Ślizgońska prowokacja

1.2K 79 29
                                    

Od czasu gdy Umbridge została Inkwizytorem, dużo się zmieniło. Przede wszystkim wprowadziła wiele zasad, które niekoniecznie odpowiadały uczniom Hogwartu. Dodatkowo przychodziła na lekcje, aby obserwować nauczycieli oraz schemat ich nauczania. Nikt nie czuł się komfortowo będąc w jednym pomieszczeniu z tą ropuchą, nawet naczyciele. Nastał dzień, w którym odwiedziła i nas. Właśnie miały się rozpocząć zajęcia z Flitwickiem, kiedy próg przekroczyła Umbridge. Na jej twarzy jak zwykle gościł uśmiech, który równie dobrze można było porównać do wzroku bazyliszka. Wszyscy byliśmy równie zniesmaczeni co profesor, jednak kobieta zapewniła, że nie musimy zwracać na nią uwagi i normalnie prowadzić zajęcia. Na szczęście Flitwick nie przejął się bardzo jej obecnością i przeprowadził lekcję tak, jak zawsze. Widziałam, jak Umbridge pyta o coś poszczególnych uczniów i domyśliłam się, że chodzi o profesora, lecz wszyscy wiedzieli, że nie ma mu nic do zarzucenia. 

- A to przebrzydła landryna. - odparł Fred, rzucaąc kamykiem do wody, gdy siedzieliśmy we czwórkę nad jeziorem. - Chce wprowadzić niezły reżim w szkole.

- Jak narazie idzie jej to pomyślnie. - mruknęła White, opierając głowę na kolanach. - Ciekawe czemu Dumbledore nic z tym nie zrobi, ma chyba jakieś wtyki w ministerstwie. 

- Zapewne. Nie sądzę jednak, żeby to coś dało. Dopóki Knot jest u władzy, Umbridge jest nie do zatrzymania, a jak wszyscy wiemy, Dumbledore i Knot nie są już dobrymi przyjaciółmi.

- Przepraszam, że wam przerwę, ale kiedy zdążyłaś przefarbować włosy, Gabrielle? - wtrącił George. - Nie żeby było ci w nich źle. Wręcz przeciwnie, są super! Ale dałbym sobie złamać różdżkę, że jeszcze godzinę temu były takie, jak zawsze.

Pozostali utkwili we mnie palące spojrzenie, a widząc ich wyraz twarzy, domyśliłam się, że faktycznie coś jest z nimi nie tak. 

Wyjęłam lusterko z torby i przejrzałam się w nim. Moje włosy nie były już całe brązowe. Teraz były czymś w rodzaju brązowo-czerwonego ombre, gdzie od ich połowy królowała  czerwień.

Dotknęłam ich nerwowo, po czym odrzekłam:

- Muszę iść. 

Wstałam szybko, jednocześnie zbierając swoje rzeczy i pobiegłam w stronę zamku, słysząc za sobą wołanie Freda.  

- Cholera jasna. - mruknęłam pod nosem, poprawiając torbę, która uporczywie spadała mi z ramienia.
Chciałam jak najszybciej zobaczyć się z Dumbledorem, gdyż tylko on mógł mi w tej chwili pomóc. Dotarłam do zamku, a idąc korytarzem natrafiłam na grupkę Ślizgonów na czele z kapitanem ich drużyny Quidditcha.
- Kogo my tu mamy. - uśmiechnął się szyderczo, zastawiając mi drogę.
- Zejdź mi z drogi, Montague. - powiedziałam przez zęby.
Byłam tak wściekła i ciężko było mi zapanowac nad moimi emocjami. Kumulowały się we mnie i coraz bardziej chciały dac o sobie znać w całej swojej okazałości.
- Czemu? Nie chcesz chwilę z nami porozmawiać? Słyszałem, że odpuszczasz Quidditcha w tym roku. Czyżbyś nie była w dobrej kondycji? - zaśmiał się szyderczo, na co zawtórowała mu jego banda.

To prawda. Musiałam zrezygnować z Quidditcha ze względów zdrowotnych. Po porwaniu nie byłam do końca sprawna, gdyż czasem wciąż zdarzało mi się np. zasłabnąć. Opuszczenie drużyny było dla mnie ciosem prosto w serce, bo Quidditch był dla mnie częścią życia. A siedzienie na trybunach to nie to samo, co prawdziwa gra.

- ZAMKNIJ SIĘ. - krzyknęłam, uderzając go w twarz. Zatoczył się do tyłu, będąc w niemałym szoku, jak i cała reszta.
Wtedy zdałam sobie sprawę, co zrobilam. Mój gniew był tak duży, że przysłonił mi pole działania. Chciałam jedynie zrobić mu krzywdę. I zrobilam, przez co będę miała przechlapane.
Dopiero w tamtym momencie moje emocje opadły.
- G-gabrielle? - usłyszałam za plecami głos Freda, a gdy się odwróciłam, zobaczyłam, że stoi tam cała trójka.
Wpatrywali się w mnie, jakby zobaczyli ducha. Ale najbardziej zabolał mnie wyraz twarzy Freda, gdyż malował się na niej swego rodzaju strach.
- J-ja... - wydusiłam, ale nie byłam w stanie powiedziec nic więcej.
Nie mogłam znieść tego, że dzieją się wokół mnie rzeczy, których nie jestem w stanie kontrolować. Miałam po prostu dość.
Odwróciłam się i szybkim krokiem poszlam przed siebie, zastawiając zdezorientowanych przyjaciół i załamany nos Montague'a.

* Oczami Freda *

Nie wierzyłem własnym oczom. Scena, która rozegrała się chwilę temu wywołała u mnie nie mały szok. Gabi zawsze była nerwowa, ale nie do takiego stopnia, co tylko potwierdziło moje domysły, że coś jest nie tak. Nie zastanawiając się długo, ruszyliśmy za nią.
- Episkey. - usłyszałem zaklęcie wypowiadane przez Claudię, która zapewne starała się naprawić nos Montague'a.
Jeśli mam być szczery, to nie było mi go szkoda, ale martwiłem się o Williams. Nie była sobą i to juz od dłuższego czasu.
- Gdzie ona poszła? - spytał George, gdy zatrzymaliśmy się na rozstaju korytarzy.
- Cholera. - mruknąłem.
- Chłopaki! - zawołał z początku nieznany mi głos, ale po chwili zobaczyłem niskiego chłopaka, który był fanem naszych produktów. - Chciałbym Krwotoczki Truskawkowe! Są świetne!
- Przykro mi, Micheal, ale teraz nie mamy czasu. - mruknął George, kładąc dłoń na jego ramieniu. - Nie mijałeś może Gabrielle? Wiesz takiej dziewczyny z brązowo-czerwonymi włosami.
- Widziałem, biegła w tamtą stronę. - powiedział, wskazując palcem na lewy korytarz.
- Dzięki młody, masz u nas Krwotoczki w gratisie! - odparłem, wymijając go.

Biegliśmy przez pewien czas, lecz skręcając, prawie wpadliśmy na profesor McGonagall.
Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie, a po chwili uniosła brwi.
- Gdzie wam się tak śpieszy, moi drodzy?
- Szukamy Gabrielle, pani profesor. - wyjaśniła szybko White.
- Ah tak. - złagodniała, jakby zdawała się nas rozumieć, mimo tak krótkiej wypowiedzi przedmówczyni. - W takim razie proszę za mną.
Tymi słowami zaskoczyła nas wszystkich. Wiedziała gdzie jest Gabrielle?
Gdy szliśmy za nią, wciąż nie mogłem wymazać z głowy widoku jej wybuchu złości. Zastanawiałem się, co mogło tak na nią wpłynąć.
Zagłębiając się we własnych myślach, nie zauważyłem, że kierowaliśmy się do gabinetu Dumbledore'a i dopiero po ujrzeniu pomnika, zdałem sobie z tego sprawę.
McGonagall wypowiedziała hasło, po czym udaliśmy się na górę.
Nie wiedziałem, co myśleć. Domyśliłem się, że Gabrielle również jest u Dumbledore'a, ale nie byłem pewny, co nas tam czeka.

*********
Rozdział taki sobie, ale uznałam, że lepiej to niż nic. Miał być dłuższy, niestety nie jestem w stanie teraz tego napisać, więc wstawiam wam taki i mam nadzieję, że mimo wszystko wam się spodoba ❤

Love Stronger Than Death || Fred Weasley [W Trakcie Poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz