17. Pełnia (nie)szczęścia (część II)

1K 75 46
                                    

Miała wrażenie, że jej wędrówka trwała długie godziny, choć w rzeczywistości musiały to być minuty. Gdy jednak dotarła do Wrzeszczącej Chaty, całe wcześniejsze zdenerwowanie zniknęło, zastąpione dokładnie tym samym skupieniem, które odczuwała podczas licznych misji dla Ministerstwa. Nie mogła pozwolić sobie na wybuch emocji. Zachowanie zimnej krwi ratowało jej życie wielokrotnie, chociaż nie sądziła, by kiedykolwiek odczuwała tak dużą presję i strach.

Wystarczyło kilka sekund, by dotarły do niej nieco stłumione, znajome głosy. Spojrzała w sufit, gdzie — zapewne — znajdowali się Snape oraz Remus, bo to właśnie ich usłyszała jako pierwszych. Postanowiła wejść na piętro najciszej, jak umiała, by najpierw zorientować się w sytuacji.

— Panie profesorze Snape... przecież nie zaszkodziłoby posłuchać, co oni mają do powiedzenia, prawda? — Głos Hermiony Granger dotarł do Amelii jako kolejny, co niemalże skłoniło ją do wywrócenia oczami.

Oczywiście, że nie zostawiliby Harry'ego samego — a już na pewno nie po zachodzie słońca, z dala od bezpiecznych murów zamku.

— Granger, grozi wam zawieszenie w prawach ucznia — warknął Snape. — Ty, Potter i Weasley jesteście poza terenem szkoły, w towarzystwie zbiegłego z więzienia mordercy i wilkołaka. Więc choć raz w życiu trzymaj język za zębami, dobrze?

Serce Amelii zabiło mocniej, by zwolnić sekundę później, gdy tylko usłyszała potwierdzenie, że Syriusz znajdował się w pomieszczeniu. Po raz pierwszy od lat była tak blisko niego — i nie pragnęła niczego, poza znalezieniem się jeszcze bliżej. Musiała jednak wykazać się cierpliwością, wyczuć odpowiedni moment, by wkroczyć do akcji.

— Ale jeśli... jeśli pan się myli...

— MILCZ, GŁUPIA DZIEWCZYNO! — krzyknął Snape, a podłoga zatrzęsła się od jego wściekłości. — NIE ZABIERAJ GŁOSU NA TEMAT, O KTÓRYM NIE MASZ ZIELONEGO POJĘCIA!

Amelia musiała wytężyć słuch, by rozszyfrować kolejne słowa profesora, jednak mówił zbyt cicho. Nie miała za to wątpliwości, że były przesiąknięte jadem i pielęgnowaną przez lata nienawiścią.

— Znowu padłeś ofiarą dowcipu, Severusie — odezwał się kolejny znajomy głos.

Tak znajomy, że miała ochotę jęknąć, gdy zdała sobie sprawę, że słyszy Syriusza pierwszy raz od ponad dwunastu lat. Rozpoznałaby go wszędzie, nawet jeśli wydawał się znacznie bardziej zachrypnięty i zmęczony. Mimo to zmusiła się do zachowania milczenia, podczas gdy łzy ściekały po jej policzkach, a serce rwało się z tęsknoty i tłumionego bólu. Nie ruszyła się nawet o milimetr, dziękując w duchu za lata szkolenia oraz wzorowej służby, bo tylko dzięki temu potrafiła zapanować nad swoim ciałem.

— Jeśli ten chłopiec zaniesie swojego szczura do zamku, pójdę spokojnie...

— Do zamku? — przerwał mu Snape. — Nie sądzę, żebyśmy musieli się aż tak trudzić. Wystarczy, że wezwę dementorów, kiedy wydostaniemy się spod wierzby. Bardzo się ucieszą, jak cię zobaczą, Black. Tak się ucieszą, że cię ucałują.

Amy przełknęła ślinę, a paznokcie wbiły się boleśnie w skórę, gdy zacisnęła dłonie w pięści z siłą imadła. Wolała nie myśleć o podobnym scenariuszu. Nie wyobrażała sobie, że cała historia mogłaby zakończyć się w tak okrutny sposób.

— Musisz... Musisz mnie wysłuchać — powiedział Syriusz, a jego ton zmienił się drastycznie. Najwyraźniej nie tylko ona uważała perspektywę pocałunku dementora za przerażającą. — Ten szczur... spójrz na tego szczura...

Blask Przeszłości [Syriusz Black x OC]Where stories live. Discover now