„Zmieniłam się..."

304 10 8
                                    

3/3

Po rozmowie z Heaven'em stwierdziłam, że jeszczę się prześpię. Niby nie powiedział o której mnie przywieźli, ale czuję to po sobie, że musiała to być naprawdę późna godzina. Zaplątałam się w kołdrę i ułożyłam w kulkę, po czym zamknęłam oczy. Odrazu poczułam, że robię się odprężona i odpływam. Nie wiem ile tak sobie spałam, ale po jakimś czasie usłyszałam, że ktoś wchodzi do mojego pokoju, tym samym sposobem mnie budząc. 

— Rozumiem, że masz kaca, ale jest szesnasta... I cię potrzebujemy... — Usłyszałam Maxa, dlatego się podniosłam i na niego spojrzałam. 

Wstałam z łóżka, po czym za nim poszłam. Zeszliśmy na parter, gdzie wszyscy siedzieli na kanapach. Czekali chyba tylko za nami. A raczej za mną. Czyli kolejna narada, co? Usiadłam najbardziej w rogu i skuliłam się, aby zajmować jak najmniej miejsce. 

— Od kiedy dowiedzieliśmy się o tym „Panie X”, Fernandes milczy... A mi kończą się już sposoby tortur...— Spojrzał na mnie. — Stepha... Twoja kolej... — Złapał się za głowę. 

— Nie chce mi się... — Spojrzał na mnie zaskoczony, podobnie z resztą jak pozostali. 

— Czekaj, co? Nie masz ochoty, aby popatrzeć na ludzki ból? — Pokręciłam głową na nie. 

— Ty zdajesz sobie sprawę, że ja mam dzisiaj naprawdę potężnego kaca? Plus wyglądam jak bezdomny i jakiś paszczur? — Resztą parsknęła śmiechem na moje słowa, bo tak oto powróciła Stepha z naprawdę niewyparzonym językiem. 

— Stepha, proszę... Chociaż spróbuj... Rozumiem, że nie masz ochoty... Chociaż nie, kompletnie tego nie rozumiem, bo przecież ty uwielbiasz sprawiać ból drugiemu człowiekowi... — Ponownie każdy się zaśmiał. 

— Nie dzisiaj, kiedy jestem zdechlakiem... Myślisz, że naprawdę mam ochotę męczyć się z ludźmi, kiedy jestem na wpół żywa? — Zapytałam, na co westchnął zrezygnownay. 

— Dobra, ale jutro... — Weszłam mu w zdanie. 

— Mam się nim zająć... Jasne... — Powiedziałam, przy okazji ledwo co widząc na oczy, bo naprawdę jest za jasno, po czym wstałam i ruszyłam do siebie. 

Znowu się walnęłam na łóżko, ale nie był mi pisany spokój. Po chwili reszta weszła do mojego pokoju, wcześniej pukając. 

— Stepha, co ty na to, aby zamówić pizzę? — Zapytała Ivy. 

— Tylko nie hawajską... — Mruknęłam w poduszkę, na co większość się zaśmiała. 

— Hawajskiej w życiu! — Odezwała się głośno Kylie, a ja skrzywiłam. 

— Za głośno... — Zatkałam uszy. 

— Wybacz... — Powiedziała odrazu kiedy zobaczyła moją reakcję. 

Znowu zwinęłam się w kulkę i zaplątałam w pościel. 

— Wyglądasz jak duży kot... — Zauważył Steve. 

— Chyba niedźwiadek... — Poprawił go Luka. 

— Jasne, jasne... — Odpowiedziałam i spojrzałam na nich kątem oka. — Zamierzacie mi się przyglądać, kiedy to będę spała? — Zapytałam. 

— Chcieliśmy porozmawiać o tym, co powiedziałaś rano... Odnośnie tego, że się wystraszyłaś... — Usiadła obok mnie Ivy, a po niej zrobiły to Roonie i Kylie. 

— A o czym tu gadać? Każdy ma jakąś rzecz, której się boi... Przecież to normalne... — Zauważyłam i podniosłam się do siadu. 

— Stepha... Można zapytać, dlaczego nigdy o sobie nie mówisz? Albo nie okazujesz przy nas uczuć i wszystko przerabiasz w żart? — Zapytała nagle Roonie. 

AffinityWhere stories live. Discover now