rok 2, rozdział 7

205 25 12
                                    

To był zwyczajny dom. Troszkę upiorny i zdewastowany, ale wciąż dom.

Wokół panowała obezwładniająca ciemność. Wszystkie okna zabite były deskami, a część z nich zakryto dodatkowo grubymi płachtami materiału. Na lewo od nas były schody prowadzące na piętro, na prawo przejście do pomieszczenia, które mogło kiedyś być sypialnią. Zaś przed nami, na końcu długiego i wąskiego korytarza były kolejne drwi – ogromne, masywne z wizjerem, zapewne wyjściowe.

Dlaczego tajne przejście prowadziło do tego domu? Gdyby chodziło o zwykłe wymknięcie się z Hogwartu, czy nie prościej byłoby, gdyby przekop otwierał się na otwartą przestrzeń?

– Nie podoba mi się tutaj – wymamrotała Lily, łapiąc mnie za łokieć. – Wracajmy lepiej do szkoły.

Chciałam się z nią zgodzić. Miałam ochotę złapać ją za rękę i pociągnąć w stronę głównych drzwi, nie dbając o ewentualne konsekwencje. Chciałam uciec do Wieży Gryffindoru, do naszego dormitorium i skryć się pod kołdrą. Cała ta nerwówka zaczęła już pożerać mnie od środka. I tak byłam pod sporym wrażeniem, że moje ciało samo nie wyrwało się do panicznej ucieczki. Niewytłumaczalny instynktowny strach rozrywał mnie od środka.

Ale było coś jeszcze. Jakieś głupie przeczucie; swędzące uczucie w tej części mózgu, w której najwyraźniej powinna być informacja, której teraz było mi brak.

Co ty spodziewasz się w ogóle tutaj znaleźć? Myślisz, że dokąd prowadzi ten tunel? Jakie sekrety chcesz odkryć?

Dom. Opuszczony dom.

Na początek może, dokąd prowadzi ten korytarz. A później, dlaczego akurat tam.

To nie jest jakiś tam opuszczony dom, pomyślałam gorączkowo. Tak blisko Hogwartu leży tylko mała wioska – Hogsmeade, a i tak oddziela nas od niej jezioro, pasmo wzniesień i leśne rejony. Na brzegu wioski... między Hogwartem, a Hogsmeade stoi dom – stara i porzucona posiadłość.

Wrzeszcząca Chata.

Może być. Przeszyłyśmy spory kawał tym tunelem. Dość, by dotrzeć do granic wioski.

Słyszałam o tej posiadłości od starszych uczniów. W wiosce od lat krążą pogłoski, że posiadłość jest nawiedzona przez ducha mężczyzny, który został okrutnie zamordowany przez swoją żonę. Ponoć w niektóre noce można było nawet usłyszeć autentyczne wrzaski lub melodię, graną na pianinie.

Pianino? – pyta Dorcas. Wzruszam ramionami.

Twój ojciec uznał to za coś upiornie zabawnego – odpowiadam z uśmiechem.

Okręciłam się wokół, aż wzrokiem dotarłam do drzwi, którymi wcześniej przeszłyśmy. Na szczycie schodów stała wysoka, chuderlawa postać. W jednej dłoni trzymała jakieś zawiniątko, w drugiej zaś różdżkę.

– Diamond? – odezwała się postać. Rozpoznałam ten głos od razu...

– Remus? – wymamrotała Lily niepewnie. Zrobiła dwa kroki w jego stronę i wycelowała w niego swoją różdżkę. Błękitne promyki rozświetliły upiornie jego pociętą, trupio-bladą twarz.

Wierzba ma za zadanie kogoś chronić... jakiegoś ucznia.

Kogo?

Nie wiem, ale pojawił się w Hogwarcie razem z wami... i ponoć jest bardzo niebezpieczny.

– Co wy tu robicie?! – spytał Remus. Jego spanikowany wzrok rozglądał się po wnętrzu domu, jakby spodziewał się zobaczyć jeszcze kogoś. – Tu jest niebezpiecznie! Wynoście się stąd!

you're my moonlight; remus lupinWhere stories live. Discover now