Śpiąca co?

5.7K 319 11
                                    

Rozdział dedykowany weroniQ13

* Dzień Pierwszego Meczu *

Dzisiejszego dnia miał odbyć się mecz ze Ślizgonami. Uwielbiam tą adrenalinę w trakcie gry i moment podania mi kafla. Mogłabym się tym cieszyć jeszcze bardziej, gdyby nie to, że dziś też obudziłam się o czwartej w nocy i już nie usnęłam... Energia gwarantowana, ale muszę dać z siebie wszystko, dla drużyny, dla Gryffindoru.
W wyniku bezsenności na śniadaniu prawie przysnęłam.
- Ej Śpiąca Królewna! - zawołał George.
- Nie śpimy! - dodał Fred.
- Proszę nie krzyczcie tak - powiedziałam półtonem, zatykając uszy - nie spałam od czwartej.. zaraz, śpiąca co?
- Mugolska baśń, czekaj! I ty w tym stanie masz zamiar grać w Quidditcha?! Uśniesz na miotle! Musimy załatwić zastępstwo. - mówił George.
- Dam radę! - krzyknęłam i uderzyłam pięścią w stół na znak mojej stanowczości.
Oczy Gryfonów zwróciły się na mnie, a George wpatrywał się we mnie z osłupiałym wyrazem twarzy. Fred natomiast był wyraźnie zmartwiony. Jeszcze nigdy nie brałam zastępstwa na meczu. Tak będzie i tym razem.

Deszcz padał niemiłosiernie. Idealna pogoda na Quidditch, naprawdę. Okazało się, że gramy z Puchonami, ponieważ Malfoy wciąż ma "kontuzje" ręki. Akurat.
Wzbiliśmy się miotłami w powietrze i zaczęło się. Kafel tu, kafel tam. Po chwili Angelina zdobyła pierwsze punkty. Nagle poczułam okropny ból głowy. Co jakiś czas spoglądałam na Freda, który bacznie mi się przyglądał.
Gram beznadziejnie. Może George miał rację... W pewnym momencie Wood zarządził przerwę.
Wylądowaliśmy, a on powiedział:
- Gabrielle! Co się z tobą dzieje!? Nie zdobyłaś ani jednego punkta. Przecież na treningach byłaś w świetnej formie!
- Przepraszam, nie wyspałam się.
- To może trzeba było iść spać wcześniej?! A może już świętowałaś wygraną?
No nie! On chyba żartuje!
- To chyba nie moja wina, że do cholery jasnej od czwartej rano nie zmrużyłam oka?! Dobrze wiesz jak mi zależy na wygranej i nie masz prawa mnie osądzać nie znając przyczyny Wood!
Zatkało go i więcej już się nie odezwał.
Stojący obok mnie George szepnął:
- Znowu nie spałaś?
Pokiwałam tylko głową.

Mecz trwał nadal. Wreszcie udało mi się trafić w obręcz. Po jakimś czasie latania usłyszałam czyjś przerażony głos :
- Gabi uważaj!
Fred. W pierwszej chwili nie wiedziałam o co mu chodzi. Kiedy jednak poczułam okropny ból w lewej nodze, zrozumiałam. Tłuczek.
To on uderzył mnie w nogę.
- Au! - krzyknęłam.
- cholera... - syknęłam z bólu.
Nie, nie w tym momencie. Nie mogę się poddać. Musimy to wygrać.
Jednak ból w kończynie był tak silny, że zaczęło robić mi się ciemno przed oczami. Nage zobaczyłam kogoś spadającego z miotły. Tym kimś był Harry. Jezu, przecież on się zabiję! Szybka interwencja Dumbledore'a uratowała go przed niechybną śmiercią..
Mecz się spończył naszą przegraną.
Gracze wylądowali, a ja gdy byłam już blisko ziemi, celowo ssunęłam się z miotły. Stanięcie na tej nodze to nie dobry pomysł. Gdy już siedziałam, chwyciłam się za nią. Zobaczyłam czerwoną plamę. Super, jeszcze krwi brakowało. Ludzie zbierali się wookół nas i dało się słyszeć krzyki przerażenia niektórych i słowa:
"Dwóch graczy Gryffindoru jednego dnia! Co za pech."
"Czy Potter w ogóle żyje?"
"Gdzie profesor?!"
Bliźniacy, Claudia i profesor McGonnagal podbiegli do mnie.
- W porządku Williams? - spytała nauczycielka.
- Nie - odpowiedziałam zaciskając zęby.
Twarz Freda przybrała grymas zdenerwowania. Wstał i krzyknął tak głośno, że aż się przeraziłam:
- KTO POSŁAŁ TŁUCZEK NA GABRIELLE!?
Zrobiło się cicho. Jakby wszyscy się go bali. Jeden z Puchońskich pałkarzy popchnął delikatnie drugiego. A więc to on.
Weasley podszedł do niego i chwycił za szatę. George zaczął go odciągać, a McGonnagal wołać :
- Panie Weasley! Takie są zasady gry, po to są tłuczki, a chyba pan wie doskonale czym zajmuje się pałkarz. Nie możesz sam wymierzać sprawiedliwości.
- Freddie! - odrzekłam.
Spojrzał na mnie i puścił zawodnika.
Profesorka wyczarowała nosze.
- Połóżcie ich tu. - zarządziła.
Siedziałam na noszach, które w magiczny sposób unosiły się nad ziemią.
- To moja wina... - obwiniał się Fred.
Miał spuszczoną głowę.
- Dlaczego obwiniasz się za wszytko co mi się złego przytrafi? To wcale nie wasza wina.

Nie obwiniam ani jego, ani George'a.
W tym deszczu też bym nie zauważyła tego tłuczka. Ułożyłam się wygodnie i zamknęłam oczy, nie tracąc przytomności.

* Oczami Freda *

Dlaczego wookół nas dzieje się coraz więcej nieszczęść? Najpierw ten głupi bogin, szlaban, a teraz ten wypadek.
- Ja to mam szczęście - zaśmiała się Williams.
Prychnąłem i spostrzegłem, że obok nas, na drugich noszach znajduje się Harry, w gorszym stanie. Przy nim stali Ron i Hermiona.

W Skrzydle Szpitalnym cała drużyna i nie tylko, czuwała przy łóżkach. Potter był wciąż nieprzytomny, natomiast Gabrielle czuła się już lepiej, ale i tak musiała zostać na obserwacji.
Po pewnym czasie Harry się wybudził, dzięki czemu wszyscy byliśmy szczęściwi. Jednak miotły Gryfona nie dało się już naprawić...

******
Hej! I kolejny rozdział. Mam tak zawalony tydzień, więc cieszcie się, że zdrążyłam napisał rozdział i zrezygnowałam dla was z nauki do dwóch sprawdzianów 😂😂😂 Mam nadzieję, że się podobał.

Love Stronger Than Death || Fred Weasley [W Trakcie Poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz