Morderczyni

479 21 17
                                    

Grałam na perkusji, kiedy do mojego pokoju wparował wkurwiony Max. Mam przejebane. Już to czuję. Zdjęłam słuchawki, aby wysłuchać jego reprymendy, ale zamiast niej, blondyn złapał mnie za ramię i pociągnął za sobą. Praktycznie zaciągnął mnie na dół, gdzie następnie kazał usiąść na kanapie, obok reszty. 

— Stepha... Obok ciebie siedzi nowy członek naszego gangu, Heaven Price, pseudonim Black Mamba... — Spojrzałam na chłopaka, a on na mnie. — Ale uprzejmości potem... Wiesz co wczoraj zrobiłaś? — Zapytał poważnie wkurwiony, a pozostali się zaśmiali. 

Max daje nam opierdol zawsze w towarzystwie wszystkich członków gangu, aby mieć większe poczucie winy. I tak wielu członków nie ma w tym domu, bo tylko my tu mieszkamy, więc jest pół biedy. Zresztą czym ja się przejmuje, ja i tak nie mam wyrzutów sumienia. Nigdy ich nie mam, ani nigdy nie miałam. 

— Eee... Zamiast w tom, uderzyłam w werbel, przez co nieco zmieniłam melodię w piosence? — Postanowiłam się z nim nieco podroczyć. 

— Nie wkurwiaj mnie! — Wydarł się, a ja zaczęłam bawić swoim nożem, który posiadam od tamtego dnia. — Ty miałaś tylko odwrócić uwagę, czyli to co zwykle, bo jesteś w tym najlepsza, a potem tego debila zwabić do nas! Znowu poszłaś na samowolkę! — Pogrzebałam w kieszeni, a następnie rzuciłam pendrive'a w jego kierunku. — Czekaj, czy to jest...? — Zaciął się, kiedy go złapał. 

— Pendrive, który mieliśmy zdobyć? Tak... Zajebałam go Andersowi, jak wychodziłam rano z jego mieszkania... — Zaśmiałam się. — Nawet się nie skapnął... — Podrzuciłam swój nóż, a następnie złapałam jego ostrze. 

W ten sposób zwykle się nim bawię. 

— Nadal mam się spodziewać opierdolu, czy mogę już iść? — Przekrzywiłam głowę w kierunku prawego ramienia. 

— Ona jest geniuszem... — Odezwał się Luka, a ja parsknęłam śmiechem. 

— Zaciągnęła faceta do łóżka, wykorzystała go, a następnie zajebała pendrive'a, na którego czailiśmy się pół roku, bo gościu był nie do złapania... — Wymieniła Ivy, na co wywróciłam oczami. 

— Strasznie przeżywacie... — Odezwałam się, nadal bawiąc się moim nożem. 

— Matka ci nigdy nie mówiła, żebyś się nie bawiła nożami? — Zakpił Tobias. 

— Jak bym jej nie poderżnęła gardła, to może by miała okazję... — Powiedziałam, nie zwracając uwagi na to, co ja właściwie powiedziałam. 

— Czekaj... Jak to? — Zapytała Kylie, a ja dopiero teraz się skapnęłam, co takiego powiedziałam. 

W gangu nikt nic nie wie odnośnie mojej przeszłości. Zapomniałam się na moment. 

— Oj... Chyba za dużo powiedziałam... — Zaśmiałam się z tego jak czasem nieogarnięta jestem, a następnie wstałam. — Ja wracam do siebie... — Ruszyłam w kierunku schodów, ale Max mnie złapał za ramię. 

— Co miałaś na myśli, kiedy powiedziałaś, że „poderżnęłaś gardło” swojej mamy? — Zapytał, a ja czułam na sobie wzrok każdego. 

— A da się jakoś inaczej to zinterpretować? — Uśmiechnęłam się swoim lekko psychicznym uśmiechem, na co reszta przełknęła ślinę. 

— Zabiłaś własną matkę? — Zapytał nowy. 

— I „ojca” też... — Wyjęłam nóż, a następnie mu się przyjrzałam. — Ale to długa historia... I ma o wiele głębsze dno, niż się może wydawać... Narazie! — Pomachałam im, a następnie wróciłam do siebie. 

AffinityNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ