Rozdział Piąty: I could look into your eyes until the sun comes up

Bắt đầu từ đầu
                                    

- Już? - spytał niepewnie, otrzymując skinięcie głową od Harry'ego, który włożył z powrotem inhalator do plecaka.

- Z-Zawieź mnie do szkoły... teraz... - przełknął ciężko ślinę nie patrząc na Louisa, chcąc uniknąć z nim konfrontacji, która wiedział, że prędzej czy później nastąpi.

- Harry...

- Nie - pokręcił głową.

- Harry spójrz na mnie...

- Louis, pro... - nie zdążył dokończyć, ponieważ Louis złapał go za podbródek i jednym ruchem obrócił w swoją stronę, nie dając Harry'emu innego wyboru, niż spojrzeć na Louisa. Ale kiedy to zrobił, ponownie musiał nabrać głębiej powietrza, uświadamiając sobie, jak blisko znajdowały się ich twarze, a raczej jak minimalna była odległość, która je dzieliła. I może Harry nie zauważył tego wcześniej, nie żeby powinien, ale oczy Louisa miały najpiękniejszy odcień błękitu, jaki kiedykolwiek widział; tak jasny a zarazem intensywny, zupełnie jak bezchmurne niebo, z małymi, żółtymi plamkami przy źrenicach, i Harry nie mógł oderwać od nich wzroku, stwierdzając, że były po prostu piękne.

- Masz... niebieskie oczy - szepnął, ledwo słyszalnie, nadal nie spuszczając wzroku z oczu Louisa, a Louis nie spuszczał wzroku z oczu Harry'ego, i może wyglądali dziwnie, siedząc tak na przeciwko, nos przy nosie i wpatrując się w siebie wzajemnie, ale nie obchodziło ich to. Harry czuł, jakby czas się dla niego zatrzymał i nie tylko on, jakby on sam tkwił w tym samym miejscu, wpatrzony w tęczówki Louisa, dzieląc się z nim tym intymnym zbliżeniem, którego jeszcze z nikim innym nie dzielił. Ale nie mógł poradzić nic na to, że Louis z bliska jest taki... piękny. Być może Harry nie powinien tak myśleć, bo przecież on nie lubi Louisa, i Louis nie lubi jego, ale nigdy nie miał okazji przyjrzeć się jego twarzy i docenić to, jak piękny chłopak był.

 Ale ocknął się tak szybko, jak tylko jego wzrok zawędrował niżej, na wąskie i różowe wargi Louisa, i zarumienił się mocno, zdając sobie sprawę, że Louis prawdopodobnie go obserwuje. Odsunął się od niego na bezpieczną odległość, a Louis, jakby wybudzony z transu zrobił to samo, zachowując dystans w stosunku do Harry'ego.

- Odwieź mnie do szkoły - Harry powtórzył cicho, nie patrzył już na Louisa, za to w swoje palce, splecione na udach. - Proszę...

 Więc Louis go posłuchał, bo co miał innego zrobić? Dopiero kiedy odpalił silnik i z powrotem wjechał na drogę, Harry ponownie odważył się spojrzeć na jego twarz, na której wypisane było tyle emocji, że Harry nie umiał odczytać tych właściwych. Czuł się okropnie przez to, że przez Louisa i przy Louisie dostał ataku paniki, co z tym idzie również ataku astmy, zrobił z siebie kompletnego idiotę i Louis miał go pewnie teraz za takiego, ale Harry na prawdę nie chciał sie tym teraz przejmować. Znów zachciało mu się płakać, bo był nie tylko spóźniony na zajęcia, ale był również bardzo zmęczony tą sytuacją i nie miał siły na naukę, chciał po prostu iść spać lub powrócić do punktu wyjścia - zamknąć się w pokoju, nie otwierając nikomu i unikając nawet wieczornej kolacji u Tomlinsonów. Wiedział, że Jay nie byłaby zadowolona i prawdopodobnie by ją zawiódł, ale nie był w stanie przebywać więcej w towarzystwie Louisa.

 Louis.

 Tak właściwie, to jak to się stało, że Harry właśnie teraz siedzi w samochodzie tego Louisa Tomlinsona, tuż obok niego, rozmawiając z nim i patrząc na niego, i Louis patrzył na niego, i jak to się stało, że ktoś taki jak Louis Tomlinson wie, kto to jest Harry Styles? Bo, szczerze mówiąc, on tego nie rozumiał. Jeszcze kilka dni temu jego życie było takie samo, a w zaledwie tych kilku dni wszystko potrafiło się zmienić, i nie chodziło już tylko o to, że Harry zaczął poważniej zastanawiać się nad swoim życiem i nad przerwaniem swojej ciągle trwającej rutyny, to było to, że siedział teraz w aucie z pieprzonym dupkiem Tomlinsonem i nadal nie mogło to do niego dotrzeć, więc spojrzał na Louisa jeszcze raz, aby upewnić się, że chłopak jest prawdziwy, i że to nie sen. Ale to nie był sen, bo Louis siedział tam, całkowicie skupiony na drodze, ze zmierzwionymi od wiatru włosami i uwydatnionymi kościami policzkowymi, i Harry uświadomił sobie, dlaczego ktoś tak piękny jak Louis ma taki paskudny charakter. Może, w dalekiej przyszłości, gdyby Louis nie byłby taki, jaki jest teraz to może mógłby przyznać się sam przed sobą, że jest nim lekko zauroczony, pomimo tego krótkiego czasu. Ale musiał pogodzić się z rzeczywistością, że Louis był niemiły i głupi i na dodatek miał dziewczynę, nad czym Harry nie zastanawiał się wcześniej. Louis miał dziewczynę. I czuł się tak, jak gdyby pominął jakiś istotny fakt w życiu Louisa, ponieważ to, że miał dziewczynę mogło oznaczać, że Louis ma kogoś, kto go kocha i kogo on kocha, i komu na nim zależy i pomimo charakteru Louisa ktoś kocha ten jego charakter, więc skoro tak, to nie musiał on być taki zły. A Harry po prostu nie poznał Louisa wystarczająco dobrze, więc poczuł się źle z tym, że ocenia go tak źle, wyciągając wnioski jedynie po kilku sytuacjach w niesprzyjających warunkach. Nagle stał sie zły, ale nie na Louisa, za to, że wywiózł go prawie za granicę dzielnicy Londynu, którą on znał jako jedyną, ale na samego siebie.

Afire Love (Larry Stylinson)Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ