Rozdział 15

2.3K 159 15
                                    

*Emma POV*

Wstyd.

Jest mi po prostu wstyd.

Za moje nienormalne zachowanie.

Teraz na sto procent myśli że jestem wariatką. No cóż, porwał nie właściwą dziewczynę. Nie rozumiem tylko czemu mnie nie porzucił, takiej wrzeszczącej i nie odjechał, albo mnie nie uderzył.
Sprawiał wrażenie zmartwionego.

Jestem przerażona. Mój koszmar wraca.

Jest około godziny 23. Louis wjechał do ciemnego lasu, droga była wąska, wszędzie były wysokie drzewa, jak to w lesie idiotko.
Mimowolnie zacisnęłam dłonie na siedzieniu.

Louis to zauważył. Jemu to chyba nic nie umyka.

- Spokojnie, to tylko las. Pełen dzikich zwierząt.. Kto wie, może gdzieś tu czai się drwal morderca, który zabija siekie..

Przerwałam mu.

- Nie pomagasz! Nie mam 5 lat nie nastraszysz mnie jakąś zmyśloną historyjką. Żeby się bać wystarczy mi że jadę w środku nocy, ciemnym lasem z TOBĄ.

Zaśmiał się.

- Boisz się mnie..?

Nie odpowiedziałam. Owszem bałam się go, ale tylko tej jego złej strony..

Minęła już godzina, odkąd wjechaliśmy do lasu. Nagle usłyszałam jakieś uderzenie, chyba na dachu auta. Podskoczyłam i zdusiłam w sobie chęć krzyknięcia.

- Co to było??

- Skarbie, nie panikuj, to pewnie jakaś gałąź... Albo może ten drwal rzucił w nas siekierą..

- Louis! To w ogóle nie jest śmieszne! Przestań.

- Dobra, dobra. Już się tak nie złość. W końcu złość piękności szkodzi.

- Mi już nic nie zaszkodzi.

- Teraz to ty przestań, jesteś śliczna.

Spojrzał na mnie takim wzrokiem.. że cała zadrżałam.

W końcu auto zatrzymało się. W świetle samochodowych świateł zauważyłam zarys jakiegoś domu..

Dom, głeboko w lesie, a ja jestem tu z porywaczem. Suuper.

- Jesteśmy na miejscu..

Wziął swój plecak i wysiadł z samochodu. Wzięłam swoją torebkę i opatuliłam się jego bluzą, którą miałam na sobie.

Niespodziewanie otworzył mi drzwi. Wysiadłam. Chwycił mnie za rękę i zaczął iść w strone domu. Na początku chciałam wyrwać mu swoją dłoń, ale on przecież tylko chce mnie zaprowadzić do drzwi. Jest tak cholernie ciemno. Nie odważe się uciec teraz, w ciemność tego lasu.

Staneliśmy na ganku, dobrze że książyc choć trochę świeci. Szatyn w końcu puścił moją dłoń. Wyjął po omacku spod donicy klucz i po jakimś czasie w celował w zamek, otworzył drzwi. Lekko popchnął mnie do środka.

Od razu zapalił swiatło. Zdjęłam tak jak on buty i poszłam za nim.

Moim oczom ukazał się duży salon. Była w nim wielka czarna kanapa i duży telewizor, ciekawe czy działa. Był jeszcze mały stolik, dwa regały z książkami i płytami, głośniki, a i jeszcze puchowy dywan. Kawałek dalej był kominek i fotel.

Dalej zauważyłam schody prowadzące na piętro i kuchnię obok. Kuchnia była mała, ciemno brązowe szafki, czarny blat i inne sprzęty kuchenne.

-I jak? - Zapytał Louis.

-Co jak?

-Jak Ci się tu podoba?

Runaway (w trakcie poprawy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz