Słów: 3328
- Louis! - niemal pisnął, kiedy wiatr uderzył w niego w taką siłą, aż prawie zachłysnął się powietrzem. Odruchowo złapał się brzegu fotela, z przerażeniem zamykając oczy i na ślepo zaczął szukać pasa bezpieczeństwa, a kiedy z trudem znalazł go i zapiął się, otworzył z powrotem oczy patrząc na Louisa w szoku.
- No co? - Louis spojrzał na niego, odrywając wzrok od drogi przed sobą, a Harry poczuł napływające uczucie paniki.
- Patrz na drogę!
Starszy jedynie wywrócił oczami z powrotem całą swoją uwagę skupiając na drodze, a Harry zauważył, że jego pasy są niezapięte.
- Nie zapniesz pasów?
- Co? - Louis uniósł brwi, zerkając na Harry'ego kątem oka. - Pasy?
- Masz niezapięte...
- No mam, i co z tego?
Harry przełknął ciężko ślinę, nie wiedząc, co ma w tej sytuacji zrobić, ponieważ nie dość, że Louis jechał bardzo szybko, to na dodatek miał niezapięte pasy i Harry zaczął się o niego bać.
- Proszę zapnij pasy - jęknął błagalnie, czując, że oddycha mu się coraz ciężej a serce łomotało w jego piersi. - Louis proszę - dodał, kiedy nie otrzymał reakcji ze strony chłopaka. Ale ten jedynie przyśpieszył i Harry zauważył jego delikatny, złośliwy uśmiech, więc jedynie wcisnął się bardziej w fotel, próbując uspokoić swój oddech.
Ale Harry nie był pewien, czy Louis wiezie ich prosto do szkoły, ponieważ szybka jazda samochodem trwała o wiele dłużej, niż czas, w jakim Harry szedł do szkoły na pieszo, więc zaczął się niepokoić, że Louis na prawdę chce go gdzieś wywieźć, ale najpierw przestraszyć i dopiero później zemścić się, o ile wcześniej Harry nie dostanie zawału serca.
- Louis proszę... - spróbował ponownie, słysząc, jak jego własny głos drży, ale nie przejął się tym, że Louis wyśmieje go, że jest mięczakiem. Harry dobrze o tym wiedział i nie miał zamiaru udawać kogoś innego, szczególnie, kiedy czuł się bardzo źle i wiedział, że potrzebował inhalatora, teraz.
- L-Louis... Louis proszę, potrzebuję... powietrza - brał coraz to większe wdechy, zaciskając palce na siedzeniu, a Louis wreszcie spojrzał na niego i na jego pobielałe kostki, kiedy zaciskał dłonie w pięści.
- Ej wszystko okej? - spytał patrząc na Harry'ego spod ściągniętych brwi, zwalniając nieznacznie, a Harry omiótł spojrzeniem otoczenie, w którym się znajdowali. Nie znał tego miejsca, więc bał się, że Louis rzeczywiście wywiózł ich gdzieś, gdzie zostawi Harry'ego samego, tak, aby już nigdy nie mógł znaleźć drogi do domu.
- Jesteśmy w Camden*? - spytał cicho i znów spojrzał na Louisa, a auto powoli zaczęło zwalniać zjeżdżając na pobocze. Harry'emu serce podskoczyło do gardła.
- Jesteśmy przy Primrose Hill** - odpowiedział i odwrócił się w jego stronę, i Harry mógł przysiąc, że widział zmartwienie na jego twarzy, chociaż mogło mu się wydawać. - Jesteś blady i siny, Boże, zawieźć cię na pogotowie?
Harry pokręcił głową rozpinając pas, jak gdyby miałoby mu to pomóc w nabieraniu większej ilości powietrza.
- Torbę... podaj mi... moją torbę - odezwał się cicho, a Louis natychmiast sięgnął dłonią na tylne siedzenie i postawił torbę Harrry'ego na jego kolanach, nie spuszczając z młodszego chłopaka wzroku. Ten otworzył ją szybko i zaczął czegoś szukać, łapczywie łapiąc oddech i Louis chyba robił się coraz bardziej zdenerwowany widząc chłopaka w takim stanie, ponieważ najprawdopodobniej nie wiedział, co robić. Patrzył na niego cały czas, nawet wtedy, kiedy przyłożył do ust inhalator, przymykając powieki i zaciągając się mocno powietrzem, i odetchnął wtedy z ulgą, widząc, że to coś dało, i że Harry może już spokojnie i samodzielnie oddychać.
YOU ARE READING
Afire Love (Larry Stylinson)
FanfictionTytuł: Afire Love Paring: Larry Stylinson Bohaterowie główni: Harry Styles, Louis Tomlinson Czas i miejsce akcji: Wielka Brytania, od października 2012 Język: Polski Autor: chojrak Gatunek: Romans, Melodramat Opis: Harry i Louis od kilkunastu lat mi...