Rozdział 30

1.5K 119 114
                                    

Uwaga: niesprawdzone


Dotarłem na moją pierwszą lekcję nieco spóźniony, ale dyrektor powiadomił mojego nauczyciela drogą elektroniczną, że byłem u niego w gabinecie. Tylko tyle powiedział mi nauczyciel i tylko tyle musiałem usłyszeć. Na szczęście nie przegapiłem nic istotnego z dzisiejszej lekcji. Teraz, kiedy siedziałem już w ławce, nie podobał mi się fakt, że niektórzy wiedzieli o tym, co stało się dziś rano. Nie chciałem być w centrum uwagi.

Tak jak robiłem każdego dnia, zerknąłem na tył klasy, gdzie zazwyczaj siedział Liam. Nie mogłem powstrzymać westchnięcia w reakcji na jego nieobecność i miałem nadzieję, że gdy już wróci, ludzie nie będą go nachalnie wypytywać o jego bójkę z Louisem. Było już po wszystkim, a przynajmniej tego chciałem. Zdarzały się chwile, kiedy chciałem go odwiedzić, żeby mu porządnie podziękować, ale uznałem, że poczekam, aż wróci do szkoły.

Siedziałem na moim miejscu i słuchałem nauczyciela, który zaczął przedstawiać plan na dzisiaj. Postanowił przeprowadzić interaktywną lekcję, co oznaczało, że będziemy musieli podzielić się na grupy i przygotować mini-projekt, aby zaprezentować go klasie. Zazwyczaj tego typu lekcje odbywały się dwa razy na semestr. Ja za nimi nie przepadałem, bo za każdym razem, gdy nauczyciel kazał nam zebrać się w grupy, zostawałem sam jak palec, mając nadzieję, że ktoś zechce przyłączyć mnie do swojej. Prawie za każdym razem kończyło się tym, że chodziłem od stolika do stolika, pytając, czy nie ma gdzieś dla mnie miejsca. To był kolejny samolubny powód, dla którego chciałem, by Liam tu był. Może pozwoliłby mi dołączyć do swojej grupy.

Tym razem jednak moich myśli nie wypełniało przerażenie tym, że zostanę sam jako jedyny, bo bez przerwy myślałem o rodzicach Zayna i Louisa. Mama Zayna wydawała się być naprawdę dobrą kobietą. Zastanawiało mnie tylko, jak to się stało, że Zayn był taki, jaki był z taką mamą. Być może przechodził przez buntowniczy okres i nie chciał być "dobrym chłopcem, na jakiego wychowała go mamusia". Jeśli chodziło o Louisa, jego ojciec nie pozostawił mi o nim takich wątpliwości, jak mama Zayna o swoim synu. Byli wcieleniem powiedzenia "jaki ojciec, taki syn".

- Macie resztę tej lekcji, weekend i poniedziałek na wykonanie projektu. Prezentacje zaczniemy we wtorek, a kolejność będzie przypadkowa, więc każdy członek grupy powinien być zaznajomiony z materiałem, bo nieobecności was z tego nie wykręcą. Cała grupa dostanie takie same oceny - wyjaśnił nauczyciel. - Teraz możecie wziąć się do pracy.

Po tym jak nauczyciel wrócił do swojego biurka, rozejrzałem się dookoła i patrzyłem, jak wszyscy tworzą grupy ze swoimi znajomymi. Cicha klasa wkrótce wypełniona została szuraniem krzeseł o podłogę i rozmowami, które były uciszane przez nauczyciela, gdy robiły się zbyt głośne.

Westchnąłem, gdy wszyscy oprócz mnie znaleźli swoje grupy.

Cóż, czas zacząć twoją ulubioną "Mogę do was dołączyć?" trasę. Pierwszy przystanek, urocza grupka dziewczyn po prawej.

Gdy wziąłem mój plecak i zacząłem rundkę dookoła sali, zatrzymałem się, bo wydawało mi się, że słyszałem, jak ktoś woła moje imię. Będąc niedomyślnym głupcem, zacząłem rozglądać się w każdym możliwym kierunku, szukając źródła głosu.

- Horan, tutaj. - Usłyszałem wołanie, a po nim śmiech. To było zbyt oczywiste, że nie wiedziałem, kto próbował zwrócić moją uwagę.

I tak nigdy nie byłeś zbyt nonszalancki.

Dobrze, że nie musiałeś być nonszalancki przy Harrym.

Zatrzymałem się, gdy zauważyłem w tyle klasy rękę gestykulującą w moją stronę. Należała do jednego ze znajomych Liama. Przełknąłem moje nerwy, zastanawiając się, czy widzieli dziś rano policję, lub czy uważali, że nieobecność Liama to moja wina.

The Water Boy (Narry) » tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz