Rozdział 12

1.4K 140 25
                                    


— Właściwie, dlaczego to ty jesteś ubrany na czarno? — zapytałem kręcąc się wokół własnej osi na krześle obrotowym. — To niesprawiedliwe...

— Cesarski, przymknij się – syknął w moją stronę zirytowany Aleks odwrócony do mnie plecami.

Robił wszystko byleby mnie zignorować, a moje narzekania spływały po nim jak po kaczce. Chyba stał się mistrzem w ignorowaniu mnie. Nawet jak mu sapałem w kark, by sprawdzić, co robi na komputerze. Nawet nie mrugnął.

Spojrzałem na jego zgarbione plecy. Próbował znaleźć jakikolwiek odcisk palców nienależący do nas.

Znów się obróciłem dookoła.

— Bo wiesz, ten czarny...

— Do diabła! — wrzasnął, na co Damian podskoczył zaszokowany, a ja tylko uśmiechnąłem się z satysfakcją, że zdołałem go w końcu wyprowadzić z równowagi. — Figurki znaleźliśmy w naszych kurtkach, nie wiemy skąd są, kto je podłożył, co miał na celu i co symbolizują. A ty biadolisz
o tym, że wolałbyś być ubrany na czarno!

Patrzył na mnie wściekły, jego oczy nienaturalnie błyszczały i sapał. O rany, jaki byłem z siebie dumny.

— Ale to tobie pasuje biały...

— Mam dosyć! Chce się już ciebie pozbyć!

— Trzeba było wstać wcześniej – mruknąłem, ale doskonale mnie usłyszał i dostałem teczką w łeb.

Mimo wszystko powiedziałem prawdę. Na komisariacie byliśmy dopiero po obiedzie, bo Aleks zwalił się z łóżka dopiero po dwunastej. W sumie nawet mi to odpowiadało, ja sam nie spałem od 5, a i jego matka wstaje wcześniej niż jej syn, więc zdołałem się z nią lepiej poznać przy herbatce. Co za tym idzie, usłyszałem chyba wszystkie żenujące historie z życia Aleksa. Lałem ze śmiechu. Całe szczęście, że pokój Aleksa był na wyższym piętrze, więc nie usłyszał mojego rechotania od razu.

— ... a to zdjęcie jest z przedszkola, grał księcia. Zawsze grał główne postacie w przedstawieniach.

Trzymałem na swoich kolanach dwa albumy jednocześnie, a kobieta, co chwilę podsuwała mi pod nos coraz to bardziej żenujące zdjęcia. Pieluchy już dawno minęły, byliśmy właśnie na etapie przedszkola i pierwszej podstawówki. Podejrzewałem, że ta kobieta chodziła za Aleksem z aparatem i robiła mu dziennie tysiące zdjęć. Wywnioskowałem to po milionie zdjęć posegregowanych latami i miesiącami. Nawet one były perfekcyjnie ułożone.

W końcu Aleksander łaskawie wstał i pojawił się wśród żywych. Stanął w drzwiach do salonu w samych dresach. Miałem dziwne wrażenie, że były wyprasowane, choć powinny być wygniecione po prawie dwunastu godzinach snu. Jak on to do diabła robił?

Był rozczochrany i śmiesznie mrużył oczy. A ja po prostu nie mogłem odpuścić, by go trochę nie wkurzyć.

— Ale byłeś uroczo pulchny, niczym cherubinek z tymi loczkami! — Machnąłem w powietrzu jednym z uroczych zdjęć.

W sekundę się obudził. Skupił wzrok na mnie, ogarnął całą sytuację i ruszył na mnie jak rozszalały jeleń.

Krzyknąłem, śmiejąc się jednocześnie i uciekłem za fotel.

— MAMO! Miałaś mu tego nie pokazywać! — krzyknął na nią próbując mnie dorwać.

— Ojej, wiek nie ten, pamięć nie ta – westchnęła.

Oczywiste było, że zrobiła to specjalnie. Aleks jednak był szybszy ode mnie i mnie złapał.

— Pani Leokadio! Pani syn mnie bije – wykrztusiłem między atakiem śmiechu, wijąc się na ziemi.

Aleks pochylał się nade mną i próbował mi wyrwać moje ulubione zdjęcie. Był wściekły i brutalny. Szarpaliśmy się nie będąc świadomi, co wyrabia jego matka. Dopiero jak błysnął nam flesz zainteresowaliśmy się staruszką.

— O tak, wiedziałam, że z dodatkowym światłem wyjdzie lepiej.

Trzymała ogromnego Iphona z aparatem skierowanym na nas.

— No i na co kupiłeś jej taki wypasiony telefon? — sapnąłem przyciskając do piersi zdjęcie leżąc na ziemi.

— Sam się zastanawiam. – Również wysapał kucając zaraz obok mojego biodra.

W każdym razie, w końcu dotarliśmy na komisariat w jednym kawałku. Na szczęście dyżur pełnił Damian, więc trochę nam pomógł. W każdym razie jego osoba była bardziej pomocna niż gdyby byłby tu Rysiek.

— Sugerowałbym wysłać te figurki do specjalistów. Nic nie poradzimy – wtrącił się rozbawiony Damian, kiedy Aleks robił drugi zamach teczką celując w moją głowę.

— Masz rację – przyznał Aleks prostując się i znów przybierając swoją chłodną maskę. Korzystając z okazji chciałem zwiać, ale chwycił mnie za koszulkę. — Zajmiesz się tym? Zrób proszę dokładne zdjęcie i prześlij mi na maila.

Damian ochoczo się zgodził i wyszedł z saszetką na dowody, w której były nasze podobizny. Przynajmniej się nie nudził, jak stwierdził.

Że też własny wujek go wkopał do roboty w taki dzień.

— Puścisz mnie w końcu? — zapytałem, gdy drzwi trzasnęły już dawno, a on z zamyśleniem patrzył w okno, nadal trzymając mnie za szmaty.

Przeniósł nieprzytomne spojrzenie na mnie i w końcu mnie puścił.

— Trzeba coś zrobić.

— No jak to co? — zapytałem, uśmiechając się do niego szeroko. — Trzeba znów odwiedzić kościół. Pamiętasz jeszcze jakąś modlitwę?   

Absolut 2Where stories live. Discover now