Za to, że cierpiała

346 15 15
                                    

3/3

Epilog

Heaven

Minęły cztery dni. No prawie. Za kilka minut minie północ, a za tym idzie, że data z trzydziestego, przeskoczy na trzydziestego pierwszego. Stepha nadal się nie obudziła. Cały czas ktoś z nią siedzi. Najczęściej jestem to ja. Chce być przy niej, kiedy się obudzi. Wiem, że powinienem tak jak reszta przygotowywać się do tego, aby zrobić nalot na tego całego Royala, ale nie umiem.

Nie jestem w stanie skupić się na czymkolwiek innym, kiedy wiem, że dziewczyna, w której jestem zakochany po uszy, leży w szpitalu nieprzytomna. Złapałem jej prawą dłoń. Dlaczego ja cię wtedy puściłem? Czemu cię nie zatrzymałem i nie powiedziałem ci tego, co do ciebie czuję? Poczułem jak po mojej twarzy spłynęły łzy.

Gdy tylko się obudzi, natychmiast jej to powiem. Nie pozwolę, aby ponownie ktoś mi stanął na drodzę. Już nigdy więcej nie pozwolę, aby cierpiała tak, jak tamtego dnia. Wytarłem swoje oczy. W takich momentach powinno się być silnymi, a nie mazgajami. Odsunąłem jej kosmyk włosów, który delikatnie wchodził na jej policzek. Pogłaskałem go, a następnie złożyłem pocałunek na jej czole.

W tym samym momencie poczułem, jak delikatnie zacisnęła swoją prawą dłoń na mojej. Odsunąłem się, mając nadzieję, iż się obudziła, ale nadal miała zamknięte oczy. Westchnąłem zrezygnowany, po czym ponownie pogładziłem jej policzek.

- Stepha... Proszę, obudź się... Jeśli tego nie zrobisz, to nie usłyszysz tego, jak mówię ci, że... Że się w tobie zakochałem... I że, to nie jest już zwykłe zauroczenie... Nie usłyszysz, jak wyznaję ci, że cię kocham... - Złapałem jej dłoń w obie ręce, a następnie ucałowałem jej palce. - Błagam, otwórz oczy... Stephanie... - Ponownie poczułem jak do oczu napływają mi łzy.

Dość długi czas siedziałem w ten sposób. Nim się obejrzałem minęła noc. Otworzyłem oczy, dzięki czemu zauważyłem, że nadal trzymam rękę Stephy. Przetarłem twarz, a następnie poprawiłem się i na nią spojrzałem. Nadal śpi. Nadal się nie obudziła. Jak wiele czasu jeszcze minie, zanin się obudzi? W czasie tych przemyśleń, usłyszałem jak ktoś wchodzi do sali. Odwróciłem się, a tam zobaczyłem Roonie i Lukę.

- Coś się stało? - Odezwałem się jako pierwszy.

- Mamy cię zastąpić... - Zaczęła Roonie.

- Mówiłem, nie zostawię jej, dopóki się nie.. - Luka mi przerwał.

- Dzisiaj jest akcja, a ty mówiłeś, że weźmiesz w niej udział, choćby nie wiem co... Mówiłeś, że osobiście chcesz strzelić Royalowi w łeb... Masz okazję, aby ukarać go za to, że dziewczyna, na której ci zależy, a którą on skrzywił, leży w śpiączce i nie wiadomo kiedy się obudzi... Prawie przez niego zginęła, a ty masz szansę, aby tego skurwysyna ukarać... Ja na twoim miejscu nawet bym się nie zastanawiał... - Zaskoczył mnie swoją wypowiedzą, ale miał rację.

Obiecałem sobie, że choćby nie wiem co, zajebie faceta, przez którego cierpiała. Spojrzałem na czarnowłosą po raz ostatni, po czym wstałem z fotela. Wziąłem swoją kurtkę, a następnie zwróciłem wzrok na tą dwójkę.

- Powodzenia... - Odezwała się Roonie, którą objął Luka.

- Jakby coś się stało, to dzwońcie... - Kiwnęli głowami, a ja wyszedłem z sali.

AffinityWhere stories live. Discover now