11. As z rękawa

12 3 2
                                    

Jak na to co się wydarzyło przez te kilka tygodni ostatni miesiąc wakacji był całkowicie spokojny. Trenowałam codziennie, bo wiedziałam, że nie mam dużo czasu. Nie mogłam spędzić w obozie całego roku szkolnego, by trenować tak jak inni. Musiałam odejść. Przed nadejściem zimy miała pojawić się tu moja siostra, a w jej historię nie chciałam się mieszać. Wolałam jak najmniej zmieniać przeszłość, bo nie wiedziałam jak to wpłynie na przyszłość. W międzyczasie trochę pogrzebałam by dowiedzieć się więcej na temat podróżowania w czasie i tego skutkach. I doszłam do jednego wniosku.

Nie wiedziałam skąd wzięła się u mnie ta zdolność. Może była powiązana z moim dziadkiem Kronosem, który przecież manipulował czasem. Choć w jego przypadku nie było to przenoszenie się w nim, a raczej kontrola tempa w którym on płynął. Może pochodziła od pierwotnego Chaosu z którym miałam większą styczność niż ktokolwiek inny. Może po prostu to była moja unikalna moc tak jak pioruny Zeusa czy zdolności Fat. Dla eksperymentu spróbowałam sprawdzić jak daleko mogę się przemieszczać. I to odkryłam. Mogłam przenieść się w czasie do starożytności. Ale nie mogłam zobaczyć niczego przed moim powstaniem. To samo tyczyło się przyszłości. Udało mi się przenieść najdalej do dnia w którym zniknęłyśmy. Innymi słowy, mogłam przemieszczać się w czasie ile chciałam o ile mieściłby się to w zakresie mojego istnienia. Mogłam się znaleźć tylko w tym czasie gdzie już byłam.

Druga sprawa dotyczyła tego co właściwie się działo kiedy podróżowałam. Nie było tak, że po prostu podróżowałam po jednej linii czasowej. To było bardziej tak jakbym naginała rzeczywistość. Ponieważ nie było mnie w jednym momencie w dwóch miejscach. Nie testowałam wszystkiego kiedy przenosiłam się do przeszłości. Bardziej jakbym z każdą podróżą zmieniała nieco świat. Przykładowo, jeśli cofnęłabym się w czasie o dwa dni i przypadkiem na kogoś wpadła przeszkadzając mu w wyznaniu miłości, powiedziałabym tam z jeden dzień, a potem wróciła do dnia z którego się przeniosłam to para żyłaby w rzeczywistości w której im przeszkodziłam. Tej w której nie udało im się wyznać co do siebie czują. Nawet jeśli wcześniej (w tej lini czasu z której się cofnęłam) to zrobili. Czyli mogłam być świadkiem tego jak Thea spada z klifu, po kilku dniach cofnęłabym się do tamtego momentu i ja powstrzymała przed połamaniem się ( nie byłam pewna na ile mogłabym ingerować gdyby umarła), a potem wrociłabym do przyszłości i Thea wciąż by była cała i zdrowa.

Więc przez ostatni miesiąc dużo trenowałam i mogłam śmiało powiedzieć, że efekty były. Wciąż mało zadowalające, ale były. Tylko nie spodziewałam się, że będą musiały wystarczyć. A wieści jak zwykle w tej sprawie, przyniosła Nefiris. I nie były one szczególnie przyjemne.

Siedzieliśmy sobie w naszym gronie wyjątkowo wszyscy - nawet Raphael i Vira - i graliśmy w mafię. I wszystko było w porządku dopóki Nefiris w momencie kiedy głosowaliśmy kogo zabić nie wyskoczyła z moją Kerą.

- Powinnaś jak najszybciej pokonać Xię.

- ...kogo? - o dziwo to nie ja zadałam to pytanie. Nie dziwne, że była to Aurora. Zwłaszcza, że pytanie było zdecydowanie skierowane do mnie, a oni o tej całej sprawie nic nie wiedzieli. A każdy wiedział że kiedy chodzi o pokonanie kogoś to już lepiej wysłać Virę, bo ona przynajmniej nie da się zranić. Nawet jeśli nie byłaby w stanie skrzywdzić kogokolwiek. Więc jeśli miałabym kogoś pokonać to prawdopodobnie poradziłabym sobie jedynie z pluszakiem. A przynajmniej w oczach czarnowłosej dziewczynki. Cóż, taki mój urok.

- Xia to kera Monaxii. - Świetny pomysł. Jakby samo wspomnienie dziwnego imienia było mało zastanawiające. Teraz wyjaśniaj im kim są kery. I czemu chcę wyzwać moją na pojedynek.

- Kery? - Oczywiście, że to musiała być Lisa. Nie zdziwiłabym się gdyby zaraz powiedziała nam o nich wszystko, łącznie z rokiem w którym pojawiła się pierwsza. Jeśli miałabym zgadywać jej boskiego rodzica byłaby to Atena. - Czy to nie były przypadkiem duchy pola walki, przemocy, chorób oraz zarazy, które żywiące się nagłą śmiercią? - To brzmiało jakby zapamiętała po prostu na pamięć definicję z książki. Prawdopodobnie tak było... - Podobno niektórzy bogowie walczyli z nimi by ocalić swoich ulubionych herosów przed śmiercią na polu walk.

Odcienie SzarościWhere stories live. Discover now