5. Kraby i chochliki

25 6 9
                                    

Przed przeczytaniem upewnij się, że znasz poprzedni rozdział, gdyż czytanie bez jego znajomości spowoduje tylko większy chaos. 


Przez następne kilka dni Thea męczyła mnie wyrzutami. A ja próbowałam jej wytłumaczyć, że to wcale nie tak, że nie widzę kolorów, bo przecież czarny, biały i szary to też kolory. Po tygodniu jej przeszło. Zaczęło się natomiast odnawianie mojej szafy. Ponieważ ja nie mogłam stwierdzić w jakim stopniu dane ubrania do siebie pasują Thea, jako samozwańczy niby-ekspert od mody, robiła to za mnie. Wkrótce musiałam zapamiętać nie tylko ważne informacje ze szkoły ale również kolor danej koszulki i spodnie, lub spódniczkę do której ona pasuje. W razie pomyłki Thea nie dawała mi żyć. Po jakimś czasie przyzwyczaiłam się do tego i nie wyglądałam już jak "dziewczyna z depresją" jak to zwykła nazywać moja znajoma. Nie żeby nie było to prawdziwe.

W szkole nie zmieniło się nic. No może dodali nam programowanie na informatyce, co moją znajomą zupełnie przybiło. Rozumiałam jej ból. Te wszystkie literki, nawiasy i skróty... To za dużo. Jakby nie można napisać wprost czego się chce. W dodatku dowiedziałam się, że choć moja znajoma jest miłośniczką czytania, nie dotyczy to lektur. Poza "Romeo i Julią" nie przeczytała żadnej. A nie, przepraszam. Jak była w drugiej klasie przeczytała "Małego Księcia". Ale nie jako lekturę. A skoro przy Thei jesteśmy, drobna rada na przyszłość. NIGDY nie zostawiajcie jej samej w kuchni. Chcecie wiedzieć czemu? Już wam tłumaczę. 

Tego dnia umówiłam się z Theą na naukę. Ponieważ miałyśmy się uczyć u mnie, trzeba było też zrobić obiad. Nie tylko dla mnie. Ale przypomniałam sobie o tym dosyć późno. Na szczęście miałam i mięso i ziemniaki. Brakowało tylko sałatki. A ponieważ Thea jest bardzo wyczulona jeśli chodzi o zdrowe jedzenie na obiedzie (co z tego, że sama zazwyczaj nie je zdrowo), musiałam pójść na zakupy. Przy okazji mogłam uzupełnić inne braki w wyposażeniu. Powiedziałam znajomej, by wyjęła za piętnaście minut mięso z piekarnika i pilnowała ziemniaków. Nie sądziłam, że coś tak prostego można aż tak zepsuć.

Kiedy pół godziny później wróciłam do mieszkania(?), pierwsze co poczułam to zapach spalenizny. Szybko zdjęłam buty i kurtkę i poszłam do kuchni. To co tam zobaczyłam było zaskakujące. Kuchnia była czysta, choć nieprzyjemny zapach wciąż drażnił nos. Mięso było całkowicie spalone, a ziemniaki prawie surowe. Po ogarnięciu wszystkiego i zrobieniu kanapek, bo nic innego do jedzenia nie znalazłam (ten obiad miał być na kilka dni!), Thea wytłumaczyła mi co się stało. Otóż wyjęła mięso wtedy kiedy miała. I postawiła je na kuchence nad piekarnikiem. Żeby zrobić tam miejsce przestawiła ziemniaki by się zmieściło. Tylko, że nie zauważyła, że pod nimi był włączony gaz. Jakoś zapomniała, że ziemniaki się gotuje, więc nawet nie włączyła ich na nowym gazie. Po prostu odstawiła, by moczyły się w wodzie. Natomiast mięso postawiła na wciąż palące się miejsce po nich. Więc się przypaliło. Proste? Proste. I idiotyczne...

Przez resztę szkoły nie działo się już nic ciekawego. Ot, zwyczajne życie nastolatek. Czasami miałam tylko wrażenie, że przechodzący obok człowiek ma ostre pazury i kły - co mogło być prawdą - tudzież jedno oko, ale nikt mnie nie atakował. Może roztaczałam wokół siebie jakąś aurę ochronną? Albo byłam teraz w pełni śmiertelnikiem, więc potwory nie zwracały na mnie uwagi... Ze względu na Theę miałam nadzieję, że pierwsza opcja jest prawdziwa. Niestety była ona mało prawdopodobna. No, ale nie można mieć wszystkiego. Przebłysk barw miałam jeszcze tylko raz, choć mogło mi się przewidzieć. Czasami mignęły mi obszarpane ubrania i poczochrane włosy nieznajomej. Nefiris nie widziałam nigdy. Pod koniec roku szkolnego, rozmyślałam nad tym gdzie będę mieszkać przez wakacje. Mogłabym wynająć jakieś mieszkanie, bo "akademik" był na ten czas zamknięty. Plan był taki, że pojedziemy do domu Antero i Thei, jednak okazało się, że ten pierwszy musi wyjechać. Stwierdziłyśmy, że poradzimy sobie same i obiecałyśmy Finowi, że kiedy wróci zastanie dom w całości. Podczas pierwszego tygodnia dowiedziałam się czegoś co pasowało do tożsamości matki Thei. Dziewczyna potrafiła usłyszeć jaki jest wiatr na dworze, w zamkniętym pomieszczeniu. Może to nie byłoby tak dziwne, gdyby ten szum nie był tylko w jej uszach. Oczywiście nie uważała tego za coś dziwnego. To było dla niej tak naturalne jak oddychanie. Z tą różnicą, że nie zdawała sobie z tego sprawy. Kiedy stwierdziła, że dzień będzie wietrzny a ja spytałam się skąd to wie, popatrzyła na mnie ze zdziwienie. Ona nie zdawała sobie sprawy z tego, że to potrafi. Ale wiedziała, że to nie jest normalne. To trudne do wyjaśnienia. 

Odcienie SzarościWhere stories live. Discover now