Dom rodzinny rodu Blacków

3.6K 211 33
                                    

Chciałabym was poinformować, że JUTRO na moim profilu pojawi się nowa książka! Zapraszam wszystkich, którzy są zainteresowani ❤

Pierwszy miesiąc wakacji upłynął mi na dochodzeniu do siebie po śmierci Cedrika. Dalej nie mogłam pojąć tego, że to zdarzyło się na prawdę. Smutek i ból, jaki odczuwałam był nie do zniesienia i cholera nie wiem, jak dam radę dalej z tym żyć. Na początku sierpnia wyjechaliśmy z rodzicami i siostrą do Włoch. Było naprawdę cudownie, a mnie udało się oderwać od przykrej rzeczywistości. Standardowo dwa ostanie tygodnie miałam spędzić w Norze. Cieszyłam się na samą myśl o zobaczeniu moich przyjaciół, bardzo się za nimi stęskniłam. Oni natomiast rzadko pisali. Nie wiedziałam, co się u nich działo... Byłam kompletnie odcięta od informacji i byłam pewna, że to sprawka moich rodziców. Jako aurorzy napewno pragnęli, aby przynajmniej ich dzieci były bezpieczne. Problem w tym, że ja chcę walczyć. Strach to nic nowego, jeśli nadchodzi coś złego, jednak nie powinien powstrzymać nas od działania.
Pakowałam ostatnie rzeczy, po czym rozejrzałam się po pokoju. Westchnęłam i wyszłam z niego, kierując się do salonu. Z jakiegoś powodu byłam jednocześnie szczęśliwa z tego wyjazdu, a także przygnębiona.
Oparłam się o ścianę, obserwując rodziców rozmawiających z Maddie.
- Ooo, Gabi. Masz już wszystko? - spytała mama.
- Tak. - wymamrotałam.
- Mamy małą zmianę planów. - odchrząknął tata, drapiąc się w tył głowy.
Skrzywiłam się i zaczęłam zastanawiać o co chodzi.
Przecież obiecałam bliźniakom, że przyjadę! Tak dawno ich nie widziałam.
- Jak to?! - oburzyłam się.
- Weasleyowie już od dawna znajdują się w domu rodzinnym Blacków, siedzibie Zakonu Feniksa. Tak jak większość członków. - wytłumaczył.
- Czyli...przez ten cały czas, gdy wyjeżdżaliście, jeździliście właśnie tam? Przez ten cały czas mogłam się spotkać z Fredem i Georgem, a w tak po prostu mnie od wszystkiego odsunęliście?!
- Gabrielle, uspokój się. - powiedziała siostra. - Teraz tam jedziemy i to jest ważne.
- Jasne, dla Ciebie wszystko jest proste. - mruknęła, wychodząc z pomieszczenia.

Podróż minęła nam zaskakująco szybko, a ja nie odezwałam się do nikogo ani słowem.
Jedyną rzeczą jaka mnie cieszyła, była możliwość zobaczenia bliskich mi osób.
Weszliśmy do środka budynku. Korytarz był ciemny i mroczny, co w jakiś sposób mnie nie dziwiło, zważywszy na historię rodu Blacków.
Ten dom był kompletnym przeciwieństwem naszego. U nas królowały czerwień i złoto. Ludzie na obrazach mieli miły wyraz twarzy. A tu?
Dostrzegłam, że obrazy, które wisiały, były zasłonięte. Moja wrodzona ciekawość zaczęła działać, więc uniosłam rękę w celu sprawdzenia, co znajduje się za zasłoną.
- Nie radziłbym. - usłyszałam.
Odwróciłam się w kierunku dźwięku i ujrzałam właściciela domu.
- Syriusz! - zawołałam, przutulając go. Był teraz dla mnie jak wujek.
- Ciebie też miło widzieć, Gabrielle! Wyrosłaś przez te kilka miesięcy. - odrzekł. - Andrew, masz piękne córki.
- W końcu moja krew. - prychnął tata.
- Skromny jak zawsze. - dodał Black. -
Witaj Maddie.
Blondynka posłała mu lekki uśmiech, po czym powiedziała ciche 'Dzień dobry' .
Mężczyzna przywitał się z moimi rodzicami, a następnie udaliśmy się do kuchni, gdzie znajdował się Remus.
Uścinęłam go mocno, tak dawno nie widziałam.
- Cześć Gabi! Jak wakacje?
- Byliśmy we Włoszech. Nie wyobrażasz sobie, jak tam jest wspaniale.
Miałam zamiar opowiedzieć mu o całym przebiegu tej wycieczki, jednak przypomniałam sobie o Weasley'ach.
- Zaraz, zaraz. Gdzie Fred i George? - zapytałam.
- Już ich wołam kochanie. - rozpoznałam przyjazny głos Molly.
- Jak się Pani miewa?
- Dobrze, dziękuję. - odpowiedziała.
- Mamo, kto przyjechał?
George.
- Sam zobacz.
Wstałam z krzesła i stanęłam na przeciwko drzwi.
Nagle rozległ się trzask, a przede mną pojawili się bliźniacy. Wyglądało kompletnie inaczej. Ścieli włosy, co sprawiło, że wyglądali o wiele lepiej. Ich rozbawiony wyraz twarzy i uśmiechy w ogóle się nie zmieniły.
Fred zmierzył mnie dokładnie wzrokiem. Aż tak źle wyglądam?
- Gabi! - krzyknęli jednocześnie.
Zaczęli się przepychać, próbując zdecydować, który z nich pierwszy mnie przytuli. Po chwili rozpoczęli grę w kamień, papier, nożyce, na co parsknęłam śmiechem.
- Ha! Wygrałem! - zawołał George, po czym zamknął mnie w szczelnym uścisku i podniósł do góry.
- Dusisz, Georgie! - powiedziałam.
Gdy mnie puścił, stanęłam przed Fredem i popatrzyłam mu głęboko w oczy. Uniósł kąciki ust i przytulił mnie.
- Tęskniłem. - szepnął.
- Ja bardziej.

* Oczami Freda *

Nie mogłem uwierzyć, że w ciągu dwóch miesięcy człowiek może się tak zmienić. Wydorośleć, wypięknieć.
Tak było w przypadku Gabrielle.
Jej włosy nabrały ciemniejszego koloru, były trochę dłuższe i układały się w lekkie loki od połowy.
Wyszczuplała jeszcze bardziej, co mnie zmartwiło.
- Wyprzystojnieliście. - stwierdziła.
- Pff! Zawsze byliśmy przystojni. - przeczesałem włosy ręką.
- Ale ja przystojnieszy. - odparł mój bliźniak.
Nie mogłem oderwać się od jej oczu, mógłbym się w nie patrzeć całymi dniami.
Była nieco bladsza niż, gdy ostatni raz ją widziałem, a chyba na wakacjach powinna się opalić.
- Jak się trzymasz? - mruknąłem, mając na myśli temat Cedrika.
- Okej. - wzruszyła ramionami, a ja byłem pewny, że kłamie. Nawet na mnie nie spojrzała, gdy to mówiła.

Cały dzień spędziliśmy na rozmowie. Z początku było trochę nieswojo, bo Gabrielle miała do nas pretensje, że nie odpisywaliśmy. Nawet nie było czasu... Jednak zasługiwała na wyjaśnienia.
Później gadaliśmy o wakacjach, szkole, nowych dowcipach i wynalazkach.
Razem z Georgem postanowiliśmy rozprowadzić nasze produkty na terenie Hogwartu, co dziewczyna z radością poparła.

Kilka dni później miało odbyć się przesłuchanie Harry'ego w Ministerstwie. Była to kompletna głupota, ponieważ Potter użył zaklęcia we własnej obronie. Wszyscy czekaliśmy zniecierpliwością na powrót taty i Harry'ego. Jak się okazało, wszystko skończyło się dobrze.

Szukałem Gabrielle po całym domu, aż w końcu odnalazłem ją w "jej" pokoju. Siedziała przy oknie i była czymś wyraźnie zmartwiona. Podeszłem do niej cicho, pytając:
- Co się stało?
- Nic takiego. - wymamrotała.
- Przecież widzę.
Usiadłem na łóżku, a brunetka westchnęła.
- Boję się tego, co się zbliża.
- Ja też, ale dopóki wszyscy jesteśmy razem, jest dobrze.
- Właśnie o to im chodzi Fred, o rozdzielenie nas, pozbycie się. Wszystko, co dotąd znaliśmy, zmieni się. Nic już nie będzie takie samo. Nie boję się tego, że mogę umrzeć, lecz stracić was. Zrobię wszystko, abyśmy przetrwali tę wojnę, która dopiero się zbliża.

Nie wiedziałem, że ona tak poważnie o tym wszystkim myśli. Wtedy uświadomiłem sobie, że mam takie same zdanie jak ona. Oddam życie za osoby, które kocham.
Słowa, które mówiła, świadczą o jej odwadze. Odwadze godnej prawdziwego Gryfona.
Poklepałem miejsce obok mnie, dając jej znak, żeby usiadła.
Przytulałem ją do siebie i powiedziałem:
- Mam takie same obawy, jak ty, ale wiedz, że jeśli będzie trzeba, to zginę, abyś ty mogła żyć.
Jej oczy zaczęły szklić się od łez.
- Błagam, nie mów tak. - szepnęła drżącym głosem, wtulając się we mnie jeszcze bardziej. - Nie mogę stracić nikogo z was.
Położyłem podbródek na czubku jej głowy.
- Damy radę. - odparłem, choć nie byłem do końca pewny czy sam w to wierzę.

*****
Natłok nauki nie odpuszcza i nawet nie daje czasu na napisanie czegokolwiek. Rozdział średni, zdaję sobie z tego sprawę, jednak mam nadzieję, że się wam spodobał.

Love Stronger Than Death || Fred Weasley [W Trakcie Poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz