3.

3K 257 271
                                    

Siedziałam na łóżku, przeglądając listę przedmiotów w internetowym sylabusie dotyczącym mojego kierunku studiów i porównywałam ją z czasem odbywania się zajęć, próbując zaplanować swój grafik w jakiś sensowny sposób.

Część z przedmiotów musiałam w ciągu trwania studiów zdać obowiązkowo, jednak w zakresie pozostałych miałam częściową swobodę i zamierzałam wykorzystać ją najlepiej, jak tylko się dało.

Nigdy nie byłam kujonem. W szkole leciałam zwykle na czwórkach i nie zdałam końcowych egzaminów jakoś szczególnie wybitnie, jednak były przedmioty, których naprawdę lubiłam się uczyć, ponieważ wzbudzały moje zainteresowanie. Jeżeli tylko coś powodowało u mnie ciekawość, byłam w stanie poświęcić na to większość wolnego czasu, aby tylko dowiedzieć się jak najwięcej.

Tak miałam właśnie ze wspominaną wcześniej psychologią, ale również biologią i etyką.

W zasadzie uwielbiałam wszystkie nauki związane z rozważaniami i to była jedna z rzeczy, którą dzieliłam z moim młodszym bratem. Oboje mieliśmy na tym punkcie hopla, za co częściowo winiłam naszą babcię - dyplomowaną psycholog.

Uniosłam do ust długopis i bezwiednie przygryzłam skuwkę, spoglądając na mój notatnik oprawiony w brązową skórę, w którym notowałam wszystkie ważne rzeczy, mogące wylecieć mi z pamięci.

Nie mogąc się powstrzymać, podniosłam zeszyt do nosa i zaciągnęłam się jego cudownym, intensywnym zapachem nowego papieru i ciężkiej skóry. Uwielbiałam to połączenie. W zasadzie miałam obsesję na punkcie ciężkich, obezwładniających zapachów, co średnio zgrywało się z moim wyglądem drobnej dziewczynki. Jednak ja wprost kochałam się w dymnym zapachu kadzidła, intensywnej woni grubej, szorstkiej skóry, mieszance egzotycznych przypraw i mocnych, drzewnych nutach. 

Sama używałam perfum zawierających te kompozycje, gdyż wprost nienawidziłam słodkich, kwiatowych woni, przeważnie komponowanych dla kobiet. W moim mniemaniu były nudne i nijakie, brak w nich było zmysłowości i pożądania. 

Z tym moim fetyszem na punkcie perfum częściowo chociaż rozumiałam skomplikowaną postać jaką był Jan Baptysta Grenouille, bohater "Pachnidła" niemieckiego pisarza Patricka Süskinda. Pomijając fakt, że Grenouille był seryjnym mordercą (ups, spojler), to jego niesamowity nos i obsesja na punkcie zapachów budziły moją fascynację.

— Dobry masz ten towar? — na dźwięk damskiego głosu, przerywającego ciszę panującą w moim pokoju, podskoczyłam jak oparzona i upuściłam notatnik na podłogę.

Spojrzałam w bok i zobaczyłam w progu szczerzącą się do mnie Summer.

— Najlepszy — odpowiedziałam, wywracając oczami i schyliłam się po swoje zapiski.

Summer doskonale zdawała sobie sprawę z mojego zapachowego fetyszu, chociaż dla niej moje ukochane perfumy były zbyt duszące i drażniące. Rozumiałam jej odczucia, gdyż niestety większość ludzi reagowała w ten sposób na bardziej niespodziewane składniki perfum i dlatego właśnie musiałam używać ich dość oszczędnie, by wyczuwalne były tylko przy niewielkiej odległości, bez tworzenia zwyczajowego "ogona".

— Rozumiem, że skończyłaś zapisywać się na przedmioty — przyjaciółka wkroczyła do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi i po chwili opadając chudym tyłkiem na moje łóżko.

— Oczywiście, za kogo mnie masz? — prychnęłam oburzona. — Jestem pilną studentką.

— Która zamiast szykować się na zajęcia, siedzi jak psychiczna z nosem w książce — dziewczyna wystawiła mi złośliwie język. — Przestań się przechwalać, lepiej powiedź co wybrałaś.

supercollideWhere stories live. Discover now