Zerknąłem na biurko, na którym stała torebka z jego prezentem. Chciałem mu go dać od razu. Ale najpierw musiałem się z nim pogodzić i wziąć się w garść.

Stwierdziłem, że cofnę się po niego po basenie.

Ten dzień będzie ciężki.

Wyszedłem z mieszkania wcześniej tarmosząc Zeusa na pocieszenie, że na parę godzin zostanie sam.

Wiedziałem, że dorwie się do mojej szafy, jak tylko usłyszy zgrzyt zamka.

W sumie, chodzenie na dwóch kulach było całkiem zabawne. Bujałem się na nich całym ciałem. Niczym na huśtawce. Dobrze, że mam silne ramiona, więc taki sposób poruszania się nie stanowił dla mnie problemu.

Na basen chodziłem codziennie o dziewiątej rano. Za każdym razem, kiedy pojawiałem się w drzwiach kobieta w recepcji uśmiechała się i witała się ze mną. Bardzo miła starsza kobieta.

Przeszedłem sprawnie przez ulicę i już  wchodziłem do tramwaju, by podwiózł mi tyłek dwa przystanki, bo po drodze czekały mnie kocie łby zamiast normalnego chodnika. Z kulami było mi bardzo ciężko przechodzić, dlatego mimo tego, że uwielbiałem ruch byłem zmuszony wybrać tramwaj. Najgorzej było mi ścierpieć te dwa złote, które musiałem zapłacić za bilet, ale w momencie, w którym chciałem wchodzić do tramwaju, zauważyłem coś różowego po przeciwnej stronie ulicy.

Znieruchomiałem i przyjrzałem się małej dziewczynce, która stała przestraszona przy ścianie bloku. Ewidentnie się zgubiła. Westchnąłem głęboko i pozwoliłem by tramwaj mi odjechał. Podjąłem szybką decyzję i pokuśtykałem do dziewczynki.

Znałem ją, byłem pewny, ale nie miałem pojęcia skąd. Kiedy byłem bliżej przyjrzałem się jej. Mały gówniarz z kucykami i tiulową sukienką. Stała przy ścianie z załzawionymi oczami, ale była twarda, nawet nie zaszlochała. Niezła była.

- Hej mała – zwróciłem się do niej. Spojrzała na mnie ogromnymi oczami. - Zgubiłaś się co?

- Pan złocińcia! - krzyknęła i przytuptała do mnie.

To jedno zdanie wystarczało, bym doskonale wiedział z kim mam do czynienia. Mały gówniarz- bohater ze szpitala. Poznałem ją w dniu, kiedy po raz pierwszy zaprosiłem Wiktorię na randkę. Poczułem małą szpile w piersi, ale szybko odgoniłem to uczucie.

- Tak, dzieciaku. Gdzie masz mamę?

Normalnie w takie sytuacji klęknąłbym przy małej byśmy byli na tym samym poziomie, ale przez moją nogę nie mogłem.

- Mama w domu.

- To co tu robisz?

Patrzyła na mnie z dołu przytulona do mojej zranionej nogi.

- Czemu masz kuku? Boli? Kto ci to zlobił?

Uśmiechnąłem się rozczulony na jej pytania o moją nogę. Dzieciak zgubił się i nie wiedział jak trafić do domu, a pyta się o mnie.

- Inny złoczyńca zrobił mi kuku – powiedziałem.

- Ojej – szepnęła. - Boli?

- Nie, dzieciaku. To co tu robisz?

Zamrugała i się rozejrzała.

- Poszłam za kotem

- Kotem?

- Tak, jestem pewna, że to Garfield...

Wybuchnąłem śmiechem, na co tupnęła z oburzeniem swoją nóżką.

- Mówię plawdę!

- W porządku – sapnąłem. - Wiesz gdzie mieszkasz? Odprowadzę cię.

Zamrugała i zaplątała swoje ręce na piersi. Wyglądała jak różowa bombka świąteczna, przez swoją różową kurtkę z nadrukiem Barbie.

Absolut 2Where stories live. Discover now