9. Wpadka z załamaniem

21 4 12
                                    

Wszyscy w obozie zdziwili się na moją nagłą chęć nauki. Można powiedzieć, że byłam wręcz znana z unikania wszelkiego rodzaju zajęć fizycznych dlatego moje pojawienie się np. na szermierce początkowo uznali za omamy. Takie wielkie, grupowe omamy. Nie zdziwiłabym się gdyby doszli do wniosku, że ktoś (bracia Hood) przemycił do jedzenia halucynogenne grzybki. Świat wrócił do szarych barw jakby los stwierdził, że już się napatrzyłam. To trochę jak dawać dziecku zabawkę pozwolić mu się chwilę pobawić, a potem wyrzucić. No, ale przecież powinnam się do tego przyzwyczaić. Podczas treningów nie używałam broni. Wszyscy stwierdzili, że to zbyt ryzykowne. Więc na razie miałam jedynie bieganie z Theą, równowagę z jakimś synem Apolla - poza tym nie wiedziałam o nim zbyt wiele poza tym, że jego imię zaczynało się jakoś na "N" - ćwiczenia sprawnościowe na torze przeszkód zrobionym przez dzieciaki Hefajstosa i teorię o walkach i innych takich rzeczach. Momentami miałam ochotę jedynie wrócić do akademika i zwykłej szkolnej rutyny. To było łatwiejsze i mniej stresujące. Dodatkowo, w tajemnicy przed wszystkimi próbowałam opanować moją niedawno odkrytą zdolność. Udało mi się to zrobić dwa razy. Za pierwszym cofnęłam się o dwa dni, a za drugim o trzy godziny. Porównując to do moich wcześniejszych, niekontrolowanych manipulacji czasem zauważyłam, że za każdym razem przenosiłam siebie lub innych w przeszłość. Nigdy nie przeniosłam nikogo w przyszłość. Była to dosyć istotna informacja. Założyłam, że mogę się tylko cofać, nie mogłam sobie od tak przeskoczyć do czegoś co się jeszcze nie wydarzyło. I nagle moja teoria została zmieniona. Przeniosłam się o jeden dzień do przodu i musiałam wysłuchiwać narzekań znajomych na niepojawienie się na treningu. Wtedy zupełnie przestałam szukać w tym sensu. Ale i tak próbowałam. Jeśli mam być szczera powiedziałabym, że jako tako nauczyłam się to kontrolować, ale stało się to trochę uzależniające. Dlaczego? Powód może wydawać się bardzo głupi.

Za każdym razem kiedy przenosiłam się w czasie miałam przebłyski kolorów. Zwykle trwały one niecałą minutę, choć raz utrzymywały się przez dziesięć minut. Zaczęłam się przenosić w czasie nawet o kilka minut tylko by je zobaczyć. Ale kiedy zaczęłam jej używać zdarzało się, że mój "zegar" się psuł i cofał się o kilka minut. Czasami udawało mi się to przeczuć i zdusić, ale kiedy byłam zbyt rozproszona magia działała sama. Podobną kontrolę miałam nad zmianą wyglądu - mogłam nad tym zapanować, ale czasami się nie udawało. Zauważyłam też, że nie mogę przestać przenosić się w czasie, lub zmieniać wygląd nie tylko przez przyzwyczajenie. To moja magia, czy też w świecie greckim raczej moc, tego chciała. Chciała być używana. Dlatego jeśli ją odpychałam, działała sama. Wtedy gdy najmniej się tego spodziewałam. I to ona ostatecznie narobiła mi problemów.

Wyobraźcie sobie, że idę razem z naszą grupką na obiad. Jesteśmy już przy stoliku i nagle... moje włosy się wydłużają, z prostych robią się loki i dodatkowo na mojej głowie pojawia się czapka z daszkiem. A potem przenoszę się o może siedem minut w przyszłość. W trakcie rozmowy z Theą i Aurorą. Teraz wyobraźcie sobie reakcję ludzi na moje nagłe pojawienie się w dokładnie tym samym miejscu pod koniec obiadu. Podczas gdy wszyscy moi znajomi, no poza Seilin, ganiają po całym obozie szukając mnie, lub próbują dojść do tego co się ze mną stało. Jakie są szanse, że nie będą o to pytać? Żadne. A już na pewno nie długowłosa. Była bardzo ciekawska jeśli chodziło o historię innych. Nawet jeśli wcześniej udawało mi się omijać temat rodziny, teraz chyba nie zadziała wymówka, że to ciężki dla mnie temat i nie chcę o tym mówić.

Ostatecznie zostałam posadzona na jakimś małym głazie, a nade mną stanęli moi znajomi plus ważniejsze osoby z obozu. Ci z wyspy chyba nie przejęli się tym jakoś bardzo, pewnie spotkali się już z dziwniejszymi sytuacjami. Chociażby u mojej siostry, która zawsze coś odwaliła. Na samą myśl o Theyllo zrobiło mi się smutno. Nawet oni znali ją lepiej niż ja. To dla nich się śmiała, to z nimi spędzała czas. O moim istnieniu nawet nie wiedziała. Chociaż można powiedzieć, że raz o mnie pomyślała. Wyrzucała bóstwu odpowiedzialnemu za samotność to, że nieświadomie niszczyła sobie przyjaźń. Stwierdziła, że chyba ją polubiłam i nie chciałam się odczepić co w sumie było prawdą. 

Odcienie SzarościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz