Rozdział Dwunasty: And we set alight

26.7K 1.9K 8.3K
                                    

Słów: 3276

- Więc, mamy mały problem – odezwał się Louis ze swojego łóżka, nie podnosząc wzroku znad swojego laptopa, za to Harry, siedzący na parapecie w jego pokoju spojrzał na niego, przerywając tym samym próbę ułożenia kostki rubika. – Jesteś totalnie do dupy, prawda? – Harry już chciał się odezwać, ale Louis dodał: - Nie odpowiadaj.

Zmarszczył nos, nie wiedząc, jak ma przyjąć tę uwagę, więc po prostu ją zignorował, znów przekręcając w różne strony zabawkę, krzywiąc się, kiedy ułożył mu się nie taki kolor, jaki chciał. Zazwyczaj był dobry w łagigłówkach i w praktycznych kombinacjach, które wymagały logicznego myślenia, ale, chociaż wstyd się przyznać, nigdy nie próbował ułożyć kostki rubika. I najzwyczajniej w świecie nie umiał jej ułożyć.

- Tak w ogóle, to kiedy masz urodziny? – usłyszał głos Louisa.

- Pierwszego lutego, a ty?

- Dwudziestego czwartego grudnia. Wow, czyli jesteś niewiele młodszy – mruknął.

- Hej, urodziłeś się w wigilię? – twarz Harry’ego przyozdobił uśmiech, a w jego policzkach znów pojawiły się dołeczki, którym Louis najwidoczniej nie umiał się oprzeć, bo kiedy spojrzał na Harry’ego, nie mógł się nie uśmiechnąć. Zdjął laptopa ze swoich kolan i usiadł obok niego na parapecie, uchylając okno.

- No mam – wzruszył ramionami, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów, a Harry’emu od razu na myśl przyszło wspomnienie z wczoraj, kiedy Louis pocałował go po raz drugi. – Czemu nie spałeś w nocy? – spytał, wkładając jednego z nich do ust i podpalając, a Harry otworzył szerzej okno, ponieważ tym razem nie miał przy sobie inhalatora.

- Ja... nie mogłem spać. Czytałem książkę – skłamał, czując, że znowu się rumieni. A co, jeśli Louis widział? Lub, w najgorszym wypadku, słyszał? – A Ty?

- Eleanor była tu na noc, a nie lubię tu spać, więc siedziałem w salonie i grałem na konsoli.

- Serio? – Harry zachichotał, wyobrażając sobie ją samą, budzącą się w pustym łóżku, bo Louis nie lubi z nią spać. To wydało mu się takie zabawne może tylko dlatego, bo jej nie lubił, ale gdyby sam miał znaleźć się w tej sytuacji, nie byłoby już mu do śmiechu. Starając się odgonić myśli o nim, codziennie budzącym się rano przy Louisie, odchrząknął. – To znaczy, to trochę niemiłe.

- Mam to w nosie – parsknął, wypuszczając dym w stronę okna, zdecydowanie za daleko od Harry’ego, jak gdyby nie chcąc, aby stało się coś młodszemu chłopakowi. – Nawet nie wiesz, jaka jest wkurzająca. Praktycznie zawsze, kiedy u mnie śpi, ja śpię na kanapie, albo w ogóle nie śpię.

- To dlaczego w ogóle u Ciebie śpi? To znaczy, no wiesz, oprócz... tego. Po co zostaje na noc? – dodał szybko, nie będąc aż taki głupi, aby nie zdawać sobie sprawy z tego, co Louis mógłby robić z Eleanor, i po co ona w ogóle do niego przychodziła.

- Bo, żeby dalej z nią być, muszę spełniać jej zachcianki.

- To po co z nią jesteś?

- Mam siedemnaście lat, Harry – wywrócił oczami. – Ludzie w moim wieku mają... potrzeby. Ty zapewne też, tylko ich nie zaspokajasz, czytając te swoje książki.

Tylko ja jestem gejem, pomyślał. I nigdy nie posunął bym się do wykorzystania kogoś, tylko po to, aby zaspokoić swoje potrzeby.

- Dzięki książkom mogę zajść daleko, ponieważ są mądre i stanowią źródło wiedzy w każdej możliwej dziedzinie – odezwał się cicho, zachrypniętym głosem, zwracając tym uwagę Louisa. – Gdyby nie książki, nie te stare księgi, to teraz nie byłybyś tu, gdzie jesteś teraz. Albo, przynajmniej nie miałbyś tego, co teraz... Gdyby w 1941 roku Fredric de Moleyns jako pierwszy nie uzyskał patentu na coś przypominającego współczesną żarówkę. Fakt, platyna się jednak topi, więc ten wynalazek nie był zbyt udany, ale to on zapoczątkował to całe... żarówkowe przedsięwzięcie i jego zapisywanie, inaczej nikt by dalej tego kontynouował. I moglibyśmy tu siedzieć w ciemności, albo nawet w jaskini.

Afire Love (Larry Stylinson)Where stories live. Discover now