Rozdział 2.

18.3K 1K 83
                                    

Ma na sobie obszerny szary sweter i pasujące do niego skórzane spodnie. W ręce dzierży czerwoną torebkę od Prady którą sam jej kupiłem na gwiazdkę. Jej włosy są o wiele dłuższe niż zapamiętałem i związane w niechlujnego koka. Głowę unosi wysoko i z gracją powoli idzie chodnikiem a większość facetów ogląda się za nią jak za ósmym cudem świata. Po tych kilu sekundach mogę powiedzieć że życie jej służy, sama jej postawa o tym świadczy. Choć nie widzę jej twarz mogę sobie wyobrazić tą pewność siebie która od niej bije. 

Naciągam na głowę kaptur i pochylam się tak że ledwo widzę jej zgrabne nogi ale to jedyny sposób żeby nikt mnie nie zaczepił i żebym mógł w spokoju ją śledzić. Bo od razu o tym pomyślałem, choć nie mam pojęcia dlaczego. Przecież miałem o niej zapomnieć więc dlaczego coś znowu mnie do niej ciągnie? 

To proste, chce poznać całą prawdę, nie wystarczą mi te strzępki z listu który nadal trzymam. Chce dowiedzieć się wszystkiego. 

Jej powolny spacer kończy się w najlepszej dzielnicy Londynu. Wchodzi do jednego z apartamentowców a ja niezauważony przemykam obok śpiącego za biurkiem portiera. Jeśli on tu pilnuje bezpieczeństwa to niech bóg ma w swojej opiece wszystkich mieszkańców.

Na moje szczęście wybiera schody i wchodzi tylko na pierwsze piętro. To cud że jeszcze mnie nie zauważyła, musi być bardzo zamyślona co wcale mnie nie dziwi bo często bujała w obłokach i wyłączała się na cale godziny. Elektryczną kartą otwiera pierwsze drzwi i wchodzi do środka zamykając je za sobą cicho. 

Opieram się o ścianę i odczekuje kilka minut zanim pukam do drzwi. Nie mam pojęcia co zrobię jak stanę z nią twarzą w twarz. Jedna połowa mnie chce spieprzać jak najprędzej a druga chce zostać i dowiedzieć się co poczuje kiedy spojrzę w jej oczy. 

Otwiera po chwili i na jej twarz maluje się wielkie zaskoczenie które jednak szybko ustępuje miejsca złości. Szybko próbuje zamknąć drzwi z powrotem ale uniemożliwiam jej to wkładając nogę między futrynę a drewnianą powłokę.

- Nie tak szybko skarbie-mówię spokojnie. Myślałem że będę wściekły ale nic takiego nie czuje. Wręcz przeciwnie, jej widok zawsze mnie uspokajał. Była dla mnie czymś stałym, czymś co zawsze jest i nigdy się nie zmieni. Zawsze umiała mnie uspokoić i doprowadzić do porządku. Ona jedna potrafiła dotrzeć do moich najgłębszych zakamarków. 

- Spieprzaj stąd-odpyskuje nadal próbując zamknąć drzwi.

- Nie tak szybko, chyba mamy sobie coś do powiedzenie nie uważasz?-pytam a ona wpatruje się we mnie pełnymi złości oczami przez kilka sekund a potem nie siłuje się tylko otwiera szerzej drzwi i wpuszcza mnie do środka. 

Wchodzę spokojnie za nią i rozglądam się o dokoła. Wnętrze jest eleganckie i nowoczesne ale na swój sposób też przytulne. Lena zawsze miała smykałkę do mieszania różnych stylów. 

- Nieźle się urządziłaś za moją kasę-mówię stoją na środku sporego salonu. 

- Coś mi się od życia należy prawda?-pyta uśmiechając się trochę drwiąco-jak było na odwyku? Może napijesz się drinka?-pyta choć dobrze wie ze nie mogę pić. Kiedy zrobiła się z niej taka suka? 

- Podziękuje-odpowiadam i rozsiadam się wygodnie na kanapie. Mam zamiar tu posiedzieć trochę dłużej. 

- Czego chcesz?-pyta opryskliwie. 

- Pogadać-odpowiadam spokojnie. W tej chwili to ja jestem górą. Ona jest zła a ja nie czuje nic oprócz obezwładniającej chęci przytulenia jej do siebie. 

- Niby o czym, wszystko co miałeś wiedzieć było w liście. 

- Liście który dostałem od jakiegoś dzieciaka w dniu swojego ślubu-powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

- Taki mały prezencik ode mnie-odpowiedziała swobodnym słodkim głosikiem. Jej złość nagle wyparowała kiedy zacząłem na nią warczeć.

- Jak to możliwe że Cię nie poznałem?

- Własnie jak?-odpowiedziała pytaniem na pytanie. Usiadła po mojej lewej stornie na fotelu pasującym do kanapy i wyciągnęła przed siebie nogi, zakrywając brzuch wielką puchową poduszką-przecież gnębiłeś mnie całe 3 lata ale oprawcy nigdy nie pamiętają swoich ofiar-odpowiedziała. W oczach miała taki lód że aż przeszły mnie ciarki Tak to prawda byłem skurwielem ale byłem też pieprzonym nastolatkiem który też miał problemy i próbował sobie z nimi radzić, jednak sposób jaki na to wybrałem jest jednym z najgorszych jak nie najgorszym. Wiem że to mnie wcale nie usprawiedliwia ale przecież czasu nie cofnę.

- Zmieniłam  dietę, zaczęłam uprawiać sport, zdrowy tryb życia jest prawdziwym cudotwórcą. Nie poszłam pod nóż jeśli to ci chodzi po głowie. Po prostu zdrowo żyłam i robiłam wszystko żeby wyglądać lepiej niż w liceum i cóż-wskazała na siebie-jak widać opłaciło się.

- I to bardzo-odpowiedziałam sarkastycznie a ona uśmiechnęła się lekko. O Jezu jak ja uwielbiam jej uśmiech. Dał bym się za niego pokroić ale nie w takiej sytuacji. 

- Dlaczego nie zmieniłaś miasta, cały twitter nienawidzi Cię za to że zostawiłaś przed ołtarzem Harrego Stylesa. 

- Mam w dupie twoje nastoletnie fanki-odpowiedziała oschle- nie będę uciekać, nie zrobiłam nic złego, tylko się odegrałam.

- Och i to bardzo dobrze.

- Tak myślisz?-spytała ironicznie-chcesz porównać swoje pół roku picia ćpania i imprezowania do moich trzech lat cięcia płaczu i ciągłych prób samobójczych? Naprawdę chcesz to porównać?-wysyczała przez zaciśnięte zęby.

- Przepraszam-powiedziałem spuszczając głowę. Czuje się winny, oczywiście że tak, do końca życia nie wybaczę sobie że zniszczyłem życie kobiecie którą kocham. 

Myślałem że każe mi spieprzać czy zacznie krzyczeć ale ona wybuchła śmiechem. Szczerym głośnym śmiechem. Zakryła usta rękami i dalej śmiała się patrząc prosto na mnie. Dopiero kiedy się uspokoiła zaczęła mówić.

- Oj Harry, Harry-pokręciła z niedowierzaniem głową-nawet nie będę mówić gdzie mam twoje przeprosiny i Ciebie samego a teraz grzecznie Cię proszę opuść moje mieszkanie.

w milczeniu przyglądałem się jak wstaje z miejsca i dopiero wtedy zauważyłem że coś jest nie tak. Rzuciła poduszkę obok mnie a szeroki sweter obciągnął się pokazując jej wypukły i dość duży brzuch. Szerzej otworzyłem oczy uświadamiając sobie co to może być więc  spytałem bez ogródek:

- Jesteś w ciąży?

Never Yours || H.S.Where stories live. Discover now