Rozdział 34

1.3K 144 15
                                    


Zaparkowaliśmy tuż przed salonem tatuażu Pudziana. W tym samym miejscu co wczoraj. Prawie natychmiast zobaczyłem wściekłą twarz Pudziana. Zadzwoniłem do niego z samego rana i obwieściłem, że ma mi znaleźć czas na kolejną sesję, tym razem dla Aleksa. Wrzeszczał dobrą minutę. Ale wiedział, że i tak ostatecznie się zgodzi. I tak też zrobił.

- Jesteś pewny, że nie chcesz żebym poszedł z tobą? - Zapytałem mało przekonany, widząc jak Pudzian trzyma miotłę gotów mi nią przypieprzyć.

- Jestem pewny. Chcę to zrobić sam.

Przeniosłem spojrzenie na niego. Był całkowicie zrelaksowany.

- Może boleć. To twój pierwszy tatuaż. 

- Na pewno nie bardziej niż tamto.

- Och... - Zrobiło się trochę niezręcznie. - Nie zamierzasz mi powiedzieć co chcesz sobie zrobić na to miejsce?

Cały ranek próbowałem z niego wycisnąć co chce sobie zrobić. Ale bydlak nie chce mi powiedzieć.

Uśmiechnął się do mnie tylko przepięknie.

- Może ci kiedyś pokażę. – Z rozbawioną miną wyskoczył z samochodu.

Prychnąłem z pogardą. Ja mu tu załatwiam wizytę, a on tak się zachowuje. Niewdzięcznik.

- Nie wpakuj się w żadne kłopoty jak mnie nie będzie!

Prychnąłem na jego ostatnie słowa zanim zniknął mi z oczu. Jakby specjalnie robił mu na złość. To nie moja wina, że mam pecha.

Nudziło mi się, a z racji że lubiłem tę okolicę wyskoczyłem z auta i przebiegłem przez ulicę. Niedaleko była świetna lodziarnia. Kupiłem dwa ogromne kubełki lodów o różnych smakach. Specjalnie dając na sam dół lody buraczkowe dla Aleksa, by zobaczyć jego skrzywioną minę. Następnie wiedząc, że mam sporo czasu, przeszedłem się po kawę. Dopiero tak obładowany wróciłem do auta.

Będąc parę kroków od auta zobaczyłem jak Aleks wychodzi z salonu i z przerażeniem się rozgląda. Znów mu pewnie podniosłem ciśnienie.

- Aleks! - krzyknąłem wesoło machając mu.

Z daleka usłyszałem jego westchnienie ulgi. Podszedł do mnie.

- Gdzie byłeś?

- Mają tu świetną lodziarnię. Zanim będziemy wracać musisz je zjeść. O i kupiłem kawę. Daleko do następnego Orlenu.

Posłał mi rozbawione spojrzenie, a zaraz po tym parsknął. Miał zaskakująco dobry humor. Jak nie on. Zwłaszcza, że wstaliśmy dość wcześnie. Razem. Powiedziałem mu, że może spać dalej, ale się uparł i wstał razem ze mną o piątej. Myślałem, że wpadnie na każdą ścianę. Praktycznie chodził przez następne pół godziny z zamkniętymi oczami i nie ogarniał świata. To był zabawny widok.

- Tak się zastanawiałem... – Zaczął odkładając już puste pudełko po lodach na tylne siedzenie.

Patrzyłem na to z niedowierzaniem. Zjadł wszystko w kilka minut, ja zdołałem zaledwie dwa razy machnąć plastikową łyżeczką, kiedy on zjadł nawet lody buraczkowe. Zmarszczył tylko nos, ale pochłonął wszystko. Patrzyłem na jego ręce zastanawiając się, czy przypadkiem mnie nie oszukał.

- Aleks, lubisz słodycze? - Wtrąciłem mu się w słowo, nadal nie mogąc pojąć jak to możliwe, że praktycznie połknął litrowy kubełek lodów w parę minut.

Zmieszał się na moje pytanie. Dlatego uznałem to za satysfakcjonującą odpowiedź i podsunąłem mu pod nos swój kubeczek.

- Zjedz moje. Ja już nie mogę.

Absolut 2Where stories live. Discover now