Rozdział 25

507 29 12
                                    

Filip:

Zadzwonilem już na 112 bo do końca nie wiedziałem co się stanie. Powiedziałem, że nasz kolega zgubił się w lesie i może być ranny.

A co miałem powiedzieć?

Dobrze wiedziałem że chodziło o ich most dlatego dzwoniąc już biegłem na miejsce. Byłem jednak sporo w tyle za Pawłem.

Ostatnio trochę biegałem więc moja kondycja pozwoliła mi bym, zdołał w porę dobiec do mostu.
Zobaczyłem...
To dziwne dlaczego Paweł do niego nie podbiegł. Stał i patrzył jak Dominik chodzi po krawędzi. Kompletnie nic z tym nie robił tylko dyszał zmęczony wcześniejszym biegiem.

Ruszyłem się z miejsca i rzuciłem w stronę Dominika.

Gdy byłem w połowie drogi ten krzyknął.

- Stój!

Posłusznie zatrzymałem się wbity w ziemię. Wystawiłem ręce przed siebie pokazując, że nie zrobię mu krzywdy.

- Spokojnie - Powiedziałem.

- Nie podchodź nic ci to nie da...

- Domi to nie jesteś prawdziwy ty obudź się. - cały czas podchodziłem powoli do niego tak by nie był w stanie tego zauważyć.

- Ale popatrz gdy skoczę wszystkie wasze problemy spadną ze mną. Ciężar jaki dźwigacie i wy i ja wpadnie do wody robiąc CHLUP! - to przerażające, że nawet jego głos się nieco zmienił - Czy nie chciał byś żyć beze mnie. Taki wolny... Tak. To już czas!

Zanim się obejrzałem wystawił jedna nogę za krawędź mostu.
Nie myślałem o niczym innym tylko o tym żeby go złapać. Nie mógł skoczyć.

Nie mógł kurwa!!!

Jednym wielkim krokiem doskoczyłem do niego łapiąc za bluzę. Chciałem złapać go za rękę ale mi się nie udało. Kurczowo trzymałem za część bluzy na jego plecach, a ten wisiał trzymany przeze mnie nad rwącą wodą. Jedną ręką nie dam rady go wciągnąć a drugą musiałem się trzymać barierki by też nie wpaść.

- Paweł! - przypomniało mi się o nim dopiero teraz. Spojrzałem w jego stronę. Stał i patrzył prosto na mnie. Ale nie reagował. - Paweł! Pomóż mi!

Palce kolejno traciły siłę by utrzymać ciężar przyjaciela. Moje mięśnie się na prężyły a żyły wręcz przeszły przez skórę.

- Paaaweeł! Jezus Maria! - Ocknął się nagle i kompletnie nie wiedział co się dzieje. - Do cholery, pomóż mi!

Podbiegł do mnie, a gdy zobaczył Dominika wiszącego nieprzytomnie w mojej ręce, złapał go za ręce i razem wciągnęliśmy go do góry. Położyliśmy go na ziemi.

- Oddycha? - zapytał Paweł.

- Tak. Co się z tobą dzieje?Co się... Co się  dzieje ze mną? I z nim?

Nie wytrzymaliśmy i wypuchnelismy płaczem. Wydawało mi się, że gdybym spróbował teraz mojej łzy nie była by słonawa jak zawsze ale gorzka.

Oparliśmy się o nieprzytomnego przyjaciela. A za chwilę usłyszeliśmy dźwięk syren. Nieprzestalismy jednak płakać do ich przyjazdu. Pozwoliliśmy się zawinąć w koce termiczne i przewieść z Dominikiem do szpitala. Czułem, że to wszystko się powtarza. Było trochę inaczej ale czy wam też przypomniała się tamta akcja?
Czy to ze mną coś nie tak?

_______________
😱😳😢

The Blaze House 2 //Dominik Rupiński x Paweł Zmitrowicz Where stories live. Discover now