NARESZCIE MOGE PISAC I MAM O CZYM PISAC I JESTEM HAPPY

12 1 8
                                    

Tak więc tego
Nie mam pojęcia czemu to czytasz, ale miałam to w szkicach więc ten tego.. proszę bardzo xd
Weź tylko pod uwagę że ta książka jest zjebana i się kupy nie trzyma lmao
Ale miło ze czytasz
Dobra zamknę się już
———————————————

Miesiące mijały a ja powoli przyzwyczajałam się do Ann nie gadającej w kółko o Leo.
Była już końcówka lata gdy nagle wszystko potoczyło się w bardzo złym kierunku bardzo szybko.
Zaczęło się od niewinnego poranka w pokoju z Tris czeszącą swoje włosy, niezobowiązującym śniadaniu i strzelaniu z łuku z Ann, ale gdy tylko odeszłam na chwilę odsapnąć i odłożyć broń wszystko musiało się zj*bać.

Odłożyłam łuk na półkę, gdy nagle kątem oka dostrzegłam nienaturalne światło. Błagałam w duszy by to nie było to co myślałam że było. Na nic jednak moje błagania. Z rogu małego składziku na broń rozbrzmiał głos Percy'ego Jacksona.
- Skia? Jest pewien problem... spory problem...
Odwróciłam się w stronę Iryfonu z nadzieją, że to tylko chora halucynacja. Niestety Iryfon tam był i pokazywał Percy'ego w pełnej greckiej zbroi i mieczem w ręku.
- Jaki?
- Właściwie to DWA spore problemy...
- Nie marnuj czasu.
- Pierwszy z nich to... nasz dziadek...
Zachłysnęłam się powietrzem.
- Chyba nie masz na myśli...
- Kronos. Tak. - przerwał mi Percy.
- A ten drugi? - zapytałam opuszczając resztki nadziei na przyjemny weekend.
- Ten drugi jak narazie jest większy.
- Nie.
- Tyfon.
- KURWA.
- No wiem. Przydałaby się nam twoja pomoc. Może dałabyś radę...?
- Wam pomóc? Ogarnę jakąś broń. Jeżeli Fortuna... to znaczy Tyche będzie ze mną, to będę w... dwa dni?
- A wiesz gdzie?
- Centrum New York, prawda?
Percy kiwnął głową, gdy nagle na kadr wpadła rozwścieczona potworzyca, która rzuciła się na Percy'ego. Obraz zamazał i zniknął.

***

- Powaliło cię - powiedziała Jillian, córka Wulkana, gdy naszkicowałem jej na chusteczce higienicznej zarys broni, która mogłaby mi pomóc.
- Nie wyciągaj oczywistych faktów, tylko mi powiedz, czy dasz radę?
Jillian przyjrzała się chusteczce uważnie.
- To by wymagało wielu materiałów. Po co ci to w ogóle?
- Potrzebne - powiedziałam wymijająco.
Dziewczyna westchnęła.
- Potrzebowałabym pozwolenia Reyny albo Jasona...
- Załatwię ci pozwolenie Reyny! Zaraz wracam! Przygotuj materiały!

Wybiegłam z pracowni jak poparzona i zupełnie przypadkiem wpadłam na Reynę.
- Rey! Potrzebuję cię!
Dziewczyna wydała się zszokowana ale szybko to ukryła.
- O co chodzi?
- Broń. Pozwolenie. Tyfon. Wojna.
- Tyfon?! Gdzie?! Kiedy?!
- W Nowym Yorku, ale bogowie wzywają mnie do walki. Potrzebuje pozwolenia!

Po tym zaciągnęłam Reynę w miejsce, gdzie nikt nas nie podsłuchiwał i wyznała jej, co zamierzam zrobić Tyfonowi i jak.
Ta skwitowała to tylko słowami „To szalone" spotem dodała „wchodzę w to".

W czasie gdy Jillian i jej rodzeństwo pracowali nad niewiarygodną bronią, do której dostarczyłam im materiałów z pomocą mocy Plutona, ja rozmawiałam ze wszystkimi smokami z podziemia i omawiałam z nimi plan.

Czasu było coraz mniej, a Percy raz albo dwa zadzwonił poganiając mnie.
Następnego ranka ubierałam w pośpiechu golf, wygodne workowate spodnie i pelerynę. Wybiegłam z domku prosto do pracowni, gdzie powoli zbierały się dzieci Wulkana.
Broń była prawie gotowa, plan prawie pełny a ja prawie wyspana.

Czas pędził jak szalony, zaczynało się ściemniać, gdy nagle przybiegł do mnie chłopak z gigantycznym pasem ze skóry zwiniętym w gruby rulon. Wręczył mi go i przekazał powodzenia od Reyny, choć sam wyglądał jakby przekazywał wiadomość od kosmity.
Podchwyciłam broń i wleciałam w najbliższy cień.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 08, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

ODWOŁANE PLS NIE CZYTAJ TEGO CUZ CRINGEWhere stories live. Discover now