Rozdział 10

3.2K 182 29
                                    

Moje uczucia względem Harry’ego ciągle się zmieniały. Oczywiście, wciąż zdarzało mi się zatracić w tym, jak bardzo jestem w nim zauroczony. Ale z drugiej strony, jego niepewność w stosunku do mnie i sposób, w jaki ze mną rozmawiał, irytował mnie. Mój żołądek miał już dość tych ciągłych zmian, a moje serce nie było w stanie wytrzymywać dłużej tego kłującego bólu, który pojawiał się za każdym razem, gdy on znajdował się w pobliżu lub kiedy mnie zawodził.

Zawodził? Czy to w ogóle odpowiednie słowo? Jeśli jakiekolwiek dwa słowa miałyby zostać wypowiedziane razem, to nigdy nie powinny nimi być „Harry” i „zawodzić”. Nietrudno było zauważyć, że nie cierpiał zawodzić innych, podczas gdy ja zaczynałem mu to wypominać. Z tym, że on nawet nie wiedział, że tak sądziłem.

To uczucie chodziło za mną przez cały dzień. Brzmi trochę depresyjnie i żałośnie, zupełnie jak usychanie z tęsknoty za kimś, kto nawet nie wie, że istniejesz, ani jak wiele dla ciebie znaczy. Jednak był to też dobry sposób na zajęcie czymś mojego mózgu. Jasne, byłem żałosny z moją obsesją na punkcie Harry’ego, ale ani razu nie pomyślałem o tym, jak traktowała mnie drużyna, a w szczególności Louis i Zayn. Myślę nawet, że znudziło im się traktowanie mnie jak ich własnego niewolnika. Nie mogę jednak powiedzieć, że cieszę się z tego powodu, bo Louis i Zayn są w stanie zebrać w sobie tyle okrucieństwa, co cała drużyna razem wzięta.

Świetnie, teraz o nich myślę.

Na szczęście udało mi się przekierować myśli z powrotem na Harry’ego. Zastanawiałem się, komu jeszcze wyświadczał przysługi, pozwalając im, żeby zachowywali się jak jego lokaj przez jakieś 10 minut. Po prostu nie potrafiłem wyobrazić sobie Harry’ego jako osobę, która prosi o pomoc, kiedy jej potrzebuje. Ale jestem pewny, że ludzie upadliby na ziemię i całowali jego stopy, gdyby tylko dostali na to szansę. Chłopcy pewnie zrobiliby to tylko po to, żeby wyjść wcześniej z lekcji, a dziewczyny, żeby – tak jak ja – pobyć w jego towarzystwie. Nie byłbym jedyną osobą, która sekretnie wącha jego rzeczy. Zastanawia mnie, czy któremukolwiek z nich udałoby się utrzymać z nim rozmowę, bo mi to zbytnio nie wychodziło.

Westchnąłem przeciągle, masując palcami skronie z frustracji. Nie ma potrzeby, żebym zazdrościł komuś czegoś, co nigdy nie będzie moje. Dlaczego pożądanie zamienia nas w zaborczych złodziei?

Po przetarciu dłonią oczu, zerknąłem na zegar, a moja twarz wykrzywiła się w sarkastycznym grymasie. Nadchodził ten czas, którego zawsze się obawiałem. Moje poranne zajęcia się kończyły i za parę minut miał zadzwonić dzwonek oznajmiający przerwę na lunch.

Wszyscy zostaliśmy zaprogramowani tak, żeby przestrzegać dzwonków jak jakieś bezmyślne roboty. Dlatego więc, zebranie swoich rzeczy i opuszczenie klasy bez zastanowienia powinno być moją reakcją na głośny dźwięk dochodzący z głośniczka usytuowanego nad drzwiami, jednak nią nie było. Chyba jestem odrzutkiem wśród  bezmyślnych robotów.

Wiem, że w pewnym stopniu jestem inny niż reszta, bo przypuszczam, że żadne z nich nie musiało wyjść z sali, martwiąc się o to, czy Louis i Zayn postanowią się nad nimi dziś poznęcać. Ludzie byli po prostu zbyt szczęśliwi, że lekcja się skończyła i będą mogli spotkać się ze znajomymi podczas lunchu. Ja nie miałem tak łatwo. Wolałbym schować się tu i porozmawiać z moim raczej nudnym nauczycielem; nie żeby on nawet miał ochotę rozmawiać z uczniami po lekcjach.

Ale nie mogłem się ukrywać. Musiałem się z nimi zmierzyć. W końcu to wtedy przychodzi odwaga, no nie? Czy chodziło o coś więcej? Westchnąłem ciężko.

3

2

1

Gdy tylko rozbrzmiał dzwonek, wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia, zostawiając za sobą puste ławki i tworząc korek w drzwiach. Schowałem moje rzeczy do torby i wstałem z miejsca. Zarzuciłem plecak na ramiona i czekałem, aż tłum uczniów nieco się przerzedzi, żebym mógł spokojnie wyjść.

The Water Boy (Narry) » tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz