— Przestałabyś się w końcu smucić, Beckett — powiedział James i uwiesił się na jej ramieniu. — Wyglądasz, jakbyś właśnie zjadła cytrynę.
— To moja twarz, Potter — odparła Amelia, wywracając oczami. — Niestety nie mam innej.
— Och, przecież wiesz, że nie o to chodzi. Syriusz by mnie zabił, gdybym ośmielił się obrazić twarz wybranki jego serca.
— Podejrzewam, że zabiłby cię też za nazywanie mnie wybranką jego serca — stwierdziła Beckett z rozbawieniem, a James parsknął śmiechem.
— Możliwe. Chociaż właściwie nie wiem, czemu tak się wzbrania przed pokazaniem wszystkim swojej romantycznej natury.
Tym razem to Krukonka roześmiała się w głos, a James spojrzał na nią zadowolony. Westchnął i gwałtownie zmienił kierunek ich przechadzki, wciągając ją w jeden z bocznych korytarzy.
— Gdzie idziemy? — spytała Amy, mrugając z dezorientacją.
— Na randkę, oczywiście.
— Słucham?
— Na randkę, mówię przecież. To znaczy ja idę na randkę. Z Lilką. Potrzeba mi rady — przyznał radośnie James. — A kto udzieli mi lepszej rady niż nasza wspaniała Wiem-To-Wszystko?
— Wróżka zębuszka — odburknęła Amelia, kręcąc głową. — Jedyna rada, jakiej potrzebujesz, brzmi: nie zachowuj się jak skończony imbecyl.
— No cóż, to w takim razie zadowolę się też prawie najlepszą radą. — Potter wzruszył ramionami, zupełnie nie przejmując się jej komentarzem. — Amy, proszę... Od tego zależy moja i Lilki przyszłość. Chcesz, żeby nasze dzieci nigdy się nie narodziły? Albo dorastały ze świadomością, że mogłyby mieć dużo lepszego ojca, gdyby tylko ciocia Amelka...
— Potter, na gacie Merlina, czy mógłbyś się zamknąć? — jęknęła Beckett, chociaż nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Wiara Gryfona w jego związek była czasem nieznośna, a jednocześnie tak zaraźliwa i szczera, że nikt nie mógłby jej podważyć; James Potter kochał Lily Evans ponad wszystko. A Lily, nawet jeśli James zachowywał się w większości jak kretyn, była ogromną szczęściarą. Amelia lubiła myśleć o sobie jako o matce ich związku, bo w końcu nie umiała zliczyć, ile razy udzielała przyjacielowi rad, które zdawały się faktycznie działać.
W większości nie musiała jednak robić wiele, bo Lily wiedziała, kim był James i dostrzegała każde, nawet najmniejsze starania z jego strony. Doceniała, że słuchał tego, co do niego mówiła i starał się spełnić jej oczekiwania. Przychyliłby jej nieba, gdyby tylko o to poprosiła, a Beckett doskonale wiedziała, że żadna dziewczyna nie potrafiłaby się oprzeć tak wielkiej miłości.
— Czyli pomożesz?
— Co to za głupie pytanie, Potter? Nie chcę, żeby wasze dziecko dorastało w dysfunkcyjnej rodzinie.
— Dzieci, Beckett. Na jednym na pewno się nie skończy. Nie spocznę, dopóki któreś nie będzie rude!
Amelia parsknęła śmiechem i spojrzała na niego kątem oka.
— A co, jeśli pierwsze będzie rude?
— To wtedy nie spocznę, dopóki któreś nie będzie czarne.
CZYTASZ
Blask Przeszłości [Syriusz Black x OC]
FanfictionSEQUEL CZARNO TO WIDZĘ Amelia Beckett wiedziała, czym była tęsknota. Przez długi czas miała wrażenie, że nie potrafiła poczuć niczego innego, pogrążona w blasku wspomnień, tak odmiennych od otaczającej ją przygnębiającej rzeczywistości. Tęsknota by...