Skrzypaczka

382 16 6
                                    

Nie wiem czy będzie nudno, czy też nie, ale dzisiaj jest głównie opisowy i opowiadający historię bohaterki.

Czy ja przed momentem prawie złamałam swoją żelazną zasadę, aby nigdy nie całować w usta? Tak, dokładnie. Niby od tej sytuacji minęło jakieś dwadzieścia minut, ale dla mnie to minęło w moment. Teraz wszyscy patrzymy przez lustro weneckie w naszej sali tortur, kiedy to Max próbuje coś wyciągnąć z Fernandesa. Blondyn jest mistrzem w torturach. W tym momencie wbił mu noże w dłonie. 

Widziałam to już tyle razy, że kompletnie nie robi to na mnie wrażenia. Pozostali za to, a tym bardziej dziewczyny co chwilę odwracają wzrok. Po kolejnej godzinie, kiedy to Max go podtapiał, zakrywając mu usta i oblewając w całości wodą, zalewając mu rany octem, czy też wyrywając paznokcie, wyszedł z salki. 

— Nic z tego... Milczy jak grób... — Przeczesał swoje włosy palcami. 

— To co teraz? — Zapytał Heaven.

— Zostawimy go tak na noc... Nie ma opcji, że się stąd wydostanie... — Wszyscy kiwnęli głowami, po czym zaczęli sie rozchodzić. — Znowu wpadłaś w manię, Stepha... — Odezwał się do mnie, kiedy miałam wychodzić. 

— Wiem... — Odpowiedziałam mu. 

— Sam ci kazałem się nimi zająć, ale z deczka przesadziłaś... Musisz się nauczyć nad sobą panować, bo pewnego dnia nie uda ci się powstrzymać i skrzywdzisz kogoś, kogo byś nie chciała... — Na jego słowa kiwnęłam głową, po czym ruszyłam do siebie. 

Na korytarzu spotkałam Heaven'a. Spojrzałam na niego zaskoczona. Co on ze mną robi do cholery?! Nigdy nie miałam tak, że przy jakimś chłopaku brakowało mi języka w gębie. 

— Chciałem przeprosić za tamtą sytuację... Poniosło mnie... — Przyznał. 

— Nic się nie stało... Ale zapomnijmy, że coś takiego miało miejsce... Pozostali mogli by wyciągać dziwne wnioski, gdybyśmy zaczęli się dziwnie zachowywać w swoim towarzystwie... — Kiwnął głową, po czym oboje ruszyliśmy do swoich pokoi. 

Jest gdzieś trzecia w nocy. Przydałoby się pójść spać, ale w cholerę mi się nie chce. Wzięłam laptopa, do którego podłączyłam słuchawki. Weszłam w folder, który jest podpisany moim imieniem i nazwiskiem, a także rokiem, w którym były robione wszystkie rzeczy, które są w tej zakładce. Kliknęłam kolejną z podpisem „Filmy”, a tam pokazało mi się kilka filmików, które nagrałam ze znajomymi, zanim tamto wszystko się wydarzyło. 

Włączyłam filmik, który był podpisany „Skrzypce dubstep”, po czym zaczęłam go oglądać. Kiedyś to był mój styl gry. Mocno bijące bity w tle i gra na skrzypcach. Teraz już prawie wogóle na nich nie gram. Może to błąd? Kiedyś byłam w stanie grać na nich codziennie, ale teraz przypominją mi one o moich oprawcach. Spojrzałam na szafę, w której są one schowane. 

Gram zarówno na skrzypcach, jak i na perkusji. Bębny mi pomagają się wyrzyć, a struny potrafią czasami pokazać więcej moich emocji, niż jestem w stanie ich opisać. Nieraz słyszałam od kogoś, że ilekroć gram, można wyczuć moje uczucia. Smutek. Szczęście. Cierpienie. Ból. Roztargnienie. Każdy najmniejszy element się na to składał. Każdy jeden dźwięk, który wydobywał się z tego instrumentu, opisywał moje uczucia. 

Zawsze tak grałam. Bo skoro nie umiem mówić o tym głośno, to wyrażałam siebie poprzez muzykę. Może znów spróbuję na nich zagrać?Zamknęłam laptopa, po czym odłożyłam go na szafkę. Muszę się przespać, bo naprawdę nachodzą mnie dziwne myśli. Nie grałam na nich od trzech lat. Nie wiem czy nadal jestem w stanie to zrobić. Może już nie jestem w stanie tego robić. 

Położyłam się, po czym zamknęłam oczy. Przestań myśleć o głupotach i śpij. To jest teraz najlepsze, co możesz zrobić. Po kilku minutach poczułam jak nadchodzi spokojny sen. 

Uciekałam przez korytarz w domu. Znowu. Znowu zerwał ze mnie ubrania. Zbiegłam po schodach, a następnie spróbowałam wyjść na zewnątrz, ale drzwi były zamknięte. Złapałam śrubę od zamka, którą następnie zaczęłam przekręcać, aby je otworzyć. Następny dorwałam łańcuszek, który wyjęłam z zasówki. Już miałam otwierać drzwi, kiedy ktoś uderzył w nie ręką, tym samym je zatrzaskując. 

Przerażona powoli się odwróciłam, a tam zobaczyłam swojego „ojca”, który srogo na mnie patrzył. Uderzył mnie w twarz, powalił na kolana, po czym włożył swojego członka do moich ust. Miałam ochotę zwymiotować, kiedy wepchnął go w całości do mojego gardła. Moje policzki w ciągu sekundy stały się mokre, kiedy złapał mnie za włosy i pociągnął je z całej siły. 

Przerzucił mnie przez ramię, po czym zabrał spowrotem na piętro. W tym czasie moja „matka” spokojnie piła swoją herbatę w salonie i nawet nie raczyła mi pomóc. Zostałam brutalnie rzucona na łóżko, odwrócona na brzuch i unieruchomiona. W kolejnej chwili, jak za każdym razem, gdy mi to robił, krzyczałam z bólu i błagałam Boga, aby pozwolił mi po prostu umrzeć. 

Podniosłam się gwałtownie. Miałam urywany oddech i mokrą twarz od łez. Te wydarzenia miały miejsce za drugim razem, kiedy chciał mi to zrobić. Usiadłam po turecku, po czym zakryłam twarz dłońmi. Muszę odetchnąć. Wzięłam do prawej ręki telefon, a drugą w tym czasie doprowadzałam się do normalnego stanu. Była piąta trzydzieści. Spałam może jakieś dwie godziny. Nie chce mi się już iść spać. 

Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Założyłam pierwsze lepsze ciuchy, ale zacięłam się wzrokiem na futerale ze skrzypcami. A może by tak... 

Złapałam za rączkę futerału, który następnie wyjęłam z szafy. Sprawdziłam ich stan, który był taki, jaki był, gdy je chowałam, po czym wyszłam przez balkon wcześniej zabierając wszystkie potrzebne rzeczy. Zarzuciłam skrzynkę na plecy, a następnie ruszyłam do garażu. Wsiadłam na swój ścigacz, założyłam kask na swoją głowę, aby w kolejnej chwili odpalić motor i wyjechać z garażu. 

Pojechałam do miejsca, gdzie jeżdżę zawsze, gdy muszę coś przemyśleć. Zatrzymałam się przy opuszczonym tartaku, który znajdował się w głębi lasu, na obrzeżach miasta. Nikt tu nigdy się nie zapuszcza. Wszystkich przeraża ta całkowita cisza, której nic nie jest w stanie zagłuszyć i echo, które słuchać z każdym krokiem. Słychać tylko jak wiatr delikatnie porusza liśćmi topoli. 

Spojrzałam na zniszczony i prawie całkowicie zawalony budynek, po czym na schodach zostawiłam futerał, a także swoje buty. Tak, dokładnie. Będę grała na bosaka w środku lasu. Stanęłam bardziej w centrum wszystkich porozstawianych tu kłód, desek, a także ściętych drzew, które nie zostały poddane obróbce. Ustawiłam się w pozycji do gry, a następnie zaczęłam popierać smyczkiem o struny. 

Nie wiem co starałam się wyrazić przez tą melodię. Złość? Smutek? Szczęście? A może strach? Od kiedy pamiętam jedno uczucie zawsze przeważało. Było nim właśnie uczucie strachu. Bałam się, a nawet nadal boję, że ktoś się może o mnie zdecydowanie za dużo dowiedzieć. Mam osoby, na których mi zależy, ale nie potrafię im tego powiedzieć. Nie umiem wyznać, że uważam ich za rodzinę, której nigdy tak naprawdę nie miałam. 

Każda rzecz, którą przed nimi ukrywała, to tylko kolejny lodowy sztylet, który wbijam sobie sama w serce. Kolejne ostrze, którym rozrywam swoją duszę na mniejsze cząsteczki. A jednocześnie gwóźdź, który tylko bardziej dobija pokrywę skrzyni, w której ukrywam się prawdziwa ja. Ta, która nie jest suką na każdym kroku. Ta, która płacze, gdy jest smutna lub się czegoś boi. Ta, która mówi co czuję. Ta, która jest skrzypaczką, w której melodiach da się wyczytać uczucia. 




A przede wszystkim ta, która nikogo nie udaję. 


Nie jestem mistrzynią w opisywaniu uczuć, więc dajcie znać jak mi poszło, bo sama nie umiem tego określić.

Standardowe pytanie: jak się podobał?

Miłego dnia wam życze, harpiątka!

AffinityWhere stories live. Discover now