Rozdział 2

3.3K 202 16
                                    

- Co masz w tej torebce?

Długą ciszę, przerwał swoim pytaniem Louis. Ach, dopiero teraz sobie przypomniałam, że miałam przepasaną przez ramię średniej wielkości torebkę.

- A co cię to obchodzi?-Odpowiedziałam chamsko.

- Wyjmij wszystko z torebki.

- Nie? Po co?

- Bo kurwa tak! Oddaj mi swój telefon.

Nie chętnie zaczęłam wyjmować z torebki rzeczy, małą kosmetyczkę, portfel, notes, długopis, książkę i małego pluszaka... Tak mam w torebce miśka. Wyjęłam jeszcze parę zwyczajnych rzeczy po czym powiedziałam.

- To tyle, och... miałam jeszcze sweter, musiał zostać w sklepie. Nie mam telefonu.

Zaśmiał się.

- Och, jaka szkoda sweterka. Nie rób ze mnie debila, dawaj telefon.

- Mówię prawdę!

Na dowód tego opróżniłam kieszenie spodni.

- Dlaczego nie masz?

- Zapomniałam go wziąć z domu.

Skłamałam.

- I tak Ci nie wierzę.

- To masz problem!

- Grzeczniej, mała.

Zaczął dzwonić mu telefon, od razu go odebrał. Zaczął mówić.

- No halo... Tak....Jestem w drodze.... Dobrze.... Tylko, że wystąpiły pewne komplikacje.... Nie denerwuj się, potem Ci wszystko wyjaśnię... Dziękuję.... Cześć.

Rozłączył się. Spojrzał na mnie przelotnie, znowu się na niego gapiłam. Byłam ciekawa z kim rozmawiał, ale nie widziałam sensu w pytaniu się go o to, bo i tak by mi nie powiedział. Zaczęłam chować rzeczy do torebki.

- Co masz w tym notesie?

- A co cię to obchodzi? Nie twoja sprawa.

Nie wiem skąd było we mnie tyle odwagi.
Uśmiechnął się zadziornie, ale nic nie powiedział.

Było już około godziny 21. Zaczęło się robić chłodno. Był koniec sierpnia i noce były coraz zimniejsze. Uch.. Czemu ten durny sweter mi wtedy spadł, zimno mi. Do tego byłam głodna i śpiąca.

- Zamierzasz jechać całą noc?- Zapytałam.

- Chciałbym, ale pewnie nie dam rady. Ja chcesz to możesz iść spać.

- No tak, jasne, nie zasnę przy tobie.

- Dlaczego?

- BO MNIE PORWAŁEŚ? BO MASZ PISTOLET?

- Nie krzycz. No w sumie racja. Ale i tak w końcu zaśniesz.

- No a co z Tobą?

- Ja mam większy problem. Jak zasnę możesz mnie wywalić z auta, albo zabić.

Zachichotał. Miałam ochotę go walnąć.

Jechaliśmy dalej w ciszy. Około godziny 22 zaparkował na jakiejś stacji benzynowej. Zanim wysiadł zapytał.

- Co chcesz do jedzenia?

- Nic.

- Zamierzasz się głodzić?

- Może, co cię to obchodzi.

Uśmiechnął się tylko i wysiadł z auta blokując drzwi. Zatankował i poszedł szybkim krokiem do sklepu.

Co zrobić, co zrobić?
Myśl Emma, myśl!
Co on zamierza? Okupu to on za mnie nie dostanie...
Czy ta policja na serio jest tak beznadziejna?
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Louis wsiadł do samochodu, podał mi małą torebkę. Zaczął już jechać.

- Kupiłem ci cokolwiek.

Mówiąc to zaczął jeść jakąś drożdżówkę.

- Nie chcę.

- Weź mnie mała nie wkurwiaj, na pewno jesteś głodna.

- Wow, mój porywacz grożący mi bronią troszczy się o mnie.

Spojrzał się na mnie.

Nie wytrzymałam, napiłam się soku i zaczęłam jeść bułkę.

- No i jaka grzeczna dziewczynka.

Przewróciłam tylko oczami i w milczeniu jadłam dalej. Powróciłam do mojego poprzedniego pytania.

- Co zamierzasz ze mną zrobić? Gdzie ty tak jedziesz?

- Zadajesz za dużo pytań, kotku.

- Och proszę cię! Tylko nie kotku!

- No to jak? - Uśmiechnął się zalotnie.

- Najlepiej to w ogóle. Wypuść mnie, nie doniosę na Ciebie, auto możesz zatrzymać.

- Nie mogę tego zrobić.

- Dlaczego?! Proszę..- Zbierało mi się na płacz.

- Bo już się do Ciebie przywiązałem...-

Zaczął się śmiać

- Jesteś żałosny!

- A ty bardzo zabawna!

Nastąpiła cisza, tylko radio grało.

Robiłam się coraz bardziej senna, dochodziła północ. Ostatnio źle sypiam, albo w ogóle nie śpię. Cały czas śnią mi się koszmary....

- Możesz się zdrzemnąć, zaraz się zatrzymam i też pójdę spać.

Po chwili zaparkował na poboczu, w jakiejś leśnej drodze. Wyłączył silnik. Wyjął z plecaka kajdanki, przestraszyłam się...

- Daj mi swoją rękę...

- Co? Po co?

Mimo moich protestów wziął moją reke i założył na nią kajdanki... O matko, przypiął mnie do siebie.

- To tak, żebyś nie uciekła.

Schował sobie broń do kieszeni.

- I tak po prostu mam iść spać??

- Dobranoc... Kotku..

- Zamknij się.

Zaśmiał się, miałam dość tego jego śmiechu. Próbowałam zasnąć.

Kajdanki mnie uwierały i było mi zimno. Poczułam jak Louis przykrywa mnie swoją bluzą... Otworzyłam oczy i spojrzałam się na niego zdziwiona.

- Trzęsiesz się z zimna..

Nie miałam już siły się kłócić. W tuliłam się w bluzę, miała specyficzny zapach, tak jakby perfumy połączone z zapachem dymu papierosowego. Dziwny zapach, ale nawet ładny.
Zasnęłam...

Runaway (w trakcie poprawy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz