Rozdział 8

2.4K 161 8
                                    

-Prze..

-Co przestań? - Przerwałam Louisowi.

-Kim ty w ogóle jesteś? Przerażasz mnie! Słyszysz? Boję się Ciebie.
CZEMU TO AKURAT MNIE PORWAŁEŚ? Do czego Ci jestem potrzebna? Louis, proszę Cię wypuść mnie, błagam!

Nie potrafiłam powstrzymać łez.

-Możesz przestać wrzeszczeć? To ja tutaj mam broń!

Zjechał na pobocze. Wpadłam w histerie.

-Nie obchodzi mnie to! Zostaw mnie w spokoju proszę! Nie dotykaj mnie więcej! Albo mnie zabij.

Byłam załamana i przerażona. Nie wiedziałam co mówię.

Zaczęłam się szamotać próbując otworzyć zablokowane drzwi. Louis złapał mnie za ręcę, jednak od razu mu się wyrwałam.

-Nie dotykaj mnie! Niedobrze mi jak na Ciebie patrzę pieprzony gwałcicielu!

To nie było zbyt rozsądnę, obrażać faceta mającego przy dobie pistolet.

-Lepiej kurwa uważaj na słowa! Nie dajesz mi dokończyć! Zresztą niby czemu miałbym się tobie tłumaczyć? Jesteś jebniętą wariatką!

Zatkało mnie.

Wszystko tylko nie wariatką.

Uderzyłam go otwartą dłonią w twarz. Spoliczkowałam go.

Matko, co ja zrobiłam..

Działam pod wpływem impulsu, nie przemyślałam tego.

Na twarzy chłopaka malowało się zaskoczenie. Wyszedł szybko z auta trzaskając dzwiami. Zamknął pojazd ze mną w środku i zaczął szybko się oddalać.

Przesadziłam. Mimo, że mnie obraził to w końcu on był moim porywaczem. Bałam się go jeszcze bardziej. Co zrobi jak wróci? Zabije mnie? Jakoś przestałam liczyć na to, że mnie puści wolno.
Zdjęłam w końcu jego bluzę i położyłam ją na fotelu kierowcy. Nadal płakałam, tak strasznie się bałam. Po jakimś czasie wyjęłam z torebki notes i pisak. Zaczęłam zapełniać strony słowami wciąż płacząc.

Kiedy Louis wrócił do samochodu zaczęło się ściemniać.

Wsiadł w milczeniu nie patrząc na mnie.

Zapadła niezręczna cisza.

- Nie dałaś mi dokończyć...

Spojrzał na mnie ukradkiem, spuściłam głowę, nie miałam ochoty go oglądać...

-Nie zrobiłem tego. Mówię prawdę. Słyszysz? Jestem niewinny. Emma, spójrz na mnie!

Zrobiłam to co mi kazał.
Był zły i smutny.
Zdesperowany.

-To... To długa i skomplikowana historia. Wraz z kumplami naraziliśmy się pewnemu niebezpiecznemu typowi. Był szefem gangu. Jego siostra zakochała się w moim koledze. Jemu to się nie spodobało. Mimo jego gróźb oraz zakazów Perrie i Zayn nie zerwali kontaktów. Postanowił się zemścić. Zwerbował dziewczynę któregoś z jego kumpli, aby doniosła na mnie. Sąd jej uwierzył, tak więc zostałem skazany za gwałt. Nie zrobiłem tego. Nawet nigdy nie tknąłem tej dziewczyny.

Byłam w szoku. Tyle mi o sobie powiedział. Czy powinnam mu wierzyć? No, bo po co miałby mnie okłamywać?

- Naprawdę nie wiem czemu się przed Tobą tłumaczę... Nie chcę być oskarżany przez kolejną osobę za coś czego nie zrobiłem. Owszem, nie jestem aniołkiem, mam bardzo wiele grzechów na koncie, ale w życiu bym nie zgwałcił kobiety. Mam strasznego pecha do dziewczyn. Wierzysz mi?

- Ja... Dz-dziękuję że mi to wyjaśniłeś. Wierzę Ci.

- Niedaleko jest motel, zatrzymamy się tam na noc.

-------------------------------------
Przepraszam za błędy.

Nie chcę też żebyście się tak uprzedzali do Louisa, tak w ogóle wierzycie mu? ;)

DZIĘKUJĘ za wszystko <3
PROSZĘ jeśli to czytasz zostaw po sobie ślad :)

Runaway (w trakcie poprawy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz