Rozdział 4.

16.7K 907 30
                                    

Harry

- Wszystko jest w porządku-odezwał się lekarz stojąc nad łóżkiem Leny. W domu dostała mocnych skurczy i całą drogę obwiała o to mnie bo ją denerwowałem swoim pieprzeniem o przeprowadzce. Co było szczerą prawdą. Powinienem się zamknąć albo przekazać jej to w bardziej przyjemny sposób.

- To normalne że ma Pani takie skurcze w tym okresie ciąży.

- Czyli wszystko w porządku?-spytała przestraszona.

- Tak, maleństwo ma się dobrze, zrobimy pani podstawowe badania i może wrócić pani do domu-odpowiedział a Lena westchnęła głęboko z ulgą. 

- Niech się pan opiekuje żoną, to będą dla niej ciężkie trzy miesiące, potrzebuje opieki i Pana wsparcia-zwrócił się do mnie.

- Może być Pan pewny-zapewniłem go-nie spuszczę jej z oka.

lekarz wyszedł z pokoju  a ja powoli odbiłem się od ściany o którą byłem oparty i podszedłem do jej łóżka.

- Nie przeprowadzę się do ciebie-odpowiedziała uparcie-miałeś zniknąć z mojego życia raz na zawsze-zacisnęła mocno szczękę wpatrując się w sufit.

- To się nigdy nie stanie-odpowiedziałem spokojnie-będziemy mieli dziecko a ty potrzebujesz opieki. 

- Na pewno nie twojej.

- A jeśli to się powtórzy i nikogo nie będzie obok? Zdajesz sobie sprawę jak ryzykujesz?

- Och zamknij się-odpysknęła dalej na nie nie patrząc. 

Przez kilka minut uparcie wpatrywała się w sufit myśląc nad czymś intensywnie aż w końcu odezwała się chłodnym głosem-przeprowadzę się do Ciebie ale tylko do porodu i ani dnia dłużej.

- Synu wiem że czujesz się odpowiedzialny za nią ale ona sama od Ciebie uciekła, myślisz że to dobry pomysł?-spytała moja mama kiedy oznajmiłem jej że przypadkiem znalazłem Lene i że jest ona w ciąży i będzie ze mną mieszkać.

- Mamo ona jest w ciąży ze mną i potrzebuje opieki.

- Ale myślisz że dasz sobie rade z mieszkaniem z nią po tym co ci zrobiła?-spytała. Cały świat obwiniła Lene za to co mi się przydarzyło, nikt nie znal treści listu, zostawiłem go tylko dla siebie.

- Mamo ona nie zrobiła nic złego-odpowiedziałem szczerze, bo nic nie zrobiła to tylko i wyłącznie moja wina że tak się to potoczyło-po prostu przestraszyła się że jak dowiem się o ciąży to nie będę chciał jej znać...-wymyśliłem na poczekaniu, nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. 

- Ale dlaczego tak pomyślała, przecież byliście razem trzy lata, mieliście wsiąść ślub to logicznie że pojawiły by się dzieci...

- Wiesz jaka jest Lena, zamknięta w sobie i skryta, bała się że zniszczy mi to karierę. 

- Co za bzdury-parsknęła pogardliwie. 

- Powiedziałem jej to samo kiedy się spotkaliśmy.

- Czyli między wami wszystko w porządku?

- Tak-skłamałem, źle się czułem z tym że okłamuje własną mamę ale nie było innego wyjścia.

- Wróciliście do siebie?

- Nie, na razie jest za wcześnie, zamieszkamy razem tylko ze względu na dziecko.

- Och-odpowiedziała-dobrze więc, masz moje wsparcie synku-powiedziała łapiąc mnie za obie ręce-jestem z Ciebie bardzo dumna-pocałowała mnie czule w czoło-zachowałeś się właściwie.

- Dzięki mamo-odpowiedziałem uśmiechając się lekko. 

Lena

Co mnie do cholery podkusiło żeby się na to zgodzić? Powinnam pokazać mu środkowy palec i odejść. Ale z drugiej strony potrzebuje pomocy, potrzebuje jej bardzo, niektóre proste czynności sprawiają mi tyle trudności że nie mogę sobie z nim poradzić sama. 

Wprowadzam się do niego tylko i wyłącznie ze względu na dziecko, nie będę z nim rozmawiać na inne tematy, nawet na niego patrzeć a kiedy moje maleństwo się urodzi ustalimy kiedy może je widywać i raz na zawsze powiemy sobie do widzenia. Chodź i tak zawsze będzie obecny w moim życiu. 

Czekałam na Harrego który miał się zaraz zjawić w moim mieszkaniu i spakować mnie. Tak spakować, zabronił mi nawet sięgać po ubrania do szafy twierdząc że to dla mnie za duży wysiłek. 

Pojawił się punktualnie ale nie sam. Za jego plecami stał Lou który patrzył na mnie ponuro i Gina która niemal miała łzy w oczach. Minęła Harrego i podbiegła do mnie przytulając mocno. 

- Ty głupia dziewucho-powiedziała łamliwym głosem-jak mogłaś mi to zrobić? 

Gina jest dziewczyną Lou i odkąd ja zaczęłam spotykać się z Harrym to z nią spędzałam najwięcej czasu a co za tym idzie po jakimś czasie staliśmy się przyjaciółkami. Wiedziała o mnie bardzo dużo, oczywiście oprócz mojej historii z Harrym, była moją jedyną przyjaciółką i tylko ze względu na nią żałowałam że uciekłam z przed ołtarza. 

- Gina-westchnęłam czując łzy pod powiekami.

Odsunęła się ode mnie na długość ramion i spojrzała uważnie w oczy-dlaczego nie powiedziałaś mi że jesteś w ciąży? 

- Bałam się-skłamałam unikając jej wzroku. 

- Głupia dziewczyno-uderzyła mnie lekko w ramie-pomogła bym Ci, wszyscy byśmy Ci pomogli...

- Przepraszam-odpowiedziałam ze skruchą. Przed nią czułam się naprawdę winna. Tylko przed nią. -och już dobrze-znowu przyciągnęła mnie do siebie-wybaczę Ci jeśli zostanę matką chrzestną.

Parsknęłam śmiechem na jej słowa i pokiwałam twierdząco głową. 

Kiedy się ode mnie odsunęła podszedł do mnie Lou.

- Lena-powiedział oschle. Obwiniał mnie za wszystko co stało się po mojej ucieczce, za odwyk Harrego za jego załamanie. Wcale się nie dziwie  że tak na mnie patrzy. Nawet wytłumaczenie że bałam się powiedzieć Haremu o ciąży nie było dla niego wytłumaczeniem. 

- Lou-odpowiedziałam przełykając ślinę. Zawsze go lubiłam, był wesoły, szczery, zawsze uśmiechnięty i pomocny. To z nim i Giną ja i Harry spędzaliśmy najwięcej czasu dlatego oni byli dla mnie najbliżsi. Mimo mojej nienawiści do Harego ja też mam jakieś uczucia a ponieważ oni nic mi nie zrobili naprawę ich lubiłam i tęskniłam za nimi przez to pół roku. 

- Uściskasz mnie czy będziesz próbował zabić mnie wzrokiem?-spytałam w końcu. 

- Jeszcze się zastanawiam-odpowiedział przyglądając mi się uważnie-ale z zabójstwem poczekam do porodu mojego chrześniaka.

- Skąd ta pewność że zostaniesz chrzestnym?

- Nie masz innego wyboru, inaczej się do Ciebie nie odezwę-powiedział poważnie ale w jego oczach już tańczyły wesołe ogniki. Podszedł do mnie i zamknął w mocnym męskim uścisku. 

Z Harrym powiedziałam sobie tylko cześć i cała nasza czwórka zajęła się pakowaniem moich rzeczy. Przez pół roku trochę się tego nazbierało i chłopcy mieli naprawdę dużo pracy. 

Kiedy skończyli na środku salonu stało z dwadzieścia pudeł ze wszystkimi moimi rzeczami. 

- Zaniesiemy to do auta Lou i możemy jechać-odezwał się Harry biorąc w dłonie pierwsze pudło.

Po raz ostatni przyjrzałam się swojemu mieszkaniu i z cichym westchnieniem zamknęłam drzwi i zeszłam razem z Giną do garażu. 

Witaj nowe życie.

Never Yours || H.S.Donde viven las historias. Descúbrelo ahora