72

4.2K 120 58
                                    

*Charlotte's P.O.V.*

Nic nie trwa wiecznie.

Chyba kiedyś o tym wspominałam, prawda? 

To również dotyczyło mojego 4-dniowego pobytu w Tokyo, w którym świetnie spędziłam czas! 

Z racji tego, że Harry był w tym mieście w zeszłym roku, to znał niezłe lokale, które i tym razem odwiedziliśmy razem. 

Raczej nie nudziliśmy się, a jak już  to szybko znajdowaliśmy sposoby na pozbycie się nudy. W końcu byliśmy bardzo kreatywni i szaleni. 

W szczególności ten wariat, którego mogłam nazywać moim chłopakiem.  

Jednego razu nie mieliśmy nic do roboty, a też nie chciało nam się wychodzić na miasto, to ten beton wymyślił, abym zrobiła mu malutkie warkoczyki na całą głowę. 

Na początku nie uwierzyłam mu i powiedziałam, że ma coś nie tak z głową, ale.

Ale wpadłam na lepszy pomysł. 

Ruszyłam tyłek z łóżka i poszłam do sklepu z kosmetykami, który znajdował się po drugiej stronie ulicy i kupiłam mu papiloty! 

Harry na moją prośbę umył głowę, a potem założyłam mu je na mokre włosy. Rano po ich ściągnięciu, miał jeszcze piękniejsze loczki. Oczywiście pozostała czwórka nazywała go owieczką czy jakoś tak. 

To jest tylko jedna z wielu rzeczy, których robiliśmy, a było ich naprawdę sporo. 

Również byłam na koncercie chłopaków, dostałam swój własny bilet od ich menadżera. Bawiłam się niesamowicie! Koncerty to niezapomniane chwile, a szczególnie te One Direction. To dopiero wow. 

Więc jak widać, moja wycieczka do Japonii wypadła super. Może nie zwiedziłam i zobaczyłam wielu rzeczy, ale mi zależało tylko na zobaczeniu Harry'ego.

No właśnie! Jak wygląda nasza relacja?

Wróciliśmy do siebie, ale to raczej było do przewidzenia. Wydaje mi się, że po tym wszystkim, co nas spotkało, zaczęło nam bardziej na sobie zależeć i staliśmy się silniejsi. Kocham go, a on kocha mnie, chyba. Jak się skończy trasa, to raczej wszystko będzie jak dawniej, przynajmniej tak sądzę, bo chłopcy mieli kilka miesięcy odpoczynku od trasy. 

Nasza ostatnia noc przed wylotem była długa i namiętna. 

Zdecydowałam się to zrobić, właśnie z Harrym, który zresztą był bardzo romantyczny, czuły, jak i delikatny. 

On miał nad wszystkim kontrole i właśnie on dał mi poczucie bezpieczeństwa.

Może początek nie należał do najprzyjemniejszych, bo w końcu to był ten pierwszy raz, ale kędzierzawy sprawił, że to wszystko wspaniałe i niezapomniane. 

Oboje nawzajem poznawaliśmy swoje ciała. 

Oboje nawzajem dotykaliśmy swojej skóry. 

Oboje daliśmy się ponieść chwili i temu szaleństwu.

Może to brzmi żałośnie, ale my się kochaliśmy i to dla nas było wielkim przeżyciem, a w szczególności dla mnie. 

Ale tak jak mówię - nic nie trwa wiecznie. 

Właśnie siedziałam kolejną godzinę w samolocie, który leciał do Londynu. W tym momencie słuchałam albumu Midnight Memories, a dokładniej piosenki Something Great i patrzyłam na widok za małego okna. 

Słuchanie muzyki i podziwianie obrazów podczas lotu powodowało u mnie inne uczucie. To nie były tylko zwykłe czynności, one w takim momencie stają się w pewnym sensie inne i wyjątkowe, chodzi mi oznaczenie. 

Ciałem byłam w tym cholernym samolocie, ale myślami byłam razem z Harrym.

Zostało tylko kilka miesięcy do końca trasy, musieliśmy to wytrzymać.

Nawet jeżeli tęsknota wybijała już poza skalę. 

Musieliśmy dać radę, bo jak nie my to kto?


Przepraszam za okropny opis tej "upojnej nocy". Po raz pierwszy pisałam takie coś i mogło wyjść do kitu. Mam nadzieję, że z każdym, kolejnym razem będzie coraz lepiej. 

Ogólnie ten rozdział może być do kitu, żałosny i może zawierać błędy, bo jestem trochę zmęczona, ale nie mogę spać, więc pisze :)  


She | Harry StylesWhere stories live. Discover now