Rozdział 21.

10.8K 838 41
                                    

W samochodzie już się nie hamowała, tylko krzyczała na całe gardło z bólu. Byłem coraz bardziej przerażony i w duchu dziękowałem Bogu, że jest późno i nie ma korków. Dojechałem do szpitala w ekspresowym tempie i od razu poleciałem na izbę przyjęć tłumacząc pielęgniarce co się dzieje. Nie wiem czy podziało to kim jestem, czy mój ostry ton ale od razu zwołała pielęgniarzy którzy wyszli  za mną na zewnątrz i sadzając Lene na wózku zawieźli na sale. 

Szedłem tuż obok niej trzymając ją za rękę, którą ściskała, aż nie zatrzymał mnie lekarz mówiąc krótkie i szorstkie:

- Proszę czekać. 

Czekać! Kurwa czekać! Czy jego pojebało! Zwariuję zaraz ze strachu, a on każe mi czekać. Zacząłem chodzić w tą i  z powrotem po korytarzu nie wiedząc co ze sobą zrobić. Raz po raz słyszałem jęki i krzyki Leny co doprowadzało mnie do istnego szału. Dlaczego nie mogę do niej wejść? Przecież ojciec może być przy porodzie.

Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer mamy. Odebrała dopiero po kilu sygnałach i spytała co się stało. Kiedy po krotce wytłumaczyłem jej co się stało powiedziała tylko, że niedługo będą i że mam być spokojny. Dla Leny i dziecka. 

Potem zadzwoniłem do Lou. Ten razem z Giną pojawił się w szpitalu kilkanaście minut później, a po godzinie cały zespół siedział na porodówce razem ze mną. 

- Panie Styles, pani Spencer chce pana widzieć-powiedział szybko lekarz wyłaniając się za drzwi. Spojrzałem przestraszony na swoich przyjaciół i szybko przekroczyłem próg sali w której leżała Lena. Przy wejściu pielęgniarka podała mi niebieski fartuch i czepek, który szybko założyłem i zacząłem wzrokiem szukać Leny.

- Ma pan minute-poinformowała mnie pielęgniarka stojąc za moim plecami. 

Kurwa co oni wszyscy pieprzą? Jaką minutę? Prawo mówi że mogę być przy niej cały czas...

Leżała na środku sali przebrana już w białą długą szatę. Nogi miała rozstawione po bokach, z czoła lał się pot, a twarz wykrzywiona była w grymasie bólu. 

- Harry-jęknęła wyciągając do mnie dłoń. Podszedłem do niej szybko i ucałowałem wnętrze dłoni-maleństwo źle się ułożyło, muszą zrobić cesarkę...-powiedziała a z jej oczu popłynęły łzy.

- Ciii-powiedziałem głaszcząc ją po twarzy-będzie dobrze.

- Tak się boję-odpowiedziała oddychając głośno.

- Powiedziałem będzie dobrze-odpowiedziałem ostro i z mocą. Nie miałem innego wyjścia jak tylko sam w to uwierzyć.

- A jeśli o-ona...-bała się dokończyć, a ja nawet nie chciałem myśleć jaka będzie treść. 

- Będzie dobrze, urodzisz zdrową śliczną dziewczynkę rozumiesz?-spytałem mocniej ściskając jej dłoń. 

- Tak-odpowiedziała odważnie. Patrzyliśmy na siebie przestraszeni dopóki do akcji nie wkroczył lekarz, który do tej pory cicho stał między nogami Leny. 

- Panie Styles, musi pan wyjść-powiedział nawet na mnie nie patrząc-nie może pan być przy operacji. 

Operacji co on pieprzy?

Lena po raz ostatni spojrzał na mnie przerażona, a ja dłużej się nie zastanawiając pochyliłem się nad nią i pocałowałem mocno prosto w usta. Oddała pocałunek i kiedy się od niej odsunąłem zobaczyłem w jej oczach odrobinę ulgi. 

- Kocham cię-powiedziałem tylko i prowadzony przez pielęgniarkę wyszedłem z sali. 

- I jak?-wszyscy jak na komendę podnieśli się z miejsca i doskoczyli do mnie 

- Mała nie źle się ułożyła, muszą zrobić cesarkę-odpowiedziałem tylko i usiadłem na krześle. 


Minęła dokładnie godzina, najgorsza godzina mojego życia. Nigdy tak się nie bałem, dwie najważniejsze istoty w moim życiu którym w każdej chwili może się coś stać, a ja nie mogę na to nic poradzić. Nie słyszałem już krzyków ani jęków Leny. Wokoło panowała przeraźliwa cisza, a ja słyszałem tylko swoje przyspieszone serce.

- Panie Styles, proszę do środka-nagle w drzwiach pojawił się lekarz. Nie pamiętam jak dotarłem do sali. Bylem sparaliżowany strachem. Co on chce mi powiedzieć? A jeśli Lena....nie! Nie mogę tak myśleć. 

Kiedy wszedłem do środka leżała do pasa przykryta białą pościelą. Miała lekko przymknięte oczy i oddychała płytko. Mój strach się nie zmniejszył, a wręcz przeciwnie, kiedy zobaczyłem, że nigdzie nie mam dziecka. A potem uświadomiłem sobie, że nie słyszałem płaczu...nie słyszałem płaczu swoje go dziecka. 

Podszedłem do niej powoli i ukląkłem przy jej łóżku od razu chwytając jej rękę. Spojrzała na mnie sennie, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy. 

- Czy o-ona...-spytałem i sam poczułem, że mam mokre oczy. To nie może być prawda. Nie moja córka na pewno żyje... 

- Zabrali ją do inkubatora-odpowiedziała.

- Dlaczego nie słyszałem płaczu?

- Bo nie płakała, Harry nie płakała-powiedział z rozpaczą w głosie. Każde zdrowe dziecko, kiedy się urodzi wrzeszczy w wniebogłosy, a moja córka nie. 

- Co powiedział lekarz...

- Nic, nie powiedział nic, muszą zrobić jej badania....Boże Harry, a co jeśli ona...

- Nie!-odpowiedziałem ostro-nawet o tym nie myśl, wszystko będzie dobrze.

- Skąd możesz to wiedzieć?-spytała płaczliwie.

- Wiem-odpowiedziałem twardo patrząc prosto  jej oczy-po prostu wiem, że będzie dobrze. 

I Boże wszechmogący spraw żeby tak było. 

__________________________________

Dziękuje wam za wszystkie życzenia, jesteście kochane :*

Za nami kolejny rozdział, dość dramatyczny, macie jakieś pomysły co będzie dalej? 

Miłego dnia i do następnego :*

Never Yours || H.S.Where stories live. Discover now