Wiedziałem, że to wszystko nie była wina Hanako. Zresztą on też na tym sporo wycierpiał, ale w głębi serca obwiniałem go za to... gdyby g-gdyby tylko on nie istniał, z-znikł Yashiro by nic się nie stało, prawda...? Byłaby wtedy MOJA tylko MOJA ! Ehh to przez tego cholernego zboczonego ducha to wyszło miało miejsce. Ja już nie mogę dużej tego ukrywać. C-czemu nawet duch jest lepszy ode mnie. Ja nie mogę dalej się z nim przyjaźnić jednocześnie go nienawidząc.
POV YASHIRO:
Czy to tak wygląda koniec? Czy ja nie żyje? Jedyne co mam przed oczyma to czerń i nicość. Ciekawe jak trzymają się Kou i Hanako. Czy martwią się o mnie? A może mają na to kompletnie wywalone? Może to i lepiej jak odejdę... Nie będę już nikomu przeszkadzać. Choć szkoda mi trochę, że nie dożyłam nawet dnia mojego ślubu. Nawet nie dożyłam dnia w którym był miała chłopaka... Jeśli w ogóle bym go miała. Chociaż prawdopodobnie zostałabym singielką z masą kotów do końca życia. Gdy tak się zastanawiałam mając pewność że się nie obudzę nagle zauważyłam światło. Było to małe, maleńkie światełko które się powiększało. Z każdą chwilą było coraz większe i silniejsze. Aż w końcu otworzyłam oczy, leżałam na łóżku u pielęgniarki, ale za miast niej na krześle siedział Tsuchigomori sensei.
-J-ja żyje!!!?
-No nie wiesz (XD)
-Ale ja przecież byłam martwa to niemożliwe...
- Możliwe, znam na tyle magię i medycynę, że zdołałem cię uratować.
-A co z Hanako!?
-Ma się dobrze, dzięki tobie nie dostał żadnych poważniejszych obrażeń.
-Uff całe szczęście, a z kou i resztą też?
-Mhm, jedynie Akane złamał sobie rękę, ale mógł skończyć o wiele gorzej.
-Mogę się z nimi zobaczyć?
-Narazie nie, musisz chwilę odpocząć, ale przekaże im wiadomość o twoim stanie zdrowia.
-No dobrze.
-To ty tu leż a ja będę się zbierał.
POV HANAKO:
Mam taką cholerną nadzieje, że ona żyje. Ona musi żyć. Ja ją kocham. Tak ja ją kocham jak przeżyje to napewno jej to powiem. Ona przeżyje napewno, prawda?- Czarnowłosy cały czas miał w głowie te jedną myśl. Jego paznokcie były całe połamane od obgryzania, a usta przekrwione. A to wszystko przez niebywały stres o naszą rzodkiewko-nogą choleryczkę. Kochał ją z całego serca, choć nigdy nie mówił tego na wprost. Zresztą to dość dziwne i nietypowe żeby duch zakochał się w człowieku i odwrotnie. Gdy nasz główny bohater o tym rozmyślał drzwi od gabinetu uchyliły się. W tem jak chórem zabrzmiał dźwięk „ Czy ona żyje!?":
-Tak, żyje i ma się w miarę dobrze.
-Uff to ulga.- odetchnął Kou. Tymczasem Hanako próbował wślizgnąć się do gabinetu i jak najszybciej rzucić się jej na szyje.
-Ej ej nie tak prędko Hanako. Narazie nie przyjmuje gości, musi odpocząć.
-A-ale my na chwile nie będziemy przeszkadzać.- rzekł niepewnie Kou.
- Nie ważne, ona musi teraz odpoczywać.
-Więc kiedy będziemy mogli ją zobaczyć?
- Myśle, że jutro. Rodzice zostali już o wszystkim powiadomieni. Oczywiście w zmienionej formie zdarzeń.
-MAM CZEKAĆ DO JUTRA?! Chyba pan sobie żartuje ja muszę zobaczyć ją już teraz.- zdesperowanie wykrzyknął hanako.
-Nie ma mowy idziemy.
Kou i Tsuchigomori poszli w przeciwnym kierunku co Hanako. Co wykorzystał bo gdy oddalili się wszedł do środka. Zastał tam Yashiro leżącą na łóżku z opatrunkami i gorączką.
-Y-Yashiro ja przepraszam. Ja naprawdę nie chciałem żebyś przeze mnie cierpiała.- powiedział dotykając jej prawego policzka.
-Spokojnie Hanako-kun to nie twoja wina. A ja się cieszę że nic ci nie jest- spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
-Yashiro bo może to dziwne... ale ja cię kocham i nie obchodzi mnie to kim jesteś. Dla mnie możesz być człowiekiem, zjawą czymkolwiek a ja i tak będę cie kochał. Wiem, że nie jestem w twoim typie, ale nawet jeśli to miłość jednostronna ja i tak będę cię kochał, ponieważ uśmiech na twojej twarzy jest dla mnie bezcenny i sprawia, że czuje się szczęśliwy. ________________________________ 644 słowa Mmm taki mraśny rozdział. A i nie bójcie się No kou x mitsuba też będzie a to miał być taki do tego wstęp jakby sami zobaczcie. Dziękuje za te wszystkie wyświetlenia. Tu macie mema a teraz do zobaczenia.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.