Historia Stephanie

272 9 2
                                    

Po jakimś czasie, gdy udało mi się w końcu uspokoić, usiadłam na krawężniku, zaraz obok mojego motoru. Heaven usadowił się przy mnie. Wyciągnął w moim kierunku rękę, dlatego spojrzałam na niego zaskoczona. Trzymał w dłoni paczkę mokrych chusteczek. 

— Nie pytaj po co je noszę... — Zaśmiał się. 

— Pewnie po to, aby po akcji wytrzeć ślady krwi, które znajdą się na twojej skórze... — Spojrzał na mnie zaskoczony. 

— Jesteś pierwszą osobą, która zgadła... — Uśmiechnęłam się delikatnie. — Dlaczego częściej się tak nie uśmiechasz? — Nie zrozumiałam jego pytania. 

— Tak, czyli jak? — Zapytałam. 

— Naturalnie... Bez żadnej domieszki złośliwości... — Wytłumaczył. 

— Jakoś...nie umiem... Przy reszcie nie jestem w stanie... Pewnie dlatego, że już od samego początku jak mnie poznali, to widzieli we mnie tylko tą najgorszą stronę... Raczej nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że jestem w stanie pokazać tyle emocji na raz... — Spojrzałam na instrument, który leżał obok mnie. — ... A to się dzieje, kiedy tylko trzymam je w ręku... Puszczają mi emocje, które tylko w sobie kumuluje... — Wypowiedziałam to praktycznie szeptem. 

— Czemu nikomu nie powiedziałaś, że umiesz grać na skrzypcach? — Spojrzałam na niego, ale odrazu opuściłam wzrok. — Ta melodia, którą grałaś... Podobała mi się... — Spowrotem zwróciłam na niego wzrok. 

— Dzięki... — Odwróciłam się w kierunku zachodzącego słońca. — Nie powiedziałam, bo... — Zacięłam się.—... Myślałam, że będzie to powód do śmiechu... — Parsknął pod nosem na moje słowa. 

— Co? Chyba se jaja robisz... To jak grałaś było tak niesamowite, że nikt z nas nie mógł od ciebie oderwać wzroku... — Zaskoczył mnie. 

— Serio? — Zapytałam, bo nie wiedziałam co powinnam o tym myśleć. 

— Po co miałbym kłamać? Jesteś niesamowicie utalentowana, skoro jesteś w stanie grać w taki sposób, aby osoby słuchające cię, były w stanie wyczuć twoje emocje... Ja byłem w stanie wychwycić smutek i gniew w tamtej melodii... — Powiedział, a ja znowu się uśmiechnęłam. 

— Rozumiem... Heaven? — Zaczęłam, a on na mnie spojrzał wyraźnie zaciekawiony. — Wysłuchasz mnie? — Zdziwił się moim pytaniem. 

— W jakim sensie? — Zapytał. 

— Chyba już dłużej nie mogę trzymać w tajemnicy mojej przeszłości... Muszę chyba w końcu o tym komuś opowiedzieć, bo kiedyś się w końcu przez to uduszę... — Opuściłam wzrok, a chłopak położył mi rękę na ramieniu. 

— Mów... Wysłucham cię... — Uśmiechnął się do mnie. 

Spojrzałam na zachodzące słońce, po czym uchyliłam usta, aby zacząć mówić. 

— Na samym początku myślałam, że mam najnormalniejszą rodzinę. Wszystko było pięknie i wogóle. Do czasu moich jedenastych urodzin...

Wracałam wtedy do domu ze szkolnego przystanku, na którym zatrzymywał się autobus. Po drodze pożegnałam się z koleżanką, która skręcała w inną drogę. Szłam przed siebie, aż w końcu trafiłam do swojego domu. Weszłam cicho, bo to już miałam w zwyczaju, aby wystraszyć moją matkę na wejściu. Nigdy się na mnie za coś takiego nie gniewała, tylko za każdym razem dostawała napadu głupawki. 

Z salonu słyszałam, że rozmawiała z moim ojcem. Podeszłam wtedy do ściany, aby spróbować wystraszyć obojga, ale powstrzymałam się, kiedy usłyszałam ich rozmowę. 

AffinityWhere stories live. Discover now