Rozdział 6

2.3K 178 44
                                    

Dziś był ten dzień. Za niespełna kilka godzin moja mama miała mnie podwieźć do szkoły. Zdążyła mnie już parę razy zirytować, pytając, dlaczego nie może zostać, żeby obejrzeć mecz. Prawdę powiedziawszy, nie chciałem, żeby została, bo była tylko matką chłopca od wody. Bez problemu potrafiłem wyobrazić ją sobie stojącą tam i dopingującą mnie, jakbym naprawdę robił coś, z czego mogłem być dumny. Nie odbierałem nikomu piłki, ani nie zdobywałem goli dla mojej drużyny. Nie, ja tylko obsługiwałem te osoby, jakbym był ich niewolnikiem, podczas gdy oni chełpili się tym, jacy są świetni. Już i tak byłem dla nich jednym wielkim żartem – dodanie do tego etykietki maminsynka nie było dla mnie opcją.

Była jedna rzecz, którą lubiłem najbardziej w dniach, kiedy drużyna grała mecz. Mogłem stać razem z nimi i słuchać przemowy trenera przed rozpoczęciem. Jego inspirujące słowa sprawiały, że czułem się dumny, jak gdyby mówił prosto do mnie i do nikogo innego. Wiem, że to dosyć banalne i w ogóle, ale kiedy słyszysz słowa, które zawsze chciałeś usłyszeć, po prostu musisz się na nich skupić. Nie nudziło mnie to i nie oglądałem się dookoła, tak jak niektórzy. Nie szturchałem osoby, która stała najbliżej mnie, żebyśmy mogli razem wywrócić oczami. Opierałem się o szafki i słuchałem uważnie.

Potem, oczywiście, słowa zamieniały się w szmery, kiedy chłopcy ustawiali się w okrąg. Ja byłem pozostawiany z boku, jakby mnie tam w ogóle nie było. Kapitan, Harry, wyrzucał bliżej nieokreślone okrzyki lub słowa z jakiejś popularnej piosenki hip-hopowej. Louis wskakiwał mu na plecy i wykrzykiwał własne wulgarne hasła. To, jak ludzie wytrzymywali z nim i jego krzykliwością było dla mnie tajemnicą.

Teraz, jednak, miałem chwilę spokoju. Cóż, moje otoczenie było dosyć spokojne, ale mój mózg pracował jak rój wściekłych pszczół. Nadchodzący mecz nie miał z tym nic wspólnego. Za to Harry miał bardzo dużo. Wciąż nie mogłem przestać myśleć o tym, co wydarzyło się wczoraj. Niezliczoną ilość razy siedziałem na lekcjach i fantazjowałem o czymś takim, chociaż często sytuacje te były nieco bardziej fizyczne, ale nareszcie nie były już tylko wytworem mojej wyobraźni.

Harry był inny, kiedy nie był pośród drużyny. Nie chował się za swoją szatą tajemniczości. Nie traktował mnie jako chłopca od wody, ale jako normalną osobę. Nie mogłem jednak pozwolić temu pogłębić moje zauroczenie. Po prostu czasem ciężko było uwierzyć w zwykły, miły gest po byciu cudzym popychadłem przez tak długo. Będę chyba musiał sam się przekonać, jaki tak naprawdę jest Harry Styles.

Kto wie, jak będzie się zachowywał w stosunku do mnie teraz, kiedy ma do wygrania mecz, a tak dużo ludzi obserwuje każdy jego ruch i każdą jego decyzję.

__________________

­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­- Nie myślcie, nawet przez sekundę, że wasz wczorajszy wybryk został zapomniany, chłopcy. – Trener rozpoczął swoją przemowę w sposób nieco inny niż zazwyczaj.

Jak zawsze, stałem, opierając się o szafkę, podczas gdy drużyna zajmowała pierwsze rzędy na widowni wokół trenera. Ten jeden raz nie próbowałem złapać kontaktu wzrokowego z niczym innym niż z podłogą. Słuchałem z uwagą jego mądrych słów, ale poza tym, starałem się okazać skruchę.

Okej, może w pewnym momencie mój wzrok powędrował na Harry’ego, ale tylko dlatego, żeby zobaczyć, czy znów zbudował wokół siebie mur obronny, tak jak robił zazwyczaj. Chciałem zobaczyć, czy zapomniał o wczoraj. Stał pod ścianą, tuż obok trenera. Jego ręce były skrzyżowane za jego plecami, a jego postawa przypominała postawę posłusznego żołnierza. Widziałem tylko jeden jego bok, ale wiedziałem, że był całkowicie skupiony na dzisiejszych wydarzeniach i myślał o błędach, jakie wcześniej zdarzyło mu się popełnić.

The Water Boy (Narry) » tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz