. Ona istnieje, ale jej nie ma. Jest niebytem. To najlepiej ją opisuje. Nie ma kontroli nad samotnością. To wiem bardzo dobrze. Nazywam się Monaxia. Jestem boginią samotności.

Od tysięcy lat byłam zawieszona między rzeczywistością a Chaosem. Patrzyłam na ludzką radość i cierpienie wiedząc, że nie będzie dane mi tego doświadczyć. Samotność była moją klątwą. Same Mojry oznajmiły mi, że nigdy się od niej nie uwolnię. Moim przeznaczeniem było być samotną i rozsiewać ją na świecie. Przestałam nawet marzyć o innym życiu. Coraz częściej chciałam uciec w głąb Chaosu. Tego pierwotnego Chaosu z którego wyłoniła się reszta świata. Nie wiem czemu tego nie zrobiłam. Może gdzieś we mnie tlił się jeszcze ostatni promyk nadziei? Jednego jestem pewna. Gdyby nie jedna mała sytuacja przestałabym istnieć. To było postanowione.

To miał być ostatni dzień. Dobijało mnie to. Ciągnęło coraz głębiej jakby ktoś przywiązał mi kamień do szyi i wrzucił do morza mówiąc: Radź sobie. A ja nie umiałam pływać. W momencie w którym się poddałam, pojawił się on. Nie znałam go. Wiedziałam kim jest, ale nie jaki jest. Wyciągnął do mnie rękę i nie pozwolił odejść. Ocalił mnie. Był martwy, czułam to. Dlaczego jednak zainteresował się mną? Jak się o mnie dowiedział? Wiedziałam jedno Peter Quenier był pierwszym kto mnie zauważył. Poczułam się jakby wyrosły mi skrzydła i uniosły w niebo. Poczułam się wolna.

Usłyszałam krzyk. Krzyk tak donośny, że przebił się przez materię i dotarł do mojej duszy. Nagle zaczęła się wyrywać, jakby jakiś magnes próbował wyciągnąć ją z więzienia. Tak na prawdę to moja dusza była jedynym co posiadałam. Nie miałam ciała. Poczułam mocne szarpnięcie i nagle pojawił się dziwny ciężar. Popatrzyłam na siebie. Nie mogłam w to uwierzyć! Sam fakt, że patrzyłam był zaskakujący bo dotychczas nie miałam jak. Bez oczu ciężko jest to robić. Jeszce dziwniejsze było to, że ciężar który poczułam był moim ciężarem. Spojrzałam dookoła siebie. Wszędzie była czysta biel. I nagle tak po prostu wszystko zgasło, a ja obudziłam się. 

-----------

To uczucie kiedy budzisz się i zaspany nie wiesz co się dookoła ciebie dzieje, jest wspaniałe. Zwłaszcza kiedy doświadcza się go po raz pierwszy. Ale potem następuje gwałtowne wyrwanie z marzeń do rzeczywistości. 

Kiedy obudziłam się, na początku wszystko było białe. Musiałam zamrugać kilka razy powiekami by dostrzec gdzie się znajduję. I wtedy do mnie dotarło. 1.Siedziałam w szkolnej ławce obok całkowicie obcej dziewczyny. 2. Wszystko było czarno-białe. W sensie nie tylko w tych dwóch kolorach. Był jeszcze szary, dużo szarego. Nie było innych kolorów. Nie widziałam ich. Patrzyłam po klasie i czułam smutek. Dookoła było tyle ludzi i każdy z nich był inny. Ale wszyscy je dostrzegali. Byli szczupli, grubi, wysocy, niscy. Niektórzy mieli okulary, a inni modne ubrania. Nie byłam jednak w stanie stwierdzić jakiego koloru one są. Nie wiedziałam nawet jak wyglądam ja. 

Lekcja minęła szybko. Dowiedziałam się tyle, że jestem nowa w szkole i następną lekcję mamy odwołaną. Chyba nauczyciel zachorował i nie mieli nikogo na zastępstwo. Miałam więc dużo czasu by zorientować się w sytuacji. Pierwszym miejscem do którego chciałam się udać była łazienka. Tam musiało być jakieś lustro, żebym mogła się zobaczyć. Po dziesięciu minutach błąkania się po szkole, która okazała się większa niż myślałam, znalazłam ją. Na szczęście była pusta. Nie czułam się zbyt dobrze w otoczeniu ludzi. Miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą i mnie oceniają. Cóż, pewnie tak było. 

Odcienie SzarościМесто, где живут истории. Откройте их для себя